Podwójny album zespołu HooDoo Band przywołuje świat muzyki funky, soulu i bluesa lat osiemdziesiątych minionego wieku. Zawarta na nim treść słowna i muzyczna doskonale odzwierciedla tendencje wyrazowe i emocjonalne, jakie towarzyszyły tej twórczości w owym czasie. Przede wszystkim, wykonawcy nasycają silnie swoimi interpretacjami – wyrażaną głosami lub za pośrednictwem instrumentów – ekspresję prezentowanej narracji dźwiękowej. Po drugie, pulsacje piosenek są wyraźnie zarysowane i inspirują słuchaczy do reakcji ruchowych. Po trzecie, wykorzystane do nagrania instrumentarium przynależy do zbioru akustycznego i elektrycznego, a jak wiemy, narzędzia te mają bogatsze spektrum alikwotowe i pozwalają w efekcie osiągnąć znacznie większą i głębszą przestrzeń akustyczną. Po czwarte, interpretacje i aranżacje utworów doskonale obrazują artykulacyjne i napięciowe zamysły artystów amerykańskich zafascynowanych idiomem nowoorleańskim. Po piąte, obu płyt słucha się z satysfakcją, jaka pojawiała się często onegdaj, gdy tzw. muzyka popularna nie była jeszcze tłem w mediach, supermarketach i nie stanowiła wyłącznie towaru, na którym można, a zatem i trzeba zarobić. Propozycja HooDoo Bandu zadziwia mnie tak świetnym wskrzeszeniem idei twórczych nieobecnych na naszym rynku fonograficznym od kilkudziesięciu lat. A nie jest to tylko powrót do przeszłości. W tych kompozycjach, zapisanych w studiu nagraniowym, lub zarejestrowanych podczas koncertu, mieści się taka ilość energii, że mogła by ona wypełnić efektywnie wiele innych, pozbawionych takiej mocy projektów. W efekcie dwa krążki formacji HooDoo Band wywołały we mnie same pozytywne odczucia i usatysfakcjonowały pod względem estetycznym.
Tekst: Piotr Kałużny
Internet: www.facebook.com/hoodooband1
Recenzja ukazała się w numerze 3/2010 miesięcznika Muzyk.