Przedstawianie obu panów w naszym miesięczniku byłoby nieporozumieniem, bo kto ich w środowisku nie zna? John, niespokojny artystycznie duch, obecny w Polsce w różnych formacjach muzycznych od kilkudziesięciu lat, spotkał Wojtka Mazolewskiego, świetnego basistę i kontrabasistę, już jakiś czas temu. Obaj są niezwykle utalentowanymi muzykami, kompozytorami i mają niebywałe doświadczenie. Od momentu ich artystycznego spotkania wtajemniczeni nie mieli wątpliwości, że ich pełny wspólny projekt musi wystrzelić prędzej lub później. Właśnie się zmaterializował i ukazał na rynku w postaci albumu firmowanego nazwiskami obu zainteresowanych. Autorem zawartych na nim czternastu utworów jest John Porter, ale Wojtek Mazolewski wniósł do nich tak dużo, że trzeba mówić o dwóch autorach. Nie jestem pewny, czy takie określenie jest właściwe, ale to właśnie ten drugi wydaje się dyrygentem całego przedsięwzięcia. Główną inspirację muzycy czerpali z mieszanki amerykańskiego bluesa i brytyjskiego rock’n’rolla. Połączenie oczywiście nie jest nowe, sprawdziło je w swoich poczynaniach wielu muzyków, ale końcowy efekt, jak zwykle zresztą, zależy od tego, jak się ten pomysł wykorzysta. Akurat ci panowie wycisnęli z niego wszystko, co się dało. Obaj proponują coś, na czym się świetnie znają, w dodatku słychać, że znakomicie się wzajemnie inspirują i uzupełniają. Być może znajdą się słuchacze, którym krążek wyda się zbyt wykoncypowany, ale podobne połączenie muzycznej klasyki z nowoczesnością jest bardzo ciekawe. Jest tu blues-rock, a niektóre rozwiązania wydają się wzięte wprost z delty Missisipi, choć nie brakuje też ballad. Bywa nawet psychodelicznie, jak w „Melancholii”, w której jest mowa o ostatnim dniu na Ziemi. Niesamowicie brzmi „Driver”, z przesterami i przeraźliwie rzężącymi riffami, spore wrażenie robi również „1-2-3 and…” z wplecioną w podkład harmonijką ustną. Jest też miejsce na jazz i akustyczny rock. Teksty Johna są proste i zwięzłe, przez co idealnie pasują do koncepcji krążka. Rzecz została nagrana w kwartecie, bo głównym twórcom towarzyszą także doskonale w środowisku rozpoznawani, gitarzysta Piotr „Rubens” Rubik i perkusista Tomasz „Harry” Wadowski, których udział w sukcesie albumu jest bezdyskusyjny. Ten krążek jest dopracowany w każdym szczególe i naprawdę słychać w każdej sekundzie nagrania, że tę przyjemność tworzyli dla słuchaczy artyści nietuzinkowi!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strony internetowe artystów:
www.facebook.com/wojtekmazolewskiquintet/
www.facebook.com/john.porter.14224
Recenzja ukazała się w numerze 7/2019 miesięcznika Muzyk.