Napisać coś nowego o tej piosenkarce, aktorce, reżyserce i producentce jest bardzo trudno, chyba się nawet nie da. Z całą pewnością należy do najbardziej spełnionych artystek świata, kochana przez miliony wielbicieli i obdarzana szacunkiem najsurowszych krytyków. Zdobyła wszelkie możliwe zaszczyty i nagrody, także z rąk królów i prezydentów. Zgodnie z postanowieniem sprzed kilku lat teraz właściwie już nie koncertuje, robiąc wyjątki związane z wielkimi wydarzeniami, bądź akcjami charytatywnymi. Szczęśliwie nagrywa, a w sierpniu zeszłego roku ukazał się jej najnowszy, trzydziesty trzeci album studyjny, właśnie „What Matters Most”. Dla Streisand to album o tyle niezwykły, że teksty, poza jednym wyjątkiem, wyszły spod pióra ogromnie z nią zaprzyjaźnionego małżeństwa, Marilyn i Alana Bergmanów. Ci państwo uchodzą w Ameryce za wyjątkowo utalentowaną parę twórców piosenek, przy czym ona rozdziela czas między pisanie tekstów i komponowanie, a on pisze tylko teksty. Razem otrzymali mnóstwo nagród, z trzema statuetkami Oscara, Złotymi Globami i Grammy włącznie. Piszą piosenki do filmów, musicali, rewii, programów telewizyjnych i konkretnych wykonawców. W 1978 roku wystawiono na Broadwayu z powodzeniem ich musical „Ballroom”. Utwory Bergmanów śpiewali najwięksi, z Frankiem Sinatrą, Fredem Astairem, Sergio Mendesem i Deanem Martinem na czele. Barbra także od lat śpiewa ich piosenki, poza tym mimo znacznej różnicy wieku ogromnie się przyjaźnią. Oni są grubo po osiemdziesiątce, ona jest o kilkanaście lat młodsza. To Barbra namówiła Alana na nagranie solowej płyty, w której wystąpił jako piosenkarz w wieku 82 lat! Streisand postanowiła, że „What Matters Most” w wersji standardowej będzie zawierał dziesięć premierowych dla niej, bo nigdy nie nagrywanych dotychczas utworów z tekstami Bergmanów, a w wydaniu Deluxe jest jeszcze drugi krążek, demonstrujący część z tych pięćdziesięciu ich piosenek, jakie już kiedyś wykonywała. Trzeba przyznać, że piosenki są kapitalne i ponadczasowe, na dodatek również u nas w większości doskonale znane. Takie przepiękne „The Windmills of My Mind”, z filmu „The Thomas Crown Affair”, „So Many Stars” Sergio Mendesa czy „Nice’n’Easy”, niegdyś przebój Sinatry. Muzykę pisali do nich wspaniali kompozytorzy, Michel Legrand, Johnny Mandel, Jerry Goldsmith i John Williams. Barbra, zarazem producentka albumu, postawiła kolejny raz na swój piękny, pełny głos i subtelną, delikatną interpretację. Przemyślała wszystko w najdrobniejszych szczegółach, dzięki czemu nie ma się wrażenia, że to kolejne wersje evergreenów, tylko odnalezione dopiero co oryginały. Jest niezwykle sugestywna, każdą piosenkę śpiewa inaczej, po swojemu. Przede wszystkim wzrusza i zmusza do zastanowienia nad sprawami dla każdego najważniejszymi, przede wszystkim przemijania. Robi to na swój niby znany sposób, słynnym przeciąganiem sylab i zawieszaniem głosu, ale tak znakomicie, że w każdym momencie wierzę w absolutną szczerość jej interpretacji. Wrażliwcy będą mieli przy słuchaniu tego krążka chusteczki prawie cały czas przy oczach, ale warto te wzruszenia przeżyć…
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artystki: barbrastreisand.com
Recenzja ukazała się w numerze 2/2012 miesięcznika Muzyk.