Robben Ford to jeden z najwspanialszych gitarzystów dzisiejszych czasów. Gwiazda pierwszej wielkości na światowych scenach muzycznych. W pełni zasłużenie. Muzyk, który wspaniale porusza się w różnych estetykach dźwiękowych, głównie jazzowych, funkowych, rhythm and bluesowych i soulowych. Jego faworyzowanym jednak stylem jest szeroko rozumiany blues. To w jego konwencjach ten twórca, m.in. współzałożyciel zespołu Yellowjackets i członek formacji fusion Milesa Davisa, konsekwentnie nagrywa własne płyty. Kreuje na nich różne, własne rozwiązania w ramach stylów bluesowych. Komponuje, aranżuje, gra i śpiewa. Wypowiada się najczęściej w małych zespołach, triach, kwartetach i kwintetach. Omawiany album z tego roku stanowi dobry przykład jego głównych idei artystycznych. Dziesięć zamieszczonych na nim utworów, zarejestrowanych w kwintecie ze wspaniałymi muzykami: perkusistą Harvey Masonem, organistą Lary Goldingsem, basistą Davidem Pitchem i puzonistą Stephenem Baxterem, określa zakres zainteresowań Forda, które sięgając do najlepszej tradycji bluesowej, równocześnie jej się w jakiś sposób wymykają. A właściwie, lepiej byłoby napisać, w interesujący sposób ją poszerzają. Na krążku mamy zatem cale spektrum rozwiązań aranżacyjnych, pulsacyjnych i wyrazowych we współczesnym bluesie i jego okolicach. Doskonałe pod każdym względem.
Tekst: Piotr Kałużny
Strona internetowa artysty: www.robbenford.com
Recenzja ukazała się w numerze 6/2013 miesięcznika Muzyk.