Czas leci – kolejny M-Box na rynku! Konkurencja swoje, a Digidesign swoje – zmiany w zakresie sprzętu i oprogramowania są raczej dyskretne, sporo natomiast zyskują przy bliższym poznaniu. „Wodotrysków” nie ma, ale czy tak naprawdę ich chcemy? Sytuacja na rynku zmieniła się i na skutek przejęcia firmy M-Audio przez Digidesign możemy poznać ceny i „opłacalność” poszczególnych składowych testowanego zestawu. Uprzedzając najważniejsze pytania – nadal USB i nie w wersji 2.0, a w związku z tym maksymalna częstotliwość próbkowania „tylko” 48 kHz. Zainteresowani czytają dalej.
SPRZĘT
Test takiego urządzenia musi składać się z dwóch części, bo w zasadzie powinniśmy mówić o „zestawie”. M-Box 2 to zestaw – sprzęt, czyli interfejs audio i oprogramowanie, w tym przypadku nie tylko ProTools LE w najnowszej wersji, ale i sporo dodatkowych programów i wtyczek – niektóre bardzo fajne, niektóre… jeszcze fajniejsze. Zacznijmy w takim razie od sprzętu.
M-Box w wersji „pierwszej” charakteryzował się dość niecodziennym wyglądem i ten wygląd został mniej lub bardziej precyzyjnie skopiowany przez wiele firm produkujących interfejsy audio. Ciekawe, ile przyjdzie nam czekać na kolejny „wysyp” urządzeń z „rączką”? Koncepcyjnie M-Box 2 od poprzednika różni się w zasadzie tylko i wyłącznie dodanymi gniazdami MIDI. Zrezygnowano też, i chyba słusznie, z gniazd insertowych – prawdopodobnie niewielu użytkowników je wykorzystywało, a kłopoty z rozrywnymi gniazdami nie są niczym przyjemnym – ja w każdym razie za nimi nie tęsknię. Pozostałe różnice są „kosmetyczne” – inny kształt pokręteł, mechaniczne przełączniki i inne gniazda to drobne szczegóły, choć rezygnacja z gniazd typu „combo” wydaje mi się sensowna – teraz mamy do dyspozycji trzy oddzielne gniazda wejściowe – mikrofonowe, liniowe i instrumentalne. „Rączka”, na pierwszy rzut oka wydająca się niepotrzebnym gadżetem, okazuje się być sensowną podpórką, utrzymującą interfejs pod odpowiednim kątem. Warto wiedzieć, że pod spodem jest podgumowana, co w połączeniu z gumowymi nóżkami zapewnia dobrą stabilność całego urządzenia, zresztą „rączkę” można odkręcić i zastąpić „zaślepką” – odpowiedni kluczyk imbusowy jest w zestawie. Gałki „w stylu focusrite” ustąpiły miejsca nowym, które z nich są wygodniejsze to sprawa do dyskusji, nowe z pewnością wyraźniej „informują” o swoim położeniu.
Jak poprzednio, interfejs w całości zasilany jest z USB, ma pełne i odłączane zasilanie mikrofonów +48V, symetryczne wejścia i niestety niesymetryczne wyjścia. Przydatna ciekawostka – wzmacniacze mikrofonowe mają tłumiki PAD! Zrezygnowano z podwojonego wyjścia słuchawkowego na rzecz jednego, z gniazdem jack 1/4”. Tak jak w poprzednim modelu, wejścia analogowe i cyfrowe S/PDIF są niezależne, ale wyjścia analogowe i cyfrowe są ze sobą na stałe połączone – tak więc mamy do czynienia z interfejsem o czterech wejściach i dwóch wyjściach. Ogólnie zmiany mechaniczno-konstrukcyjne nie są duże, co oznacza, że pierwotna koncepcja sprawdziła się – a przypomnijmy, że test „oryginalnego” M-Boxa opublikowaliśmy ponad cztery lata temu. Całość jest solidna, dość ciężka i sprawia dobre wrażenie. Nie wiem, czy tylko testowany zestaw czy wszystkie M-Boxy drugiej generacji dostarczane są w solidnej torbie z mniejszą kieszenią wyprofilowaną idealnie na M-Boxa z „rączką” i dużą kieszenią… pustą – oczywiście na laptopa.
