Opowiadanie to wycinek czasu, historia bez początku i końca. Nie próbuje uchwycić całości, skupia się na wybranej chwili, podsuwając ją oku jak światłocień z obrazów Caravaggia. Wydobywa z mroku tylko jedną scenę i nie pozwala dostrzec niczego poza ramami wyznaczonymi przez wąską strugę światła. Jest nokturnem – najlepiej sprawdza się po zmierzchu, kiedy nocna lampka oświetla książkę, wyłączając resztę świata z pola widzenia.
Na pięć historii, zamkniętych w tomie opowiadań Kazuo Ishiguro, składają się migawki z życia muzyków na różnych etapach zawodowej kariery. Muzyka jest tu naturalną towarzyszką bohaterów, determinuje sposób postrzegania przez nich świata i wyznacza horyzont pragnień.
Zmienić to, co się kocha
Czy praca na scenie nieuchronnie skazuje prywatność na zagładę? W opowiadaniu otwierającym zbiór, Ishiguro stawia pytanie o możliwość ocalenia zwykłego życia przed blaskiem fleszy i regułami gry show-biznesu. Powracający na scenę idol sprzed lat porzuca wieloletnią partnerkę, bo nowa twarz u boku lepiej pasuje do wizji odradzającej się gwiazdy.
Bohater nie ma wątpliwości, jak kształtuje się relacja między tym, co publiczne i osobiste. To ostatnie jest jedynie dopełnieniem starannie wypracowanej tożsamości: wizerunku, który decyduje o być albo nie być ulubieńca tłumów. Nieprzystające zachowania, potrzeby, uczucia – miłość między małżonkami nie wygasła, a pożegnanie pary przybiera formę romantycznej wyprawy do Wenecji – należy stłumić i podporządkować wykreowanej postaci, zdobywającej zawodowe szczyty.
Płytoteka wspomnień
Piosenki z czasów młodości towarzyszą przyjaciołom, którzy po latach spotykają się w dość niecodziennych okolicznościach: przeciętność jednego z nich ma uratować małżeństwo pozostałej dwójki, niepotrafiącej docenić własnego sukcesu. Muzyka służy Ishiguro do budowania postaci – gatunkowe preferencje, studencka przynależność do różnych subkultur nadają każdej z nich określoną tożsamość – i rozciągania między nimi niewidzialnej nici powiązań. Wspólne słuchanie ulubionych nagrań sprawia, że dźwięki stają się tajemnym językiem, zbliżającym ludzi mimo upływu czasu.
Przenosząc bohaterów w przeszłość, muzyka jest jednocześnie przykrym znakiem niedotrzymanych obietnic, rozwianych nadziei i wygasłych pasji, para przyjaciół zatrzymuje czas w tańcu, a dobrze znana obojgu długość ulubionej piosenki wyznacza trwanie beztroskiej chwili.
Brzydki jak nieudacznik
Talent i sława nie zawsze idą w parze. Jedno może z powodzeniem istnieć bez drugiego – jedynie w słownikowej definicji rozgłos jest wynikiem ponadprzeciętnych zdolności. Lindy, aktorka porzucona przez amerykańskiego piosenkarza w pierwszym z opowiadań, wiedzie życie celebrytki, a właściwe małżeństwa, „osobowość gwiazdy” i odpowiednia dawka medialnej obecności umożliwiły jej dotarcie do punktu, w którym nigdy nie znajdzie się drugi bohater tej historii – wybitny jazzowy saksofonista.
Podstarzała gwiazda i muzyk o nieatrakcyjnym wyglądzie spotykają się w klinice chirurgii plastycznej: on chce się pozbyć twarzy, przeszkody, stojącej na drodze jego kariery, ona zatrzymać płynący czas i zachować swój największy atut – urodę. Konfrontacja z pragnieniami, które ucieleśnia druga osoba (muzyk zazdrości współtowarzyszce sławy, aktorka czuje niechęć wobec utalentowanego artysty), zmusza bohaterów do rewizji przekonań, budzi w nich niepewność co do słuszności obranej drogi.
Uliczny grajek, wychowany na muzyce przebrzmiałej gwiazdy, widzi jedynie chłodną kalkulację i wyrachowanie, rozziew między górnolotnymi tekstami piosenek amerykańskiego piosenkarza i cynizmem życiowych wyborów, ale Ishiguro jest daleki od jednoznacznych ocen. Czy można winić przeciętnego aktora za to, że chce osiągnąć sukces? Czy nie należałoby równie surowo spojrzeć na muzyka, którego wizja przyszłej kariery wabi pod skalpel? A może w obu przypadkach podporządkowanie się twardym regułom gry jest oznaką profesjonalizmu, zaś inne ścieżki należy odrzucić, bo nie prowadzą one do upragnionego celu? Ishiguro zostawia czytelników w niepewności: wybitny muzyk czeka na zdjęcie bandaży i nową, piękną twarz. Przez chwilę wszystko jest możliwe. Gaśnie światło.
Muzyczna inercja
Czy nieoszlifowany diament jest wart równie wiele, co starannie wypracowany kształt brylantu? Z takim przekonaniem z kariery muzycznej rezygnuje początkująca wiolonczelistka, obsesyjnie obawiająca się zniszczenia jej talentu przez niewłaściwych nauczycieli. Po trzydziestu latach przerwy w grze, kobieta udziela mistrzowskich konsultacji wybitnemu instrumentaliście – uważa się za nieodsłoniętą wirtuozkę i przedstawia jako specjalistka z wielkimi osiągnięciami. Dzięki spotkaniom mężczyzna zaczyna lepiej rozumieć swój instrument i muzyczne powołanie, uwalnia się spod wpływu dotychczasowych autorytetów, otwiera na nowe inspiracje.
Coda bez happy endu
W „Nokturnach” brytyjski pisarz ukazuje codzienne, zwykłe życie słuchaczy, wykonawców i twórców. Nie ma tu miejsca na wzniosłość i wyidealizowane portrety, bo choć dla bohaterów, wyłaniających się przed czytelnikami profesjonalne uprawianie muzyki jest spełnieniem upragnionego snu, szlachetne reguły sztuki szybko rozbijają się o rzeczywistość. Wszyscy ludzie skrywają w sobie gorycz i rozczarowanie, ale różni ich postawa – jedni potrafią się dostosować, inni walczą z wiatrakami. Do świata karmiącego się sensacją i tanim blichtrem nie pasują ani wielkie talenty, ani piosenki o wiecznej miłości.
Tekst: Zuzanna Ossowska
Artykuł ukazał się w numerze 6/2019 miesięcznika Muzyk.