Mimo długiej obecności na scenie muzycznej i niewątpliwych osiągnięć, Huey Lewis z pewnością nie należy do specjalnie u nas popularnych artystów. Szkoda, bo to muzyk, wokalista i autor bez wątpienia interesujący, a w dodatku jego matka, Maria Magdalena, była rodowitą warszawianką. Huey objawił się na estradzie jako harmonijkarz irlandzkiej grupy hard rockowej Thin Lizzy, z którą wziął udział w 1985 roku w słynnym przedsięwzięciu charytatywnym „USA for Africa”, a później z wielkimi sławami rocka nagrywał singiel „We Are the World”. W 1979 roku założył w San Francisco grupę „Huey Lewis and the News”, cieszącą się znaczną popularnością, zwłaszcza w latach 80. Do dziś są obecni na estradzie, ich melodyjny rock ciągle przykuwa uwagę wielu słuchaczy. W ostatnich latach, z powodu kłopotów zdrowotnych Huey’a, związanych przede wszystkim ze słuchem, a także znacznie pomniejszonym poczuciem równowagi, mocno ograniczyli swą działalność, ale właśnie ukazał się po latach przerwy ich dziesiąty album, „Weather”. Krótki, wypełniający raptem 26 minut, zawierający jedynie siedem utworów, ale bardzo ciekawy. Bliżej znający realia choroby Lewisa twierdzą, że powstanie tego krążka jest i tak cudem wynikłym z jego artystycznej i ludzkiej determinacji. Repertuar jest zbiorowym dziełem kilku członków grupy, w tym przede wszystkim samego Lewisa, współautora sześciu utworów. Zdecydowanie zespół nie stanowi gromady zbuntowanych rockmanów, skłonnych do podważania bryły świata i poszukujących nowej formy egzystencji. Podobnie jak do tej pory, postawili na melodyjną odmianę rocka, łatwą do zapamiętania, jakiej nie sposób nie lubić. W nagraniach wzięło udział liczne grono doproszonych instrumentalistów, głównie dęciaków, co stworzyło ciekawe, pełne i ciepłe brzmienie, robota aranżera zasługuje na głęboki szacunek. Teksty doskonale korespondują z taką muzyką, akcentując głównie potrzebę bliskości i odpowiedzialności wobec innych. „Obiecuję ci, że bez względu na to co się stanie, będę obok ciebie, możesz na mnie liczyć”, śpiewa Lewis w najważniejszej piosence tego albumu. Huey zawsze budził do siebie sympatię i potrafił zarażać słuchaczy swym nieokiełznanym, pozornie nawet nieuzasadnionym, życiowym optymizmem. Jemu się naprawdę wierzy i może dlatego dla sporej grupy swych rodaków jest wciąż kimś ważnym? On sam pozostał głównym wokalistą zespołu. Proszę mi wierzyć, absolutnie nie słychać skutków niedomagań słuchu, co zakrawa niemal na cud. Śpiewa czysto, na dodatek mocnym głosem. Aranżer dodał co prawda miło brzmiący chórek, ale wynika to z charakteru nagrań, a nie z konieczności podparcia Lewisa. Dobra płyta!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Internet: www.hueylewisandthenews.com
Recenzja ukazała się w numerze 4/2020 miesięcznika Muzyk.