Gdziekolwiek występują, czeka na nich komplet publiczności. Ich koncerty są starannie opracowane, świetne od strony muzycznej i wizualnej, pełne wyszukanych efektów, a najważniejsze, że zawsze grane na sto procent. Od momentu powstania muzycy zawarli porozumienie: pracujemy razem, a odejście kogokolwiek oznacza koniec grupy. Żaden z nich nie ma powodu, by je w najmniejszym stopniu kontestować. Wiosną postanowili zakończyć dekadę płytowego milczenia, wypuszczając raptem siódmy krążek w karierze, pod mało wyszukanym tytułem „Rammstein”. Z miejsca stał się sensacją, tylko w rodzinnych Niemczech w ciągu tygodnia znalazł 260,000 szczęśliwych nabywców, a w wielu krajach także wywindował się na szczyty notowań. W grupie panuje pełna demokracja, jako autorzy poszczególnych utworów figurują wszyscy członkowie formacji, choć wiadomo, że tak do końca nie jest. Jeśli chodzi o muzykę, specjalnego zaskoczenia być nie może, to w dalszym ciągu styl określany przez krytyków jako Neue Deutsche Härte. Prościej mówiąc oznacza on trans-metal. Muzycy z tej grupy są z wysokiej półki i jakiegoś niepotrzebnego walenia w gitary, charakterystycznego dla kiepskich konkurentów, tu się nie znajdzie. Słychać, że dorobili się własnego brzmienia, które w ramach określonego szyldu w niczym ich nie ogranicza, okazuje się, że metal w ich wykonaniu potrafi być melodyjny, a nawet ciepły. Być może jakiś udział w nowych poszukiwaniach ma, po raz pierwszy współpracujący z Rammsteinem jako producent, Olsen Involtini. Pewnie też jego decyzją było zaproszenie do towarzystwa w dwóch utworach Akademickiego Chóru i Orkiestry Symfonicznej Radia i Telewizji Białorusi. W tekstach nawiązań do ulubionych tematów miłośników metalu jest sporo. Opowieść o naprawdę wyrodnej matce sąsiaduje z historią kanibala umawiającego się z ofiarą na zabicie i konsumpcję. Oczywiście znalazło się również wyjątkowo otwarte zaproszenie do ostrego seksu męsko-damskiego. Są tematy poważniejsze, choćby kpiarska ocena USA jako kraju zatopionego w konsumpcji, czy kwestia pedofilii duchownych. Szczególnym oddźwiękiem spotkał się nie tyle tekst, co ryzykowny, dziesięciominutowy teledysk do utworu „Deutschland”, ukazujący historię Niemiec, widzianych jako kraj wielkiej cywilizacji, ale i najbardziej krwawego reżimu. „Germanio, nienawidzę cię i nie potrafię bez ciebie istnieć”, brzmi motto utworu. Dla zwolenników naprawdę ciekawie granego metalu i ostrych riffów, Rammstein jest nie do przecenienia!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Recenzja ukazała się w numerze 8/2019 miesięcznika Muzyk.
Strona internetowa zespołu: www.rammstein.de