O tym, że Grzegorz Tomczak pisze wspaniałe piosenki, zapewne wiedzą wszyscy, którzy je znają. Jestem od wielu lat jego zaprzysięgłym admiratorem i dla mnie zawsze ich za mało. Gdybym miał sporo pieniędzy, zrobiłbym wszystko, by nie robił niczego, poza pisaniem, śpiewaniem i nagrywaniem własnych utworów. Teraz ukazał się jego kolejny krążek, poświęcony w całości paniom. Jak sam pisze, „Kobiety były inspiracją dla tej płyty. To one są bohaterkami piosenek, taki bukiet niewiast realnych i wymyślonych, z życia i z poezji”. Ktoś może wzruszyć ramionami i powiedzieć, że trudno o coś bardziej oczywistego i prostszego, niż pisane przez mężczyzn teksty o kobietach. Jeśli brać pod uwagę „zwykłe” piosenki, jakich pełno, to prawda, ale w wypadku Tomczaka zawsze chodzi o strofy wyjątkowe. Udowodnił już wielokrotnie, że w takich kruchych, niezwykle delikatnych opowieściach o stanie duszy, jest znakomitym i wielce wrażliwym obserwatorem. Szczerze mówiąc, to przecież na ich odkrywaniu i odpowiednim opisywaniu, polega różnica między poetą a przeciętnym układaczem rymów. Tu tych opowieści jest czternaście, każda o czymś innym, nawet jeśli kilka z nich traktuje o różnych aspektach miłości. W sposobie pisania, w metaforach, czasami przypomina mi Tomczak Leśmiana i Tuwima. Nic w tych wierszach zbyt ckliwego ani przegadanego się nie uświadczy, nie ma jednego zbędnego słowa! Podobnie oszczędna jest świetnie okraszająca te wiersze muzyka. Pełni blasku przydaje jej znakomita, w większości zbiorowa aranżacja, oparta zaledwie na kilku instrumentach. Jednak gdy się ma tak świetnych muzyków, jak pianista Dawid Troczewski, kontrabasista Zbigniew Wrombel, akordeonista Jarosław Buczkowski i gitarzysta Grzegorz Kopala, podkłady są wręcz gęste od dźwięków i emocji. Świetnym pomysłem pana Grzegorza było pozyskanie do współpracy Iwony Loranc, niezwykle ciekawej piosenkarki, którą zapamiętałem z niegdyś wygranego przez nią konkursu piosenkarzy studenckich w Krakowie. Doskonale odnalazła się w subtelnościach Tomczaka i idealnie się wzajemnie uzupełniają. Ona śpiewa dojrzałym, pełnym głosem, on głównie półgłosem, ale właśnie ten pomysł stwarza niezwykły klimat całości. Czasem śpiewają razem, kiedy indziej osobno. Najwspanialszy utwór to bez wątpienia „Telefon do M.” – osadzone mocno w stylu Astora Piazzolli tango – poświęcone matce, do której zadzwonić z oczywistych powodów już nie sposób, bo dawno odeszła, choć tak by się chciało… Piękna płyta!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strony internetowe artystów: www.iwonaloranc.pl / www.facebook.com/grzegorztomczakoficjalnie/
Recenzja ukazała się w numerze 1/2018 miesięcznika Muzyk.