„W jej osobie poznałem jedną z najbardziej niezwykłych, utalentowanych i pracowitych piosenkarek, jakie udało mi się kiedykolwiek spotkać”. Tak o Natalii mówi współpracujący z nią przy tym albumie, znakomity gitarzysta i kompozytor, Dariusz Kozakiewicz. Dla niej samej to niewątpliwie najważniejszy z dotychczas nagranych albumów. Skoro jego tytuł jest imieniem czytanym wspak, można go zrozumieć jako próbę ponownego rozpoczęcia całej muzycznej drogi twórczej. Są ku temu powody wynikłe przede wszystkim z tego, że „Ailatan” jest krążkiem w ogromnym stopniu autorskim: poza jednym tekstem Marka Gaszyńskiego, Natalia napisała wszystkie pozostałe, do trzech utworów współtworzyła muzykę, a resztę skomponował Kozakiewicz i członkowie grupy akompaniującej. Pewnie jej teksty trudno zaliczyć do wysublimowanej poezji, ale najważniejsze są emocje i uczucia. „Kto kocha, nie błądzi, kluczem jest zawsze prawda. Album jest poplątany, choć bardzo kolorowy, każda z piosenek tworzy osobną scenę”, deklaruje autorka. Trudno się z nią nie zgodzić. Aktorka i piosenkarka w jednej osobie szansę stworzenia własnego krążka wykorzystała maksymalnie. Owszem, nie wszystkie utwory podobają mi się w równym stopniu, zapewne krążek zyskałby, gdyby był krótszy, ale najważniejsza jest sama Natalia. Ma w sobie dynamit i ogromną siłę. No i nadzwyczajne możliwości głosowo-interpretacyjne. Przyłączam się do wielbicieli jej głosu. Ogromna większość, nie tylko polskich wokalistek, udaje, że go ma, a Natalia doprawdy nie musi tego robić. Potrafi być skrajnie drapieżna, zadziwić szkłem wypływającym z jej gardła, jakimś „czarnym asfaltem”, niemal skowytem na granicy wytrzymałości słuchaczy, by chwilę później zaproponować liryczną balladę, wykonywaną słodkim, powabnym sopranem. Dzięki temu, że jest ciekawą aktorką, umie z tekstu i jego kontekstu, wyciągnąć wszelkie niuanse wykonywanego utworu. Jestem przekonany, że Sikora wbrew pozorom niczego nie puszcza na żywioł i wszystkie szczegóły są przez nią szczegółowo zaplanowane. W wypadku tego krążka z pewnością pomógł jej Paco Sarr. Ten mieszkający w Polsce Senegalczyk, był odpowiedzialny za całą stronę muzyczną przedsięwzięcia Natalii, czuwanie nad kompozycjami, aranżacje, jak również samo nagranie, dokonane w jego własnym studiu. Kilka razy zaskoczył mnie swoimi ciekawymi, wcale nieoczywistymi propozycjami. Teraz, gdy Natalia Sikora zdecydowała się na wykonywanie własnych utworów, z niecierpliwością oczekuję jej kolejnych albumów!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Recenzja ukazała się w numerze 9/2019 miesięcznika Muzyk.
Strona internetowa artystki: www.facebook.com/VD1986/