Ależ ten Willie ma niespożyte siły! Nagrać i wydać trzy albumy studyjne w ciągu roku? Być może z marketingowego punktu widzenia nie jest to najlepszy pomysł, bo sprzedaż nie może bić rekordów, ale widocznie sam zainteresowany ma inne spojrzenie. „December Day” zapowiada cały cykl krążków pod wspólną nazwą Willie’s Stash. Będą to płyty wspominkowe, ich celem jest przypomnienie piosenek towarzyszących mu od dzieciństwa, jak i późniejszych, napisanych nierzadko przez siebie. Willie wespół ze swą siostrą Bobbie, uczyli się muzyki najpierw pod okiem dziadków. Wiadomo, ona została pianistką, on gitarzystą i wokalistą. Od 1973 roku Bobbie gra w jego zespole, więc razem nieustannie jeżdżą razem. Często podczas wojaży ona wyciąga małe przenośne pianinko, on gitarę i zaczynają śpiewać piosenki sprzed lat, różne standardy, albo jego własne. Teraz po prostu postanowili cały ten materiał nagrać, często po raz pierwszy, i wydać na płytach. Na tym pierwszym albumie znalazło się kilka piosenek naprawdę zaskakujących. Choćby „Mona Lisa”, „Alexander’s Ragtime Band” i „What ‘ll I Do”, ale dla mnie największą ciekawostką był utwór Django Reinhardta, „Nuages”. Ciekawe, ile jeszcze odkryć z tego schowka znajdzie się na następnych albumach z tej serii! „December Day” trwa godzinę i zawiera osiemnaście pozycji. Jak zwykle Willie śpiewa wszystko po swojemu, a towarzyszy mu jego własny zespół, z którym jeździ w trasy. Jedno nagranie wzięto z nie tak dawnej przeszłości, gra w nim na basie Bee Spears, zmarły już bodaj trzy lata temu muzyk Nelsona. Wszystko jest pomyślane i zagrane bardzo porządnie, Willie jak zawsze śpiewa po swojemu, jak mówią muzycy przez kreskę taktową, ale tym razem zabrakło mi jakichś ciekawszych aranżacji, czegoś bardziej interesującego od strony czysto muzycznej. Byłoby dużą przesadą i wielką niesprawiedliwością twierdzić że mistrz przynudza, ale jego, takiego właśnie, już doskonale znam. Jestem zaprzysięgłym fanem Nelsona i z całą pewnością kupię każdy jego następny krążek, wolałbym jednak na nim znaleźć nieco więcej smakowitości…
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artysty: willienelson.com
Recenzja ukazała się w numerze 3/2015 miesięcznika Muzyk.