Po raz drugi jeden z najpopularniejszych piosenkarzy świata zgłosił się do absolutnie genialnego producenta, T-Bone Burnetta. Co prawda uchodzi on za specjalistę od przywracania popularności minionych gwiazd, czego w tym przypadku zupełnie nie musiał robić, ale też od nadawania nowego, twórczego powiewu uznanych sław, które się odrobinę za bardzo zaszufladkowały. Właśnie, moim zdaniem na tym albumie to trochę inny John, niż ten, którego znamy i lubimy. Przede wszystkim bardziej amerykański, co uzyskano nie tyle poprzez dobór utworów, co brzmienie. Po drugie sporo tu nawiązań do country, bluesa, a nawet gospel, czego przedtem u Eltona Johna w takim stężeniu nie bywało. Autorem wszystkich tekstów jest stary współpracownik piosenkarza, Bernie Taupin, a muzykę oczywiście napisał sam. Album jest spokojny, przeważają tu ballady, które ten wokalista potrafi śpiewać jak mało kto. Dawno nie słyszałem go w tak wybornej formie, a teraz po prostu musiał pokazać wszystko co potrafi. Elton udowodnił, że świetnie potrafi różnicować głos i nastrój, bawić i wzruszać. Wykazał wyraźnie, że poza talentem wokalnym jest inteligentnym artystą, który panuje nie tylko nad poszczególnymi nagraniami, lecz także całością przedsięwzięcia. Świetnie radzi sobie również z fortepianem, co w przypadku tego krążka jest tym bardziej istotne, że pozwolił sobie nawet na kilka czysto instrumentalnych wstawek, a podobno dograł jeszcze w podkładach kilka innych instrumentów. John, jak sam mówi, zdecydował się na nagranie swego śpiewu na setkę, bez żadnych dogrywań, tak, jak to niegdyś bywało na jego starych płytach. Łatwo wywnioskować, jak to posuniecie musiało go zmobilizować, ale efekt tej decyzji jest dobrze słyszalny. Nie mam pojęcia za którymi decyzjami stał producent, a co przeforsował sam zainteresowany, ale wiem, że powstał album o niepośledniej urodzie. Wypada dodać, że to także triumf znakomitych muzyków, a przede wszystkim: gitarzysty Doyle’a Bramhalla II, basisty Raphaela Saadiqa i Keefusa Ciancii na instrumentach klawiszowych. Jak mawia mój znajomy muzyk, tej płyty idzie słuchać. Oj idzie, idzie!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artysty: www.eltonjohn.com
Recenzja ukazała się w numerze 2/2014 miesięcznika Muzyk.