INSTALACJA
Poprzedniego M-Boxa, cztery lata temu, testowałem na maku, teraz testujemy oczywiście na pececie. Wymagania sprzętowo-programowe spełnia każdy w miarę nowoczesny komputer, ważne jest posiadanie systemu (oczywiście Windows XP) z SP2. Przed instalacją warto zapoznać się z niezbyt grubą instrukcją, bo całość przebiega trochę niestandardowo – normalne jest podłączanie urządzeń USB dopiero w trakcie instalacji, na wyraźne życzenie programu, ale niezbyt często spotyka się ignorowanie komunikatów o znalezieniu nowego sprzętu. Całość jest szybka i bezproblemowa i zaraz po restarcie możemy zacząć pracę, przed użyciem ProToolsa trzeba tylko podać numer seryjny z naklejki w instrukcji – nie ma żadnego klucza sprzętowego.
STEROWNIKI
Może zaczynamy od końca, bo kto wykłada prawie dwa „koła” na zwykły stereofoniczny interfejs USB, ale dla porządku wspomnijmy, że ASIO działa bez problemu. Minimalny bufor to 128 próbek, z takim buforem da się pracować i nawet obciążyć komputer, ale bez przesady. Optymalną wartością wydaje się być 512 próbek – dalsze zwiększanie bufora nie daje widocznych efektów wydajnościowych. Warto przypomnieć, że poprzedni model M-Boxa pozwalał na minimalny bufor 256 próbek. Na tym „zabytkowym” już urządzeniu pracuję z Cubase SX od pewnego czasu i nie miałem większych problemów związanych ze stabilnością czy wydajnością systemu – krótka praca z następcą również nie ujawniła żadnych anomalii. Krótko mówiąc – z „kubusiem” działa, choć niestety bez Direct Monitoring.
Brzmienie urządzenia jest często ważnym aspektem, branym pod uwagę przy planowaniu zakupów. Widzimy, że technologia zastosowana w M-Boxie 2 nie jest najnowsza, ale przecież z wyboru. Przetworniki brzmią dobrze, nie szumią ani nie zniekształcają a dynamika ważona 106 dB nie jest taka zła, lepsza niż w poprzednim modelu. Przedwzmacniacze brzmią nieźle i mają spory zakres regulacji wzmocnienia (i tłumiki!), wysoka impedancja wejść instrumentalnych pozwala na podłączenie pasywnych gitar czy basów i pełne wykorzystanie dołączonego oprogramowania – oczywiście mam tu na myśli Amplitube LE.
Niestety, tak jak większość interfejsów USB M-Box 2 posiada gałeczkę MIX i skojarzony z nią przycisk MONO, służące do realizacji odsłuchu bez udziału oprogramowania. Nie jest to najlepsze rozwiązanie problemu, ale dobrze, że chociaż takie – przez cztery lata nic się nie zmieniło.
Krótko wypada też zająć się sprawą „niesławnego” USB. Wiemy, że w zastosowaniach audio raczej lepiej sprawdza się firewire – i wie to też Digidesign, produkując w dwóch wersjach swój wielowejściowy interfejs digi002. Ale wszystkim chcę przypomnieć, ile kłopotów stwarza interfejs firewire, zwłaszcza w laptopach – ręka w górę, komu działało od razu, bo miał odpowiedni chipset! Dodatkowo firewire w laptopach zwykle nie zasila interfejsów i konieczny jest zewnętrzny zasilacz. A tymczasem USB po prostu działa. Demon wydajności to nie jest, fakt, ale też M-Box i M-Box 2 to interfejsy proste i nie pretendujące do miana high-endowych, postrzegane są raczej jako tanie „klucze sprzętowe” do uznanego standardu jakim jest oprogramowanie Pro-Tools, a do wejścia i wyjścia „stereo/44/24” wystarcza w zupełności. Tak więc zanim zaczniemy „wieszać psy” na firmie za stosowanie przestarzałych rozwiązań, przypomnijmy sobie z forów internetowych te wszystkie problemy z interfejsami na firewire.
