To ósmy solowy album Knopflera po zamknięciu przez niego rozdziału pod tytułem Dire Straits. Nawet w czasach, gdy prowadził tę grupę, nigdy nie zasklepiał się do rocka, interesowały go różne rzeczy i współpraca z wieloma muzykami. Teraz, gdy sam sobie sterem i okrętem, każdym albumem udowadnia, że zajmuje się wyłącznie taką muzyką, jakiej tworzenie i wykonywanie sprawia mu przyjemność. „Tracker” też taki jest. Tu nie ma olśniewających popisów gitarowych, odkrywania nowych prądów i prowokacji intelektualnej. To skromna, ale rzetelna płyta z piosenkami o życiu, o miłości i przemijaniu, zwierzenia pana w mocno średnim wieku, który wcale nie ma zamiaru nikogo nawracać, ani do niczego przekonywać. Mówi tylko, że życie ma swój sens i warto je przeżyć po swojemu. Swoje teksty opatrzył prostą, głównie akustyczną muzyką, w której świetnie zmieściły się skrzypce, flet, akordeon, gwizdek, ale też klawisze, trąbka, czy saksofon. Żadnego krzyku, rozdzierania szat i zbędnego hałasu tu nie ma, pan Mark jest oszczędny w używaniu głosu, momentami to forma przyjemnych, męskich mruczanek. Tyle, że to wszystko skonstruował facet, który doskonale się zna na tym, co robi. Jego teksty może nie są nadmiernie pokomplikowane, choć napisane bardzo dobrze, jak na magistra anglistyki, którym jest, przystało. „Tracker” pewnie nie jest dla każdego, niektórym ze słuchaczy może się wydać nużący i zbyt podobny do poprzedniego albumu. Takie niebezpieczeństwo ocen istnieje, choć mnie akurat się bardzo podoba. Całość została nagrana analogowo, na jednocalowej taśmie w systemie Ampex 2. Jak zwykle u Knopflera podstawowa płyta zawiera 11 utworów, ale obok niej pojawiło się, bądź za chwilę pojawi, kilka innych, deluxe, DVD, winylowych, z różnymi dodatkowymi piosenkami. Tradycyjnie produkcją, poza samym zainteresowanym, zajął się jego współpracownik od 1983 roku, klawiszowiec Guy Fletcher. Zwracam uwagę na pojawiającą się gościnnie sopranistkę, Ruth Moody z kanadyjskiego trio folkowego The Wailin’ Jennys. Kupią Państwo ten album, nie kupią, ale posłuchać Marka Knopflera co najmniej wypada.
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artysty: www.markknopfler.com
Recenzja ukazała się w numerze 4/2015 miesięcznika Muzyk.