W przyszłym roku grupie Deep Purple stuknie pięćdziesiątka, bez wątpienia wygrali i wyśpiewali swoją muzyką kawał historii światowego rocka, a i teraz ciągle mają miliony fanów. Ich ostatni, dwudziesty krążek studyjny, z wielce wymowną okładką, na której pomieszczono pierwsze litery nazwy zespołu wtopione w znak nieskończoności, nie jest w żadnym razie odcinaniem kuponów i jakąś nową wersją znanych utworów formacji. Spośród dziesięciu utworów jest tylko jeden doskonale znany, nazywa się „Roadhouse Blues” i był przebojem grupy The Doors… Z pierwszego składu formacji pozostał jedynie perkusista Ian Paice, ale od wielu lat nikt do grupy nie doszedł, ani nie odszedł. Dziennikarze skrupulatnie obliczyli, że łączny, liczony w tym roku wiek członków Deep Purple wynosi 340 lat, z czego poza statystyką nic nie wynika. Jeśli jednak ktokolwiek chciałby znaleźć na tym albumie utyskiwania na starość i płynące z niej niedogodności, srodze się zawiedzie. Wręcz przeciwnie, panowie tryskają dobrym samopoczuciem, radością wspólnego muzykowania i możliwością przekazywania pozytywnej energii młodszym i starszym od siebie słuchaczom. Producentem krążka jest Bob Ezrin, który z Deep Purple współpracował przy poprzednim, liczącym już cztery lata albumie „Now What?!”. Tamten brzmiał jednak zupełnie inaczej, jak dla mnie trochę za bardzo koturnowo, z patosem i nadmiernym przytupem, a ten jest potraktowany bardziej kameralnie, żeby nie powiedzieć, po ludzku. Sporo tu ciekawych pomysłów na poszczególne utwory, widać, że Ezrin nie próżnował i za konsoletą sporo działał. Czasem może nawet za dużo chciał osiągnąć. Po co momentami zagłuszał solistę, nie umiem zgadnąć. Miło mi stwierdzić, że Ian Gillan ciągle jest dobrym wokalistą, choć rzecz jasna daleko mu do formy demonstrowanej lata temu. Najciekawsze dwa utwory to „Time for Bedlam” oraz „One Night in Vegas”, za to dłużył mi się „Get Me Outta Here”. Od strony instrumentalnej członkowie Deep Purple są ciągle w nienagannej formie. Album „Infinite”, czy właściwie „InFinite” został wydany jako forpoczta rozpoczęcia wielkiej, obliczonej przynajmniej na dwa lata trasy koncertowej, „Long Goodbye Tour”, ale ja bym tej nazwy nie traktował do końca zobowiązująco! Kto ich tam wie!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa zespołu: www.deeppurple.com
Recenzja ukazała się w numerze 8/2017 miesięcznika Muzyk.