Pan Piotr podobno pierwszy raz widział recital Wojciecha Młynarskiego w wieku trzynastu lat. Już wtedy, jak twierdzi, ogromnie go przeżył i zakochał się w jego mądrych tekstach na całe życie. W Częstochowie, gdzie był dyrektorem teatru, spotkał trójkę młodych, zdolnych i jazzujących muzyków, tworzących zespół Taj MahaLisa Trio, którzy z powodzeniem namówili go do zrobienia recitalu, w całości złożonego z tekstów genialnego poety. Wbrew temu, co się na ten temat wypisuje, wybór piosenek nie był dla pana Piotra specjalnie trudny. „Kocham wszystko, co Wojtek napisał, na początek wybrałem kilkadziesiąt utworów. Gdy usiadłem z muzykami i zaczęliśmy improwizować, szybko okazało się, że większości z nich nie podołam wokalnie, więc propozycje odpadały jedna po drugiej. Tak więc selekcja przebiegła dość sprawnie”. Trzeba koniecznie podkreślić, że muzycy do tego zadania przystąpili z największą ochotą. Bardzo ciekawe aranżacje, do tego ogromnie odbiegające od utartych, opartych głównie na fortepianie, napisał gitarzysta Michał Walczak, a jego koledzy, gitarzysta akustyczny i rezofoniczny Krzysztof Niedźwiecki, a także grający na trąbce, akordeonie i instrumentach perkusyjnych Paweł Surmacz, idealnie odnaleźli się w tym materiale. Nawiasem mówiąc, sam Młynarski też czasem korzystał z akompaniamentu czołowych polskich jazzmanów, z Adamem Makowiczem na czele. Po dwóch latach entuzjastycznie przyjmowanego przez publiczność recitalu na estradzie, postanowiono wydać go w wersji płytowej. Zdecydowaną większość pomieszczonych tu utworów znamy, ale jest kilka mniej popularnych, jak choćby „Dobranoc panu, panie Bzowski”, ze starego serialu telewizyjnego. Pan Piotr postanowił nagrać również kilka znakomitych tłumaczeń mistrza. „Niegdysiejsze pogrzeby” i „Testament” Brassensa, a przede wszystkim „Idź swoją drogą”, czyli „My Way”, są świetną próbką translatorskich możliwości Młynarskiego. Piotr Machalica, wytrawny aktor, jest jak zwykle oszczędny w swoich interpretacjach, ceniąc sobie wrażliwość i inteligencję słuchacza. Wyraźnie woli nie dopowiedzieć, niż przesadzić z narzucaniem swojego rozumienia znaczeń tekstu. Świadom niedostatków wokalnych nie szarżuje, umiejętnie wykorzystując swoje możliwości. Pięknie solistę uzupełnia Taj MahaLisa Trio, współtworząc sugestywne, muzyczne widowisko. Naprawdę Młynarskiego nigdy dość! Jaka szkoda, że teraz ze świecą trzeba poszukiwać mądrych, poetyckich tekstów, które wzruszają, bawią i świetnie opisują rzeczywistość! Dlatego też radzę słuchać jego poezji w dobrych interpretacjach, póki jeszcze w zielone gramy…
Tekst: Marcin Andrzejewski
Recenzja ukazała się w numerze 12/2019 miesięcznika Muzyk.