Ogromna przed kilkunastu laty popularność Gorana Bregovica, zmalała u nas do rozsądnych rozmiarów, ale teraz ilość entuzjastów bałkańskiego artysty może znów gwałtownie wzrosnąć. Wszystko za sprawą jego najnowszego albumu, który znalazł się na rynku jeszcze w zeszłym roku. Tym razem inspiracją Gorana stało się jego rodzinne Sarajewo, miasto rzeczywiście niezwykłe. Przecinają się w nim trzy wielkie religie i „trzy światy”, jak o sobie mówią chrześcijanie, Żydzi i muzułmanie. Jak wiadomo, mimo wszelkich różnic ten tygiel najczęściej zgodnie ze sobą koegzystuje, co nie znaczy, że nie dochodzi, łagodnie mówiąc, do napięć i manifestacji własnych odrębności. Pamiętamy tragedię, która stała się udziałem jego mieszkańców w nieodległej przeszłości. Pomysł Gorana polega na pokazaniu muzycznej wielokulturowości, w której każda ze stron ma dokładnie tyle samo do powiedzenia i zaproponowania pozostałym. Tu nie ma ważniejszych czy podległych, wszyscy są wobec siebie równi. Ton całości wyznaczają trzy utwory instrumentalne, w których jego Weddings and Funerals Orchestra, składająca się jak wiadomo głównie z dęciaków, jest wspomagana przez orkiestrę symfoniczną. Każda z tych kompozycji zawiera solo skrzypcowe, odpowiednio wschodnie, klezmerskie i typowo europejskie. Pomysł świetny, do tego przekaz ideowy prosty i czytelny, zwłaszcza w dobie wybuchających co chwila na świecie krwawych konfliktów. To, że kultura w ogóle, a muzyka w szczególności łączy zwaśnionych bardziej, niż jakiekolwiek działania polityczne, wiemy od zawsze. Oczywiście do wyobraźni przemawiają równie mocno piosenki, a wybrani przez Gorana wykonawcy są niezwykle wyraziści. Jest hiszpańska gwiazda Bebe, Algierczyk Rachid Taha, no i najbardziej przekonujący, zazwyczaj operujący na styku folku i rocka, Asaf Avidan z Izraela. To pieśniarze z wysokiej artystycznej półki, cieszący się nie tylko sławą, ale także wysokimi nakładami płyt. Wszystkie, bardzo ciekawe kompozycje, są oczywiście autorstwa Bregovica, który po raz kolejny udowodnił, że w bałkańskich klimatach nie ma sobie równych. Dla wszystkich, którzy je lubią, ten album będzie miodem na serce. Co prawda niektórzy znawcy tematu krzywią się, że generalnie napisana przez kompozytora muzyka nie ma nic wspólnego z Sarajewem i jest najbardziej zbliżona do tego, co grają i śpiewają serbscy Romowie, ale w niczym nie umniejsza to przyjemności słuchania tego krążka. Jedno wiem na pewno: Goran Bregovic jest w wielkiej formie!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artysty: www.goranbregovic.rs
Recenzja ukazała się w numerze 3/2018 miesięcznika Muzyk.