Jeszcze dwa lata temu George Strait, „król country”, człowiek, który 60 razy gościł na szczycie list Billboardu, zapowiadał niemal ze łzami w oczach, że chce się zająć innymi rzeczami niż estradą i przechodzi na emeryturę. W postanowieniu wytrwał kilka miesięcy, po czym znienacka nagrał swój 29. album studyjny, przy wydatnej pomocy syna, o wdzięcznym imieniu Bubba. Na albumie „Cold Beer Conversation” znalazło się trzynaście utworów, w tym cztery współautorstwa ojca i syna. Album, wyprodukowany do spółki przez George’a i Chucka Ainlay’a, jest kolejnym, bardzo dobrym w dorobku Straita. Nastrój zmienia się co chwila, trzynaście piosenek to trzynaście różnych opowieści i klimatów muzycznych. Rzeczy puszczonych, albo stworzonych po to, by wypełnić czas, tu zwyczajnie się nie znajdzie, ostatecznie pozycja i tytuł króla na to nie pozwala w żadnym wypadku. Strait zawsze był przedstawicielem głównego nurtu country i tak też jest teraz. Oczywiście umiejętnie dozuje nastrój i emocje, także muzyczne, nie brakuje nawet rzeczy tekstowo, a po trosze również muzycznie różnych, czasem ociera się o western swing, folk, pop i rytmy bardziej mocne, ale w sumie to wciąż country, za jakim zdecydowana większość zwolenników tego stylu bardzo tęskni. Nawet dla kogoś, kto go nie zna, natychmiast jasny się staje powód jego ogromnej popularności. George Strait śpiewa o codzienności i ani mu w głowie poruszać wydumane tematy podsycane bólami egzystencjalnymi. Czyni to ładnym, ale dość potoczystym językiem, właśnie po to, by nie czynić dystansu między sobą, a szeregowym słuchaczem. Z nim może się utożsamiać niemal każdy, niezależnie czy mieszka w USA, czy gdziekolwiek w świecie. Historyjka czasem dotyczy topienia smutków w piwie, kiedy indziej poważniejszych kwestii męsko-damskich, a momentami zupełnie poważnych, jak zmiany klimatu i przewały cwaniaków z Wall Street. Śpiewa też o swoich własnych przeżyciach, na przykład niedawno zmarłym ojcu, wcale nie przydając mu cech herosa. Ktoś, kto ma kłopoty małżeńskie, także tu odnajdzie radę. Słychać od razu, że ze Straitem pracują najlepsi muzycy i ludzie odpowiedzialni za nagrania. Już wiadomo, że w tym roku odpoczynek będzie dzielił z występami w reprezentacyjnej Las Vegas Arena, za każdym razem dla 20,000 widzów, a może wystąpi nie tylko tam? Zobaczymy!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artysty: www.georgestrait.com
Recenzja ukazała się w numerze 1/2016 miesięcznika Muzyk.