W rodzimych Stanach Zjednoczonych tego wykonawcy nikomu przedstawiać nie trzeba, to jeden z najbardziej popularnych i najlepiej zarabiających artystów. Jak jednak wiadomo, pieniądze niekoniecznie muszą iść ze szczęściem w parze, więc ten ogromnie przystojny czterdziestolatek, na dodatek osobowość telewizyjna o ustalonej renomie, ma za sobą nie do końca udany zeszły rok. Chodzi o jego rozstanie z żoną, Mirandą Lambert. Wydawało się, przynajmniej na zewnątrz, że to udany związek, bo nie tylko razem mieszkali, ale i pracowali, ona śpiewała na jego płytach i odwrotnie, aż nagle wydali oświadczenie, że kończą wspólny spacer przez życie, że nie są dziećmi i proszą o uszanowanie swoich decyzji. Dobrze, w takim razie ja też nie będę komentował. Trudno jednak nie dodać, że szybciutko, może nawet od razu, Blake pocieszył się zupełnie nową damą u swego boku, zresztą w środowisku doskonale znaną, bo chodzi o Gwen Stefani. W mediach plotkarskich zahuczało, nastąpiły jakieś słowne utarczki… Pewnie o tym wszystkim nie wspomniałbym, gdyby nie fakt, że ten, już dziesiąty w karierze krążek, „If I’m Honest”, Shelton uważa za osobiste rozliczenie z upadkami i wzlotami zeszłego roku. Jak mu to wyszło od strony artystycznej? Według mnie co najmniej dobrze. Piętnaście piosenek pisało spore grono autorów, udział własny Sheltona ograniczył się do współtworzenia trzech utworów. Jednak akcenty mówiące o rozterkach wokalisty są rzeczywiście mocno słyszalne, pod warunkiem, że słuchacz już coś o tym słyszał. W Stanach sprawa była głośna, więc nie ma problemu, a pozostałym muszą wystarczyć naprawdę ładne teksty, mówiące między innymi o rozstaniu dwojga dojrzałych ludzi. Z muzycznego punktu widzenia nie ulega wątpliwości że to country, czasem co prawda zgrabnie ozdobione popem albo rockiem, ale w sumie całego krążka słucha się naprawdę dobrze. Odrobinę specyficzny, mocny i zdecydowany głos Blake’a, jak zwykle nadaje całości męskiego charakteru. Producentem został jego długoletni współpracownik, przy tym doświadczony na polu country jak mało kto, Scott Hendricks. Obaj panowie zdecydowali, że grono muzyków przy nagraniu będzie potężne, aż kilkudziesięcioosobowe. Szczęśliwie to nie jest orkiestra grająca cały czas razem. Parę utworów mocno klei się do uszu i trudno się od nich odrywa. Jedna piosenka, „Green”, to nowa wersja przeboju utrwalonego na krążku „Startin’ Fires” z 2008 roku. Poza tym „Go Ahead and Break My Heart” jest duetem z nową kobietą jego życia, natomiast „Doing it to Country Song” Blake wykonuje z ciągle świetnie śpiewającą grupą weteranów, Oak Ridge Boys. Według mnie to nie jest płyta wyłącznie dla słuchaczy, którzy się w ostatnim czasie rozwiedli, nawet zupełnie nie! No.1 na liście Billboardu też na to wskazuje.
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artysty: www.blakeshelton.com
Recenzja ukazała się w numerze 8/2016 miesięcznika Muzyk.