Na nową płytę najsłynniejszej islandzkiej artystki przyszło nam czekać ponad cztery lata. Kiedy już pojawiła się „Biophilia” okazało się, że najnowsze dzieło Björk to cały multimedialny projekt obejmujący różne formy dotarcia do odbiorcy. Oprócz samej płyty (która została wydana zarówno na fizycznych nośnikach jak również w formie cyfrowych plików), pojawiła się również specjalna aplikacja dla urządzeń marki Apple przenosząca nas w świat „biofilii” wraz z dodatkowymi aplikacjami powiązanymi z poszczególnymi utworami z albumu. Zupełnej przemianie uległa także strona internetowa artystki. Wszystko zostało podporządkowane nowemu projektowi, łączącemu w założeniu artystki muzykę, naturę i technologię. Na płycie znalazło się dziesięć kompozycji tworzących z jednej strony spójną całość pozwalającą śledzić opowieść Björk, a jednocześnie każda z nich jest nieco odmienna, podobnie jak poruszany przez poszczególny utwór temat. Każdy z etapów tej muzycznej podróży ma swój własny charakter i klimat. Jak zwykle jest to płyta specyficzna, ale na pewno interesująca, miejscami wręcz intrygująca – wiadomo Björk… „Biophilia” jest interesująca także z instrumentalnego punktu widzenia. Specjalnie na potrzeby tego albumu powstały tak nietypowe instrumenty jak gameleste (połączenie czelesty i gamelanu dające się ponadto sterować za pomocą komunikatów MIDI), wahadłowe harfy oraz organy piszczałkowe także reagujące na MIDI. Co więcej, na płycie wykorzystano również sharpsichord (połączenie pozytywki, gramofonu i harfy) oraz… cewki Tesli. Nie brakuje tu naturalnie także bardziej tradycyjnego instrumentarium, głównie instrumentów dętych. W niektórych utworach trafimy również – typowo dla Björk, której głos wspomagany jest w wielu miejscach 24-osobowym chórem – na interesujące połączenie muzyki akustycznej z elektroniką. Islandzka artystka kolejny już raz zaprasza nas do swego świata i naprawdę warto go odwiedzić…
Tekst: Grzegorz Bartczak
Strona internetowa artystki: www.bjork.com
Recenzja ukazała się w numerze 2/2012 miesięcznika Muzyk.