Od czasu do czasu przedstawiam Państwu albumy wykonawców niszowych, znanych garstce wybrańców. Robię to w przeświadczeniu, że ich propozycje, niezależnie od uprawianego przez nich stylu, są ciekawe i powinny zainteresować o wiele szersze grono tych, którzy chcą posłuchać dobrej muzyki. Proszę mi wierzyć, wielu melomanów wręcz poluje na takie nowinki, wychodząc z założenia, że zamiast wysłuchiwać dwudziestego krążka modnego zespołu, lepiej poznać nieosłuchane świeżynki. Wojciech Lipiński nie jest artystą w swoim środowisku nieznanym. Ukończył klasę gitary w Akademii Muzycznej w Łodzi, później studia podyplomowe w słynnej Hochschule fur Künste Bremen. Wygrał wiele liczących się konkursów dla gitarzystów, udziela się jako akompaniator, aranżer i kompozytor, nosi nawet tytuł doktora! Po godzinach pochłania go jazz, a „3po3” jest trzecim krążkiem, jaki nagrał ze swoją grupą. Mówiąc najkrócej, to wyborny muzyk o nieprawdopodobnym warsztacie, ale też wyobraźni muzycznej. To akurat nie dziwi, bo trudno wyrazić pomysły bez umiejętności ich przekazu. Skąd ten tytuł, zaczerpnięty poniekąd ze słynnych wspomnień Aleksandra hrabiego Fredry? Bo ten krążek zawiera dziewięć utworów usystematyzowanych w trzech grupach. Pierwsza zawiera ludowe autentyki („Idzie Janko lasem” i „Poszła Karolinka do Gogolina”) oraz stylizowaną na folklor piosenkę („Czerwone jabłuszko”). Druga grupa, to trzy kompozycje instrumentalne lidera. Trzecia jest absolutnie wyjątkową, żeby nie powiedzieć wprost, rewelacyjną transkrypcją pieśni Stanisława Moniuszki. Jest tu znana wszystkim Aria Skołuby ze „Strasznego dworu”. Tuż po niej słynna „Prząśniczka” i wreszcie prześwietna „Pieśń wieczorna”. Jeśli komuś zaświta myśl, że to nic ciekawego, bo przecież Moniuszko był wielokrotnie wałkowany przez naszych jazzmanów i rockmanów, powiem, że po prostu musi posłuchać pomysłów Lipińskiego i jego kompanów. On to wszystko stworzył po swojemu i naprawdę odkrywczo. Przestawia akcenty, wybija inne niż oryginalne części taktu, przez co nadaje całości kompletnie inne znaczenie i treść. Wcale nie rezygnuje ze znanych powszechnie melodii, które jednak brzmią inaczej i szalenie współcześnie. Czasem wydaje się, jakby te wszystkie tematy, a myślę tu o całym materiale, nie tylko kompozycjach Moniuszki, powstały gdzieś daleko w świecie, może w Ameryce Południowej, albo w Afryce. Wojciech Lipiński sam by tego tak nie zmajstrował, ma do pomocy nie lada majstrów, kontrabasistę Andrzeja Zielaka, perkusistę Karola Domańskiego i świetnie, czyściutko i ciepło śpiewającą żonę, Aleksandrę Lipińską. Wyczyniają razem rzeczy piękne. Ostrzegam: istnieje obawa, że jazzfanom mogą już na początku samoczynnie rozdziawić się usta i tak pozostać przez kilkadziesiąt minut trwania tego krążka!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Internet: www.facebook.com/wojciech.lipinski.54