Każdy ma ulubionych listę wykonawców i ich piosenki. Takich, których słuchanie sprawia zawsze przyjemność, wypogadza zamglony dzień i, jak to się często mówi, ładuje akumulator, żeby się chciało pozytywnie myśleć. Dla mnie do tego grona z pewnością należy Cezary Makiewicz. Jego piosenki są po prostu zwyczajne i dobrze napisane, w najlepszym pojęciu tego słowa. Nie ma w nich opisów niebywałych zmagań z losem, sporów o cel egzystencji i dociekań na miarę wielkich filozofów. Jest świat normalnego człowieka, który kocha i chce być kochanym, zna zapach wyschniętego siana, wie, jakim darem jest obecność bliskich i tego, że można na nich zawsze liczyć, przyjaźń i zwykła, zdrowa we wszelkich relacjach codzienność. Oczywiście ma do rozwiązania swoje problemy jakie niesie życie, ale podchodzi do tego normalnie, jak każdy zdroworozsądkowy osobnik. W dzisiejszej rzeczywistości, nękanej wojną tuż obok, zniszczonym klimatem, ściekami w miejsce rzek i kreowanym nie tylko przez media obrazem coraz bliższej apokalipsy, świat Makiewicza jawi się jako wyjątkowo pociągający. Powinienem dodać, że to świat kreowany słownie pospołu z Maciejem Świątkiem, autorem połowy zamieszczonych na krążku utworów. Co ciekawe, obaj panowie piszą w sposób do siebie na tyle podobny, że gdyby nie stosowne informacje na okładce, miałbym kłopot z ustaleniem kto co napisał.
Pan Cezary jest wierny swoim muzycznym fascynacjom. To wciąż mieszanka folku i country w nieco ułatwionej postaci, w dawce przyswajalnej nawet przez tych, którzy za czymś w rodzaju americany nie przepadają. Piosenki utrzymane są w różnym rytmie, nie brakuje nawet bluesa. Autor należy do kompozytorów piszących ładne, w dodatku proste melodie, od razu klejące się do ucha. Najważniejsza wydaje mi się wyjątkowa spójność między warstwą muzyczną i tekstową, to coś, co Makiewicza odróżnia od zdecydowanej większości jego kolegów. Słychać też natychmiast, że słowa i muzyka wyszły spod ręki zawodowca (czy może raczej w tym wypadku zawodowców), z szacunkiem odnoszących się do wrażliwości słuchaczy.
Makiewicz ma miły, choć z pewnością niezbyt mocny głos. Jednak pisząc dla siebie i znając swoje ograniczenia, potrafi z nich doskonale wybrnąć, a nawet uczynić atut. Na tym krążku ma do dyspozycji zaledwie trzech, za to bardzo sprawnych instrumentalistów. Głównym muzykiem jest on sam, wzbogacającym gitarę wstawkami na banjo i ukulele. Zbiorowe aranżacje nie powalają nadmiernym bogactwem brzmień, ale wobec wspomnianego charakteru całości, nie odbieram tego jako wyjątkowo kłującego uszy niedociągnięcia. Rzecz jasna dodanie do nagrań jednego muzyka, albo choćby jednego charakterystycznego instrumentu więcej, z całą pewnością byłoby świetnym pomysłem, ale widać rzeczywistość okazała się nieżyczliwa podobnym marzeniom. Pandemia? Być może, nagrania powstały częściowo w tym i zeszłym roku.
Ostatnim pomieszczonym utworem jest wieloletni hymn Pikniku Country, „Wszystkie drogi prowadzą do Mrągowa”. Autor śpiewał go mnóstwo razy i zapewne dlatego postanowił przedstawić zupełnie inną wersję, wykonywaną w dość surowy sposób przez parę młodych ludzi. Nie rozumiem tego pomysłu. Czy chodzi o to, że teraz country z jego przesłaniem trafiło pod strzechy? Do mnie ten pomysł jakoś nie trafił.
W niczym nie zmienia to mojej opinii, że „Ptaki są różne” jest kolejnym udanym krążkiem Czarka Makiewicza. Idealnym do rannego wstawania i wieczornego oddechu przed spaniem. Pomaga!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa: cezarymakiewicz.pl