Hiromi, japońska pianistka improwizująca, może wywoływać kompleksy nawet wśród największych wirtuozów fortepianu. Klawiaturę ma nie tylko opanowaną do perfekcji, ale jeszcze na niej świetnie muzykuje i gra z ogromną ekspresją. Posiada, z jednej strony, energię gigantów jazzu, a z drugiej, dziewczęcą delikatność. No i jest perfekcjonistką. Opisywana tu płyta DVD stanowi rejestrację jej dwóch solowych koncertów zaprezentowanych w nowojorskim klubie Blue Note. Wypełniają ją w większości utwory z jej przedostatniego albumu „Place To Be”, które Hiromi w większości sama skomponowała. W programie znalazło się zatem dziesięć pozycji, a dodatkowa, jedenasta, została zagrana już na bis. Każda z kompozycji ma inną konstrukcję formalną i akcentuje odmienne środki wyrazu. To powoduje, że słuchacz (a zarazem widz) stale jest zaskakiwany nową jakością interpretacyjną i nowymi pomysłami improwizatorskimi.
Jednak, mimo że Hiromi jest osobistością w pełni już ukształtowaną, to jeszcze w jej grze słychać mocno fascynację sztuką Chicka Corei i niekiedy silne odniesienia do folkloru hiszpańskiego. Zresztą muzyczny świat poznał szerzej jej umiejętności w momencie, gdy pojawiła się w sprzedaży płyta nagrana przez nią w duecie właśnie ze wspomnianym artystą. Dopiero wtedy zainteresowani jej grą fani dowiadywali się, że Hiromi, mimo młodego wieku, od dawna koncertuje i nagrywa w różnych składach instrumentalnych. Recital zapoczątkowała Hiromi wykonaniem wirtuozowskiej kompozycji opartej o ostinatowo potraktowane przebiegi melodyczne. Ten niemal atonalny utwór (oparty o centrum w głosie basowym) zaskakuje wielką precyzją rytmiczną i zadziwiającą kondycją palcową pianistki. Z kolei następująca po nim forma odwołuje się do wzorców muzyki romantycznej, w improwizacji niespodziewanie sięgającej do idiomu jazzowego. Trzecia kompozycja całkowicie zmienia nastrój. Stanowi ją rasowo wykonane stride piano, zagrane po męsku i z werwą. Pojawiająca się po niej ballada jazowa uspokaja emocje i łagodzi bicie serca. Po niej następuje stylowo zagrany rhythm and blues, gdzie ponownie Hiromi demonstruje swoje wielką świadomość rytmiczną. „Kanon” Pachelbela zaczyna się sonorystycznymi efektami – zresztą większość utworów Hiromi lubi zaczynać preparacją fortepianu – by potem, po klasycznym niemal odegraniu znanego schematu akordowego, zaskakująco nawiązać do pianistyki Corei. Teraz pojawia się ponownie quasi stride piano, tym razem kompilowane z alegorią estetyki nowoorleańskiej, a po nim następuje wolny, rozswingowany utwór o charakterze impresjonistycznym. Koncert kończy żartobliwie potraktowana kompozycja, którą Hiromi rozbawia publiczność. Po owacjach zagrała jeszcze piękną balladę, pokazując jeszcze raz swoją wielką wrażliwość. Brawo.
Tekst: Piotr Kałużny
Recenzja ukazała się w numerze 8/2011 miesięcznika Muzyk.12
Strona internetowa artystki: www.hiromimusic.com