OPROGRAMOWANIE
Sam M-Box 2 to jeden element systemu, który testujemy. Drugim elementem jest dołączone do niego oprogramowanie, którego ilość może przyprawić o zawrót głowy. Owszem, każdy producent sprzętu dołącza do swoich produktów parę płyt z programami, ale często płyty te lądują od razu w pudełku na półce, i to w najlepszym przypadku – tu jest inaczej. Oprócz oczywistego w tym przypadku programu Pro-Tools LE w najnowszej wersji otrzymujemy też szereg wtyczek i programów zawartych w pakiecie Ignition Pack. Są to: Ableton Live Lite 5 Digidesign Edition, Reason Adapted 3, FXpansion BFD Lite, SampleTank 2 SE, Amplitube LE i T-RackS EQ, Celemony Melodyne uno essential oraz Bunker 8 REX file CD. Malkontenci oczywiście będą mówić, że w większości otrzymujemy okrojone wersje programów i wtyczek i… będą mieli rację – ale wersje te wprawdzie okrojone to jednak są w pełni funkcjonalne, a jak pokazuje praktyka niekiedy tych dodatkowych funkcji oferowanych przez pełne wersje nie wykorzystujemy wcale. Wykorzystanie możliwości to jedno, a drugie to możliwość taniego upgrade do pełnej wersji, co jest szczególnie atrakcyjne w przypadku Melodyne. Warto zauważyć, że na przykład Reason będziemy wykorzystywać najczęściej jako „wtyczka” w Pro-Tools przez Re-Wire, tak więc pewne ograniczenia nie będą nam wcale przeszkadzać, bo i tak Reason będzie tylko fragmentem większej całości. Fajną rzeczą jest też dołączany Pro Tools Method One instructional DVD – instrukcja w postaci filmu DVD, w połączeniu z filmami ze strony www.digidesign.com, stanowiąca cenną pomoc dla początkujących. Jak wspomniałem na wstępie, sytuacja na rynku umożliwia dość dokładną wycenę poszczególnych składowych testowanego systemu z uwzględnieniem oprogramowania podstawowego, jakim jest tu ProTools LE. Znamy bowiem po prostu cenę tego programu, od pewnego czasu sprzedawanego „luzem” do wykorzystania z interfejsami M-Audio. Okazuje się, że nawet bez uwzględnienia dodatkowego oprogramowania (oraz torby!) sam M-Box 2 kosztuje sporo poniżej tysiąca – co w przypadku interfejsu z dwoma rozsądnymi przedwzmacniaczami mikrofonowymi z „pełnym” fantomem i tłumikami wejściowymi nie jest wygórowaną ceną. Jeżeli policzymy choć parę wtyczek i programów (niech to będą na przyklad Reason, BFD, Amplitube i Melodyne) po marnej „stówce” od sztuki, to okaże się, że sam interfejs dostajemy w cenie kabla USB. To pewna przesada, ale uświadamia skalę promocji. Z drugiej strony można się zżymać, że ProTools LE to „coś nie teges” i gdzie mu tam do Cubase SX – może, ale za to jest trzykrotnie tańszy!
No cóż, przejdźmy wreszcie do tego ProToolsa! Testowaliśmy oczywiście najnowszą wersję, 7.1. Trudno w krótkim teście opisywać całe oprogramowanie, zresztą szykuje się niespodzianka w postaci nowego cyklu poświęconego tej tematyce, skupmy się więc na nowych funkcjach, dodanych ostatnio. Są nowe wtyczki – korektory, kompresory (w tym symulacja 1176) i nowa wersja 2.0 adaptera Fxpansion VST Wrapper (płatna, niestety, ale niezbyt droga), umożliwiająca bezproblemowe zastosowanie wtyczek VST w środowisku ProTools. Wszystko działa chętnie i bezkonfliktowo. Znane z poprzednich wersji okno Workspace ma jeszcze większe możliwości – łatwiejsze wyszukiwanie plików i import wprost z płyt audio do sesji na ślad. Pliki i regiony z Bina można „wkładać” również w „puste miejsce” – ślady wraz z nazwami stworzą się same.
