Wojciech Waglewski jest nie tylko znakomitym gitarzystą i kompozytorem, ale też ogromnie wrażliwym człowiekiem. Słyszałem kiedyś jego długi, radiowy wywiad. Mówił, że nie interesuje go słowny blichtr i muzyczna maszynka do robienia przebojów. Twierdził, że skoro nie wie ile czasu otrzymał na realizację swoich pomysłów w sztuce, nie powinien się zajmować byle czym, tylko tematami naprawdę ważnymi. Do nich zaliczył przede wszystkim poszukiwanie prawdy i Boga. Jego najnowszy album, jaki nagrał w towarzystwie synów, Fisza i Emade, jest najwłaściwszym dowodem, że wówczas nie mówił bzdur pod publiczkę. Panowie podzielili się obowiązkami. Fisz wziął się za pisanie tekstów, ale kilka z nich wyszły również z pod pióra pana Wojciecha, tata za komponowanie muzyki, a Emade, wespół z Jackiem Trzeszczyńskim, podjął obowiązki producenta krążka. Wychodzi na to, że każdy robił to, na czym się najlepiej zna. W tekstach tych trzynastu utworów sporo jest głębokich odniesień do przemijania, do przechodzenia z wieku dojrzałego w starość, a w konsekwencji odchodzenia na tamtą, bliżej nieznaną stronę. Fisz i ojciec wcale nie mówią o tym cierpiętniczo, czy też z fałszywym smutkiem. Zauważając nieuchronność końca ludzkiego istnienia, potrafią o tym mówić pogodnie i normalnie. Po prostu tak jest i nic nas przed tym nie obroni, wszyscy podlegamy dokładnie takim samym prawom, choćbyśmy nie wiem jak się temu sprzeciwiali. Wojciech Waglewski napisał różnorodną muzykę wychodzącą z tradycji rocka, na którą składają się także blues, country a nawet gospel. Ciekawa, momentami bardzo gęsta faktura niepokojących dźwięków często ustępuje łatwiejszym, żeby nie powiedzieć przebojowym. Tu nie ma dwóch utworów nazbyt podobnych do siebie, każdy pisany jest w nieco innej konwencji, a przez to tworzy się ogromnie interesująca mieszanka. To już drugi rodzinny album Waglewskich, moim zdaniem ciekawszy, a przede wszystkim dojrzalszy od poprzedniego. Widziałem też koncert promujący ten krążek. Niezwykle przychylna reakcja publiczności dowodzi, że albumy dotykające spraw ważnych i najważniejszych mogą liczyć na zrozumienie naprawdę ogromnej części widzów, co szczególnie cieszy…
Tekst: Marcin Andrzejewski
Internet: www.facebook.com/waglewskifiszemade/
Recenzja ukazała się w numerze 5/2014 miesięcznika Muzyk.