Jeśli chodzi o Arethę, nie potrafię być do końca obiektywny. Przed laty rozkoszowałem się jej znakomitym albumem, na którym nagrała na żywo z chórem w kościele prezbiteriańskim standardy muzyki gospel. Mówiono o niej wtedy, że jest jedyną godną sięgnięcia po tytuł „królowej serc”, jaki po śmierci niezapomnianej Mahalii Jackson ciągle nie został zajęty. Tym razem Aretha jest inna od tamtej, sprzed lat, przede wszystkim starsza i bez wątpienia artystycznie jeszcze dojrzalsza. Teraz ma już zdecydowanie bardziej fascynujący, chropawy, żeby nie powiedzieć, zachrypnięty głos. Pozostała jej za to niebywała wyobraźnia muzyczna, która podpowiada jej bezbłędnie co i jak wykonywać, jest w wielkiej formie. Na swoim już 38. albumie studyjnym, Franklin sięgnęła tym razem nie po utwory premierowe, tylko po covery nagrane przez słynne wokalistki. Przy takim doborze materiału widać, że mogła interpretacyjnie poszaleć i zaprezentować swoje wersje, które mają bardzo mało wspólnego z oryginałami. W dwóch wypadkach przezornie umieszczono nawet napis, że to „jej” wersje. Zapału dodawali gwieździe w studiu głównie młodzi muzycy i producenci, wśród nich na przykład raper Andre 3000 czy Harvey Mason. Głównym producentem był jednak zaprzyjaźniony od lat z Franklin, Clive Davis. Dzięki nim, ale głównie dzięki jej talentowi, nawet z mniej interesujących piosenek powstały perełki. Rolling In the Deep,utwór niegdyś śpiewany przez Adele, teraz stał się przejmującą pieśnią, podobnie jak „Midnight Train to Georgia”, w którym grupa Gladys Knight & the Pips nie potrafiła odnaleźć niczego wielkiego. Najbardziej ciekaw byłem jej wersji hitu Barbry Streisand, „People”. Aretha śpiewa to absolutnie inaczej, ale na pewno nie gorzej, niż słynna koleżanka po fachu. Nawet „Teach Me Tonight”, utwór wykonywany w swoim czasie przez inną gwiazdę, Dinah Washington, Franklin wykonuje z takim smaczkiem i biglem, że wygrywa w tym artystycznym starciu zdecydowanie. Słychać przede wszystkim soul, ale także rhythm&blues, momentami nawet disco, lecz na przykładzie tej wspaniałej wokalistki widać, jak mało znaczą etykietki, jak o wszystkim na szczęście decyduje talent i pomysł. Ten krążek nie będzie miał mnóstwa nabywców, ale jeśli interesuje Państwa muzyka płynąca z potrzeby serca, proszę ją kupić.
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artystki: www.arethafranklin.net
Recenzja ukazała się w numerze 3/2015 miesięcznika Muzyk.