Każda szanująca się telewizja na świecie ma swoje programy, których głównym celem jest szukanie nowych, zdolnych twarzy. Najpopularniejszym i bez wątpienia najlepszym z nich jest „American Idol”. W każdą jego edycję wkłada się naprawdę niezłe pieniądze, kandydaci są oglądani przez prawdziwych fachowców, często kompletnie nieznanych publiczności i wygrywają niemal zawsze ci, którzy mają ogromne szanse na zrobienie kariery, a przynajmniej zwrócą z nawiązką wyłożone pieniądze sponsorów. W ten sposób Amerykanie nagle poznali młodego, bardzo przystojnego i młodziutkiego (rocznik 1993) chłopaka z Północnej Karoliny o nazwisku Scotty McCreery. Zdumiewa tempo tej nieco sztucznie poczętej kariery. Finał „Idola” miał miejsce w maju 2011 roku, młody człowiek natychmiast z innymi finalistami ruszył w trasę po USA, a już z początkiem sierpnia ukazał się jego pierwszy singiel. Jesienią odbyła się premiera pierwszego krążka z dwunastoma piosenkami, „Clear As Day”. Album wskoczył na pierwsze miejsce Top 200 Billboardu i listy country, a w styczniu tego roku przyznano jej statut platynowej, sprzedano ponad milion egzemplarzy! Mało tego, w kwietniu otrzymał nagrodę za najlepszy debiut od Academy of Country Music. Cud? Niezupełnie, bo za wszystkim stoi genialny producent, Mark Bright, który w nieodległej przeszłości wylansował inną laureatkę „Idola”, Carrie Underwood. Bright związany równie silnie z czołówką country jak też popu i country, wyraźnie postawił na młodzieńca o silnym, głębokim i już dojrzałym głosie. Wynalazł mu świetnych dwanaście piosenek, włącznie z przebojem Keitha Urbana, „Walkin’ the Country”, tytułową balladą i znakomitym przebojem „I Love You This Big”, które w pełni uwidoczniły możliwości młodego człowieka. Tu oczywiście nie ma śladów jakichś wybitnych poszukiwań artystycznych, ale też miało być po prostu lekko, łatwo i przyjemnie, co się zresztą doskonale udało. Podkłady zostały nagrane z udziałem czołówki instrumentalistów z Nashville, a resztę załatwił już sam najbardziej zainteresowany. Ma ogromny wdzięk i jest tak urodziwy, że kochają się w nim jego rówieśniczki, ich mamy i babcie. Nieprawdopodobna machina reklamowa została uruchomiona natychmiast, więc o swoją przyszłość Scotty może być raczej spokojny, nie zginie w tłumie.
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artysty: www.scottymccreery.com
Recenzja ukazała się w numerze 5/2012 miesięcznika Muzyk.