To nieprawda, że wszyscy słuchamy wyłącznie nowości płytowych. Właśnie z myślą o tych, którzy lubią także najlepsze krążki nagrane kilkadziesiąt lat temu, uczyniono reedycję słynnego w swoim czasie krążka, nagranego przez Halinę Kunicką w 1978 roku. Wszystko zaczęło się od towarzyskich spotkań w domu państwa Kydryńskich. Pan domu, Lucjan, był nieodżałowanej pamięci znakomitym dziennikarzem muzycznym i konferansjerem, a jego żona, Halina Kunicka, jedną z najciekawszych piosenkarek. Kiedyś przy okazji odwiedzin jednego z najczęstszych gości, Wojciecha Młynarskiego, padła propozycja nagrania płyty, w której wszystkie piosenki mówiłyby o kondycji kobiety, pokazanej z punktu widzenia dziewczyny oczekującej miłości, kochanki, żony, matki i teściowej. Kobiety gotowej w imię ratowania związku na każde poświęcenie, jak i tej, którą rzeczywistość przerasta. Wystarczą niektóre tytuły: „Moje serce jest wolne”, „Czas małżeńskiej niepogody”, „Oj, rzucić to wszystko”, „Spóźniłam się na swój ślub”, „Bossa nowa dla teściów”. Całość kończy jednak utwór „Gdybym miała zaczynać od nowa”, w którym okazuje się, że w swoim życiu bohaterka całej historii, mimo wielu smutnych wydarzeń, nie zmieniłaby niczego. Teksty Młynarskiego są jak zwykle znakomite, w dodatku napisane z ogromną wiedzą na temat kobiecej psychiki. Muzykę napisał Jerzy Derfel, ówczesny akompaniator Młynarskiego, a do tego kompozytor większości jego repertuaru. O dziwo, jego aranżacje dzisiaj wcale nie trącą myszką! Zgodnie z tytułem, każda godzina ma inny charakter, odcinając się tekstowo jak i muzycznie od pozostałych. W osobie Haliny Kunickiej ten materiał znalazł idealną interpretatorkę, która wykorzystała każdą szansę na stworzenie wręcz teatru piosenki. Obdarzona szerokimi możliwościami wokalnymi potrafi być delikatna, uwodzicielska, zadziorna, waleczna, bądź zrezygnowana, Kunicka naprawdę była czołową wokalistką tamtych lat. Ten krążek jest wyłącznie reedycją, niczego nie dogrywano, ani nie zmieniano. Tym większe gratulacje należą się piosenkarce, autorom, muzykom, realizatorom i wszystkim pracującym nad tym projektem, bo wykonali świetną, szalenie profesjonalną robotę, która w dodatku wcale się nie zestarzała. Prawdy zawarte w tekstach będą aktualne zawsze, warstwa muzyczna również pozostała interesująca, a nawet przebojowa i gdyby tylko stacje radiowe chciały, mogłyby na nowo ten album wylansować. Tylko czy komuś na tym zależy?
Tekst: Marcin Andrzejewski
Recenzja ukazała się w numerze 12/2018 miesięcznika Muzyk.