Cohen w latach 2012-2013 zajęty był głównie trasą promocyjną związaną z wydaniem albumu „Old Ideas”. 12 września 2012 roku dał w w O2 Arena w Dublinie koncert, który uwieczniono na trzech płytach CD i jednej Blu-ray. Na płytach CD znalazło się w sumie trzydzieści utworów, tyle samo umieszczono na płycie wizyjnej. W powszechnej opinii stary wyga, który niedawno ukończył osiemdziesiątkę, nigdy jeszcze nie był w takiej formie, jak właśnie podczas tej trasy, a w Dublinie, gdzie należy do grona uwielbianych artystów, przyjmowano go entuzjastycznie. Zanim posłuchałem sobie swoim zwyczajem płyt CD najpierw na słuchawkach, obejrzałem zapis tego koncertu na Blu-ray. Co tam dużo mówić, byłem zauroczony. Przede wszystkim Cohen, bądź co bądź starszy pan, nie bawi się wspomaganiem swego recitalu dymami, tancerzami, fruwającą estradą, schodami i tym podobnymi głupotami. Jemu to po prostu kompletnie niepotrzebne. Ma ludziom coś istotnego do powiedzenia i wie, że tylko tacy przyjdą na spotkanie z nim. Oczywiście nie stoi jak kołek. Często klęka na derce rozpostartej na środku estrady, zamyka oczy i zdaje się być sam na sam ze światem własnej poezji i jej bohaterami. Kilkakrotnie bierze do ręki gitarę, w jakimś momencie bawi się małym keyboardem i to wszystko. W zapowiedziach nie stroni od żartów, ale czasem, zdając sobie sprawę z wieku i jasnych ograniczeń, używa sformułowań typu: „nie wiem, czy jeszcze się kiedykolwiek zobaczymy, zanim na dobre odejdę, zanim się z wami pożegnam.” Teraz bardziej śpiewa, niż po swojemu mruczy, swoim szalenie męskim, urzekającym głosem. W Dublinie starał się nie ograniczać repertuaru, śpiewając wiele swych najsłynniejszych pieśni, z „Dance Me To the End of Love”, „In My Secret Live”, „Hallelujah”, „Suzanne”, „The Gypsy’s Wife”. Ogromną niespodzianką było jego wykonanie „Save the Last Dance for Me”, którą kiedyś wylansowała Emmylou Harris, a z nim refren śpiewała cała sala. Cohen jest charyzmatycznym artystą mającym ogromny kredyt zaufania, który potrafi wzruszać i zmuszać do przemyśleń jak mało kto. Jeśli nie traci takiej umiejętności w obliczu tłumów na widowni i zdaje się do każdego zwracać osobno, to świadczy o jego najwyższym kunszcie wykonawczym. Do tego ma teraz rewelacyjny, międzynarodowy zespół muzyczny i trzy znakomicie śpiewające panie. Świetny album. Trochę drogi, ale wart każdej wydanej na niego złotówki!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artysty: www.leonardcohen.com
Recenzja ukazała się w numerze 3/2015 miesięcznika Muzyk.