Nic tak szybko nie przemija, jak popularność gwiazd. Do wyjątków należą ci długowieczni, cieszący się uznaniem przez lata, ale i oni kiedyś muszą zejść ze sceny. U nas rozstaje się w tym roku z estradą grupa Perfect i Krzysztof Krawczyk. Z tego powodu pan Krzysztof zostawia nam album, nad którym, jak sam mówi, pracował trzy lata i ukończył go tuż przed pandemią. Czuję się zwolniony z obowiązku opowiadania o kolejnych krokach jego długoletniej kariery, wypada jednak nadmienić, że wokalista uczył się śpiewu w Średniej Szkole Muzycznej w Łodzi, choć jej z przyczyn rodzinnych nie ukończył. Sceniczne szlify zdobywał w „Trubadurach”, a po dekadzie gry zespołowej zaczął pracę na własne konto. Są tacy, którzy mają za złe artyście, że posiadając tak wspaniały baryton rozmienił się na drobne, zamieniając jakość na ilość nagrywanych i wykonywanych, tandetnych piosenek. Nie zgadzam się z tą opinią. Przede wszystkim zainteresowania publiczności są ogromnie rozbieżne, zatem nie każdy musi parać się piosenką aktorską albo poetycką, a zresztą śpiewał również utwory Cohena, Dylana, Pieśni Dawidowe, czy wiersze Jesienina. Poza tym, nawet gorsze utwory pan Krzysztof zawsze nagrywał starannie i profesjonalnie. Co z tego, że z pewną manierą? A proszę mi pokazać popularnego w Polsce czy świecie przez całe dekady piosenkarza, który byłby jej pozbawiony! Ja takich nie znam, wliczając największe gwiazdy. „Horyzont” składa się z czternastu piosenek, wybranych spośród kilkudziesięciu propozycji. Sam zainteresowany twierdzi, że nad żadnym albumem nie pracował tak mozolnie. Wierzę! Krążek, który z natury rzeczy jest podsumowaniem kariery, swoistym artystycznym i życiowym dopełnieniem, niesie oczekiwania szczególne. W tym wypadku moim zdaniem spełnione. Na szczęście nad zrozumiałym w takich okolicznościach smuteczkiem, zdecydowanie góruje refleksja, spokój, świadomość spełnienia artystycznego, jak i zwykłego zadowolenia z ciekawego życia. Oczywiście z rozsądną domieszką melancholii. Album miał się początkowo nazywać „Już nic nie muszę”, ale ostatecznie wybrano szczęśliwszy tytuł. Wiadomo, że pan Krzysztof ścigać się z kimkolwiek, ani robić czegoś na siłę nie musi. Słusznie śpiewa: „Mam taki plan, żeby nie narzekać”. Czy to nie zrządzenie losu, że ciekawy, tytułowy „Horyzont”, został napisany przez lekarza i jednocześnie muzyka, Macieja Świtońskiego, który uratował mu życie w bydgoskim szpitalu, po straszliwym wypadku samochodowym w 1988 roku? Piosenek dobrych, interesująco interpretowanych i zaaranżowanych jest tu sporo, choćby „Miękko i czule” z tekstem Młynarskiego. Dodam, że za stronę artystyczną krążka odpowiada niezmiennie od lat Andrzej Kosmala, a za muzyczną Ryszard Kniat. Coś mi się widzi, że ten album, odpowiedni na dzisiejsze czasy jak mało który, będzie jeszcze miał swoje post scriptum…
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artysty: www.krzysztofkrawczyk.eu