Na słynnym festiwalu FAMA w lipcu 1977 roku, nastąpił oficjalny debiut zespołu Pod Budą. W jego składzie znalazła się piękna, obdarzona ciekawym głosem wokalistka, Anna Treter, zatem świętowanie przez nią teraz czterdziestolecia obecności na estradzie jest jak najbardziej uzasadnione. Ze wspomnianą grupą koncertuje do dziś. W pierwszym okresie zespołem rządziła autorska spółka Jana Hnatowicza i Andrzeja Sikorowskiego, ale po jakimś czasie pozostał wyłącznie ten drugi, proponujący znakomite, choć utrzymane w określonej poetyce utwory. Pani Annie coraz bardziej doskwierało ograniczenie artystycznego bytu do funkcji wokalistki, zatem 15 lat temu postanowiła wydać album pod własnym szyldem. Wszystkie, bardzo ciekawe, „ludzkie” teksty, były jej. Teraz ma już na koncie cztery własne krążki, a zacny jubileusz artystki skłonił Polskie Radio do wydania dwupłytowego albumu, „To ja”. Pani Anna zdecydowała o wyborze utworów. Większość piosenek znamy z repertuaru grupy Pod Budą, część pochodzi z jej własnych albumów, jest też kilka nagrań premierowych. Jeśli ktokolwiek sądzi, że wobec tego nie ma o czym mówić, bo to wszystko zna, nie będzie miał racji. Są nowe aranżacje, także wielu zaproszonych gości, nadających zupełnie nowe brzmienie niemal każdej piosence. Anna Treter jest osobą w środowisku szalenie lubianą i cenioną, nie tylko za jej osiągnięcia na estradzie, dlatego propozycje wspólnych nagrań przyjęli Magda Steczkowska, Hanna Wójciak, Kuba Badach, Andrzej Poniedzielski, Ryszard Rynkowski, Piotr Schulz i Sebastian Karpiel-Bułecka. Stroną muzyczną dowodzi Jan Hnatowicz, związany z artystką od lat, nie tylko zawodowo. Wykonał swoją robotę bardzo dobrze, nowe aranżacje przydały sporo blasku znanym kompozycjom. Sama zainteresowana twierdzi, że wybrała najdroższe jej sercu 34 piosenki. Wierzę, bo natychmiast słychać jej sympatię do każdego wykonywanego utworu. Treter uprawia taki właśnie, mało już popularny styl, w którym pieśniarz zawsze bez reszty angażuje się w wykonywaną piosenkę. Nie potrafi, a przynajmniej nie chce być „letnia” w swych propozycjach. Brzmienie głosu, którym zresztą świetnie rozporządza, bardzo sprzyja takiej koncepcji. Mało tego, ten sposób interpretacji wymusza na słuchaczach zaangażowanie. Można Treter i jej piosenki lubić, albo nie lubić, ale trudno wobec niej być obojętnym. Szereg utworów z tego albumu znam od lat, towarzyszyły mi w różnych momentach mojego życia i nie ukrywam, że pani Anna przypomniała kilka różnych, wzruszających epizodów…
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artystki: www.annatreter.pl
Recenzja ukazała się w numerze 11/2017 miesięcznika Muzyk.