Wygrywała ważne konkursy i przeglądy, grała główne role w spektaklach muzycznych, śpiewała nie tylko w Polsce. Włodzimierz Korcz, pod którego kierownictwem muzycznym ukazał się jej pierwszy album twierdzi, że to największy talent naszej estrady, podobnego zdania jest, także piszący dla Osińskiej, Jerzy Satanowski, w którego wielu ważnych projektach często bywa. Dla milionów rodaków stała się rozpoznawalna, gdy kilka lat temu zajęła drugie miejsce w drugiej edycji „The Voice of Poland”. Kłopoty ze wzrokiem w niczym nie ograniczają utalentowanej gwiazdy, która często występuje na scenie, a najczęściej można ją zobaczyć w warszawskiej Rampie. W lutym ukazał się najnowszy, już piąty album artystki, z pewnością przełomowy, bo zawierający wyłącznie własne utwory. Trudno powiedzieć, dlaczego dopiero po przeszło dwóch dekadach obecności na estradzie Pani Dorota zdecydowała się na taki krok. Jej piosenki są naprawdę dobre. Ich zgrabnie napisane teksty mówią o potrzebie czułości, miłości, porozumienia, o tym, że warto dostrzegać i doceniać rzeczy błahe, ale jednocześnie piękne. Jeśli ktokolwiek będzie twierdził, że to prawdy dawno już w piosenkach objawione, będzie miał rację. Najważniejsze w jaki sposób się je opowiada, a wszystkie teksty pani Doroty uważam za nośne, a przede wszystkim takie, do których trudno się od strony warsztatowej przyczepić.
Proste, komunikatywne strofy zostały opatrzone adekwatną im, absolutnie nie wydumaną muzyką. To oczywiste, że każdy wokalista komponujący z myślą o sobie, chce zaprezentować skalę wszelkich swoich możliwości. Osińska, o czym wiemy, jest obdarzona znakomitym, ciepłym i jednocześnie rozedrganym głosem. Świetnie się czuje w nagłych przejściach ze swego normalnego rejestru do wysokiego sopranu, prawie na granicy falsetu. Skoro właśnie taka umiejętność stanowi jej „bilet wizytowy”, nie poskąpiła szansy zademonstrowania swych nieprzeciętnych umiejętności także i tym razem. Robi to brawurowo i perfekcyjnie i w żadnym wypadku nie jest to broń Boże jakaś sztuczka techniczna. Co więcej, zawsze umie w ten sposób podkreślić sens tekstu! Osińska to naprawdę wielki talent w delikatnym, kruchym ciele, który nie pozostawia żadnego słuchacza obojętnym. Pani Dorota zdecydowała o nadaniu części piętnastu utworów charakteru folkowego, momentami nawet countrowego, a w piosenka tytułowa i „168 godzin stąd”, to czysty bluegrass. Dobry pomysł, który niezmiernie ożywił całość krążka. Polecam!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Internet: www.facebook.com/dorotaosinskaofficial
Recenzja ukazała się w numerze 5-6/2020 czasopisma Muzyk.