Mamy też Beat Detective, umożliwiający cięcie i wyrównywanie śladów oraz tworzenie mapy tempa. Bardzo interesujący i nie mający odpowiednika np. w Cubase jest nowy rodzaj śladu – Instrument Track. To takie proste, a jakoś trudno to było zrobić – ślad będący śladem MIDI, pozwalający „zainsertować” instrumenty wirtualne i inne wtyczki oraz włączyć sendy – porządek jak się patrzy. Na takim śladzie chętnie widzieć będziemy Sample Tank SE czy Xpand! – ProTools od teraz wyposażony jest w darmowy sample-player ze sporą biblioteką brzmień. Xpand! ze względu na objętość nie może być pobierany ze strony, należy zamówić u dealera bezpłatną płytę instalacyjną. W stronę większego, ale wielce pożądanego „bałaganu” skieruje nas większa ilość sendów – dziesięć na każdy kanał. Możliwości w zakresie MIDI również wydatnie się zwiększyły – szczególnie ciekawa jest możliwość graficznej edycji tempa. Niestety, Pro-Tools LE nadal ograniczony jest do 32 śladów – wprawdzie obecnie można deaktywować zarówno wtyczki jak i całe ślady, to jednak jest to trochę mało. Można wprawdzie rozszerzyć ilość śladów do 48 i to stereofonicznych, ale wymaga to rozstania się z dość sporą sumą, ponad dwukrotnie większą niż cena całego testowanego zestawu – i nie pomaga wcale to, że oprócz większej ilości śladów w rozszerzeniu DV-Toolkit 2 jest sporo dobrego. Humoru nie poprawia też fakt, że ProTools LE w wersji 7.1 nie kompensuje wszystkich opóźnień wprowadzanych przez wtyczki – to może być spory problem. Cóż, w czymś „pełna” wersja musi być lepsza.
PODSUMOWANIE
Zainteresowanie takim produktem jakim jest M-Box 2 nierozerwalnie związane jest z zainteresowaniem się oprogramowaniem ProTools LE. Wprawdzie obecnie po „wchłonięciu” przez Digidesign firmy M-Audio Pro-Tools LE dostępny jest także w wersji M-Powered i działa z większością interfejsów M-Audio, ale po pierwsze, cenowo niekoniecznie wygląda to korzystniej, po drugie dodawane do M-Boxa 2 oprogramowanie jest bardzo ciekawą propozycją (ProTools M-Powered sprzedawany jest „goły”) a po trzecie niektóre opcje, jak na przykład DV Toolkit 2 kompatybilne są tylko z wersją oprogramowania Digidesign. Tak więc jeżeli ktoś szuka okazji do pracy z ProToolsem, to M-Box 2 wyposażony jest we wszystko i jeszcze trochę – takiego zestawu oprogramowania i rzeczywiście użytecznych wtyczek nie widziałem jeszcze z żadnym interfejsem. Dodatkowo testowany sprzęt bez problemu współpracuje z innymi programami wykorzystując sterownik ASIO – to tak na przyszłość. Specjalnie nie skupiałem się na jakości przetworników czy brzmieniu przedwzmacniaczy mikrofonowych – nie dlatego, że są złe, wręcz przeciwnie. Wydaje się jednak, że w tego typu sprzęcie najważniejszą rzeczą jest nie przeszkadzać, a od wyśrubowanych parametrów ważniejsza jest elastyczność i możliwość podłączenia różnych sygnałów – a tu M-Box 2 z trzema rodzajami gniazd wejściowych i tłumikami na wejściach mikrofonowych w pewnym sensie wyznacza standardy dotychczas niespotykane w tej klasie cenowej. Warto porównać z konkurencją!
Tekst: Przemysław Ślużyński
WYBRANE DANE TECHNICZNE
Częstotliwość próbkowania: 44.1, 48 kHz
Dynamika: 106 dB (ważona „A”), 103 dB (nieważona)
Zniekształcenia: 0.00079% (-102 dB) /1 kHz (wejście liniowe), 0.006% (-84 dB) /1 kHz (wzmocnienie 40dB, wejście mikrofonowe)
Pasmo przenoszenia: +0/-0.5 dB, 20 Hz – 20 kHz
Maksymalny poziom wejściowy: +21 dBu
Impedancja wejściowa: Mic=3.5 kOhm; Line=10 kOhm; DI= >1 MOhm
Cena: 1800 PLN (promocja do końca października 2006 lub do wyczerpania zapasów)
Do testu dostarczył:
Digipark
ul. Belwederska 20/22
00-762 Warszawa
tel. (022) 8510001
Internet: www.digipark.pl, www.digidesign.com
Test ukazał się w numerze 10/2006 miesięcznika Muzyk.