W wywiadzie, który ukazał się kiedyś w portalu Muzyk, Krzysztof Zalewski, fan muzyki Eltona Johna i Queen, opowiada o swojej fascynacji oboma artystami oraz o ekranizacjach ich historii – filmach Rocketman i Bohemian Rhapsody. Jak sam przyznaje, jeden z nich zrobił na nim o wiele większe wrażenie.
„Bohemian Rhapsody był fajny, ale…”
Zapytany o wrażenia z filmu Bohemian Rhapsody, Zalewski wspomina:
„Rami Malek był świetny, tak samo jak ten facet, który podkładał mu głos przy scenach śpiewu. Film momentami był fajny, a chwilami mnie rozczarował. Myślę, że to, że w proces jego powstawania mieli wgląd żyjący członkowie zespołu, mogło go trochę zepsuć, zrobił się taki film familijny”.
Choć Krzysztof ceni aktorstwo Ramiego Maleka, uważa, że film był miejscami zbyt zachowawczy:
„W warstwie muzycznej Bohemian Rhapsody był świetny, tylko być może był trochę za bardzo ‘dla dzieci’, że nie było tam orgii, kokainy itd.”
Zalewski nie kryje, że to Rocketman – film opowiadający o życiu Eltona Johna – bardziej go poruszył:
„Rocketman z kolei był genialny, wywalił mnie na plecy. Samo to, że ten film się zaczyna od meetingu AA, to jest też niezłe”.
Filmy dla różnych widzów
Zalewski dostrzega różnice w podejściu obu produkcji, co według niego mogło wynikać z grupy docelowej, do której były kierowane. Jak mówi:
„Bohemian Rhapsody był trochę ‘dla dzieci’. Ale też z drugiej strony pomyślałem sobie, że ja największym fanem Queen byłem jak miałem 10-12 lat. Więc jakbym wtedy chciał pójść na to do kina, to bym mógł”.
Elton czy Freddie?
Dla Krzysztofa Zalewskiego zarówno Elton John, jak i Freddie Mercury to muzyczne ikony. Jednak w kontekście filmowych biografii zdecydowanie stawia na Rocketman.