Ed Sheeran jest dzieckiem szczęścia. W sierpniu skończył trasę promocyjną, związaną z jego poprzednim krążkiem, trwającą z małymi przerwami od marca 2017 roku, obejmującą 260 koncertów, na której zarobił przeszło 736 mln dolarów, więcej, niż ktokolwiek dotychczas. W lipcu wydał czwarty krążek studyjny, którego nazwa tłumaczy wszystko. „Chciałem nagrać piosenki z moimi przyjaciółmi, więc tym razem, poza „Way To Break My Heart”, zaproponowałem wyłącznie duety. Świetnie, że się zgodzili”. Kogo tu nie ma! Między innymi Justin Bieber, Travis Scott, Eminem, Khalid, Stormzy, Yebba, 50 Cent, Cardi B, Bruno Mars, kubańsko-amerykańska piosenkarka Camila Cabello, Skrillex, Chris Stapleton… Oczywiście zebrało się także grono kilku zacnych producentów. Wszyscy pomieścili się w piętnastu utworach i pięćdziesięciu minutach. Rewolucji gatunkowej nie ma, to przede wszystkim pop, czasami trochę rapu, którym tak świetnie włada kilku z zaproszonych gości i niespodzianka, czyli r’n’b. Pewnie nie muszę dodawać, że Ed jest współautorem wszystkich utworów. Od początku kariery Sheeran zawierzył prostym, nośnym kompozycjom, opatrzonym w niezłe, komunikatywne teksty, tak jest i tym razem. Cały pomysł zasadza się na tym, by były to dobrze napisane, uniwersalne piosenki dla wszystkich. Oczywiście mogą się podobać albo nie, ale tworzyli je świetni zawodowcy. Cała warstwa muzyczna przemawia nie tylko do młodego słuchacza, choć prawdziwych instrumentów jest tu o wiele mniej, niż ich komputerowych wcieleń, ale takie są żądania słuchaczy. Nad elektroniką i efektami dźwiękowymi pochylało się w studiu kilkunastu najwyższej klasy fachowców, a efekt ich pracy budzi głęboki szacunek. Nawiasem mówiąc, ilość współpracowników przy tym projekcie sięga przeszło pięćdziesięciu osób! Goście nie zawiedli, między nimi a gospodarzem panowała pełna zgodność muzycznych poglądów, choć dobór niektórych gwiazd wydaje się dyskusyjny. Najlepiej brzmią wspólne produkcje z raperami. Ed jest taki, jak zawsze. Dobrze śpiewa, idealnie panuje nad całością, ale i tak wygrywa głównie swoim wdziękiem i bezpośredniością. Swoją drogą, gdyby ktoś sporządził listę największych beneficjentów mediów społecznościowych wśród piosenkarzy, Sheeran bez wątpienia musiałby się znaleźć na niej na pierwszym miejscu!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Recenzja ukazała się w numerze 9/2019 miesięcznika Muzyk.
Strona internetowa artysty: www.edsheeran.com