Słynny chorwacki pianista Ivo Pogorelić, znany polskiej publiczności od niemal czterdziestu lat, pojawi się w tym miesiącu w Szczecinie – 17 września wystąpi w Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza jako gwiazda tegorocznej edycji Meisinger Music Festival. W ubiegłym miesiącu wydany został z kolei nowy album tego wybitnego muzyka, zawierająca utwory Beethovena i Rachmaninowa. Postanowiliśmy wykorzystać te dwa wydarzenia aby porozmawiać z maestro o nowej płycie i zbliżającym się koncercie w Polsce, a także poruszyć bardziej ogólne tematy.
Bardzo się cieszę, że mogę Panu zadać kilka pytań przed Pana przyjazdem do Polski. Kilka miesięcy temu w jednym z wywiadów Eugeniusz Korin – polski reżyser teatralny i filmowy pochodzenia rosyjskiego, powiedział że „zawód artystyczny jest zawodem, w którym wszystko stawiasz na jedną kartę, a podstawą zwycięstwa jest coś tak ulotnego i niedookreślonego jak talent. To on odpowiada za to, czy ci się w życiu powiedzie. Czy będziesz miał satysfakcję. Moralną i finansową. Osiągnięcie tego jest bardzo trudne. Dla jednych znawców Ivo Pogorelić to geniusz klawiatury, dla drugich zblazowany histeryk, knocący Chopina”. Czuje się Pan geniuszem klawiatury?
Ivo Pogorelić: Pojęcie geniuszu jest mi obce. Moim zdaniem jest ono zarezerwowane dla wielkich twórców z przeszłości, a Chopin jest jednym z nich. W odniesieniu do kompozytorów, których utwory gram, jestem jedynie sługą. Jest to dla mnie bardzo komfortowa pozycja, gdyż bardzo szanuję i podziwiam ich twórczość.
Ma Pan w Polsce oddaną rzeszę wielbicieli, którzy entuzjastycznie reagują na Pana muzykę. Lubi Pan przyjeżdżać do naszego kraju?
Ivo Pogorelić: Polska publiczność jest bardzo ciepła i wdzięczna. Zawsze, gdy tylko jestem w waszym kraju, czuję się mile widziany. Nie mogę doczekać się kolejnej wizyty.
We wrześniu w Szczecinie wystąpi Pan na wyjątkowym festiwalu: Meisinger Music Festival. W programie festiwalowego koncertu zaplanował Pan następujące kompozycje: Suita Angielska nr 3 G-moll BWV808 J. S. Bacha, XI Sonata fortepianowa B-dur op. 22 L. van Beethovena, Barkarola Fis-dur op. 60 i Preludium cis-moll op.45 F. Chopina oraz Gaspard de la Nuit M. Ravela… Program ciekawy i zróżnicowany. Był jakiś klucz, którym Pan się posłużył przy wyborze programu tego koncertu?
Ivo Pogorelić: Wybierając program zawszę staram się być hojny. Kieruję się także pewną logiką. W tym akurat przypadku będą to dzieła pochodzące z czterech różnych epok. Publiczność będzie miała szansę śledzić rozwój myśli muzycznej i ewolucji instrumentalnej.
Niedawno, 23 sierpnia, ukazał się Pana najnowszy album, pierwszy wydany w Sony Classical. To definitywny rozwód z Deutsche Grammophon?
Ivo Pogorelić: Jestem zaskoczony, że używasz słowa rozwód. Nie można zapominać, że zarówno Deutsche Grammophon jak i Sony są podmiotami handlowymi, a ja jestem artystą. Różnica jest taka, że gdy nawiązałem współpracę z Deutsche Grammophon miałem 22 lata, a wszyscy w tej firmie byli bez wyjątku starsi ode mnie. Dzisiaj, także bez wyjątku, wszyscy z Sony których poznałem są młodsi ode mnie. Wszyscy wiemy że przyszłość należy do młodych.
Jaki repertuar znajdzie się na tej płycie? Co Panem kierowało w wyborze akurat tych utworów?
Ivo Pogorelić: Na nowy album złożą się Sonaty fortepianowe Beethovena – F-dur nr 22 op. 54 i Fis-dur nr 24 op. 78, a także II Sonata fortepianowa b-moll op. 36 Siergieja Rachmaninowa. Kompozycję Rachmaninowa nagrywałem w Raiding w Austrii (sala koncertowa znajduje się obok miejsca urodzenia Franciszka Liszta), a utwory Beethovena w Zamku Elmau w Niemczech.
Sonaty fortepianowe Beethovena reprezentują ekstremalną trudność techniczną oraz enigmatyczną treść poetycką. Kompozytor był wtedy u szczytu swych możliwości i zaczął traktować klawiaturę jako swoisty plac zabaw dla niespotykanej wcześniej innowacji, torując drogę do przyszłego rozwoju pianistyki. Nowatorski był także ładunek nieograniczonych konfiguracji ujętych w krótkiej i skondensowanej przestrzeni i czasie.
II Sonata fortepianowa Rachmaninowa jest dziełem znanym na całym świecie, które nie wymaga dodatkowego wyjaśnienia. Jest to po prostu jedno z najbardziej emblematycznych dzieł całej literatury fortepianowej.
Obaj kompozytorzy byli też pianistami występującymi publicznie, którzy zyskali reputację dzięki wirtuozerii i innowacji. Bogactwo partytury muzycznej w połączeniu z ich wolnością i odwagą wyniosły obu na sam szczyt epok, w których żyli. Stanowią oni niezbywalną część światowego dziedzictwa muzyki fortepianowej. Osobiście, zawsze interesowała mnie ich twórczość. Szczególne zainteresowanie ich dziełami wiąże się z moją koncepcją ewolucji pianistyki. Co więcej, chciałem wnieść mój osobisty wkład po wielu dekadach pracy w domu i na koncertach. Te nagrania są udokumentowaniem moich starań.
W jednym z wywiadów powiedział Pan, że nigdy nie słucha swoich nagrań płytowych. Naprawdę nigdy? Dlaczego?
Ivo Pogorelić: Wkładam w ich powstanie tak wiele wysiłku, że nie odczuwam szczególnej potrzeby czy konieczności ponownego odwiedzenia tego pola bitwy.
Wracając do imponującej liczby Pana płyt… Czy jest wśród nich taka, która jest Panu szczególnie bliska? Jeśli tak, to która i dlaczego akurat ta?
Ivo Pogorelić: Nie mogę wyróżnić spośród nich tylko jednej, gdyż wszystkie one reprezentują inne góry, na które musiałem się wspinać, w różnych momentach mego życia.
Obecnie, kiedy każdy słuchacz na koncercie może sobie nagrać dowolny fragment koncertu (nawet mimo oficjalnych zakazów) i umieścić w dowolnym medium społecznościowym, artysta traci kontrolę nad rejestracją swojej sztuki, nad jakością nagrania, kontekstem w którym jest pokazywana itp. Czy uważa Pan taką sytuację bardziej za szansę dla swojej sztuki czy zagrożenie?
Ivo Pogorelić: Jakiekolwiek prywatne nagrania nie mogą konkurować z oficjalnymi z wielu powodów. Jednym z nich, być może najważniejszym, jest fakt że koncertowanie i nagrywanie do dwie zupełnie inne dyscypliny. Występ na żywo to chwila w czasie uzależniona od wielu zmiennych. Są to na przykład: jakość instrumentu, wielkość i akustyka pomieszczenia, a także stan widowni oraz artysty. W przeciwieństwie do tego, nagranie jest dokumentem, który dla osiągnięcia pożądanego celu i wyzwolenia energii wykorzystuje zupełnie inny zestaw zasad, których należy przestrzegać. Mam w zwyczaju zatwierdzać udokumentowany materiał, aby w ten sposób naznaczyć i uwiarygodnić go swą osobą, zanim szeroka publiczność będzie miała okazję go posłuchać.
Chciałbym cofnąć się na chwilę 43 lata wstecz. Jest rok 1976, ma Pan wówczas 18 lat. Wielkie sukcesy dopiero przed Panem… Jest takie jedno zdjęcie, zrobione w tym właśnie roku (1976) w Dubrowniku. Zdjęcie jest czarno białe, siedzi Pan przy fortepianie, w pomieszczeniu wyglądającym na średniowieczną komnatę, z kolumnami w tle. Pamięta Pan tę sesję zdjęciową?
Ivo Pogorelić: Jeśli to zdjęcie było robione w 1976 to wtedy nie mogłem mieć więcej niż 16 lat. Miejsce, w którym usiadłem przy fortepianie to atrium Pałacu Rektorów, gdzie miałem próbę przed wieczornym koncertem.
Pytam się o nią, ponieważ zastanawia mnie, jak świadomość np. obcowania z wiekowymi zabytkami, z bogatą kulturą, wpływała na rozwój artystyczny młodego człowieka? Czy miało to w ogóle wówczas dla Pana jakieś znaczenie? Czy równie dobrze mógłby Pan otoczyć się np. rekwizytami z „Gwiezdnych Wojen”, które już wówczas były przecież nagrywane w Hollywood, i równie dobrze by się Pan z tym czuł?
Stawiam tutaj pytanie o kontekst kulturowy, z którego Pan wyrasta, wspaniałą tradycję Pana rodzinnych stron: na ile miały wówczas wpływ na Pana, i na to, gdzie jest Pan obecnie na swojej artystycznej drodze?
Stawiam tutaj pytanie o kontekst kulturowy, z którego Pan wyrasta, wspaniałą tradycję Pana rodzinnych stron: na ile miały wówczas wpływ na Pana, i na to, gdzie jest Pan obecnie na swojej artystycznej drodze?
Ivo Pogorelić: W czasie, gdy robione było to zdjęcie, byłem studentem w Moskwie, wówczas stolicy wielkiego imperium. W przeciwieństwie do tego co ludzie myślą, bogactwo imperium nie wynika z oczywistych kwestii: terytorium, zasobów i potęgi, ale z bogactwa jego mieszkańców. Jako student spotkałem ludzi z różnych krajów, reprezentujących swoją własną kulturę. Miałem szczęście, że mogłem zrozumieć ich tradycje i zwyczaje, tak jak zwyczaje mojego kraju czy też sam świat. Dyscyplina, w której jestem wyuczony, to jeden z uniwersalnych języków naszej planety, który wszyscy powinni doceniać i cieszyć się nim.
Wówczas był Pan u progu wielkiej kariery – obserwowany bacznie przez słynnych pianistów, którzy byli 20, 30, 40 lat starsi od Pana. Teraz Pan jest tym słynnym, starszym… tym, na którego opinii zależy młodym aspirującym pianistom, tym, który jednym zdaniem może otworzyć komuś karierę, ale też ją utrudnić. Czy pomaga Pan młodym muzykom w ich rozwoju? Który z młodych pianistów w ostatnich latach wywarł na Panu największe wrażenie? I dlaczego?
Ivo Pogorelić: Na świecie jest wystarczająco miejsce dla wszystkich. Podczas swej nauki miałem szczęście i przywilej podążać za tradycją szkoły fortepianowej Beethovena i Liszta. Patrząc wstecz, w bezpośredniej linii sukcesji, jestem piąty od Liszta i siódmy od Beethovena. Muzycy przychodzą na ten świat z różnymi talentami; jedni interpretują, inni występują, niektórzy komponują, a jeszcze inni nauczają. Z kultywacją talentu jest tak, że niektórzy mają więcej szczęścia niż inni, ale profesjonalny muzyk powinien zawsze szukać kompetentnych i krytycznych porad. Mam 60 lat i nadal konsultuję swoje programy i nagrania z kolegą reprezentującym tę samą szkołę fortepianową.
Rozmawiał: Dariusz Domański
Zdjęcia: Malcolm Crowthers
Strona internetowa artysty: ivopogorelich.com
Wywiad ukazał się w numerze 9/2019 miesięcznika Muzyk.