Na tytułowe pytanie można odpowiedzieć żartobliwie lub serio. I tak, z przymrużeniem oka, należałoby stwierdzić, że jeśli chodzi o nasz kraj, to już od pewnego czasu zdecydowano, iż nie ma potrzeby zmuszać każdego młodego Polaka do uczenia się „pajacyków” (gwarowe określenie lekcji muzyki z plastyką). Bo i po co? Jeszcze zachce mu się studiować muzykę i będzie o jednego menadżera, lekarza, adwokata, czy inżyniera mniej. A mówiąc już bez ironii, należy podkreślić, że bez rozważań o muzyce nie wychowa się efektywniej człowieka wrażliwego, żyjącego nie tylko dla potrzeb materialnych. Ale oprócz duchowych także i intelektualnych. Warto przypomnieć, że zgodnie z osądem naukowców badających inteligencję ludzką, jedne z najwyższych ilorazów IQ w dziejach ludzkości mieli Jan Sebastian Bach i Alfred Einstein (obaj zafascynowani muzyką; przez całe życie). Wprawdzie sceptyk może uznać ten fakt za nic nie znaczący, ale nie może już zaprzeczyć, że, np. w Japonii, Skandynawii, Niemczech, USA i Chinach nie powstaje wiele bardzo technicznie zaawansowanych produktów przemysłowych wymagających dużego potencjału myślowego, a kulturze w tych państwach nie poświęca się wielu środków. Ich mieszkańcy od dziecka obcują, m.in. z działalnością muzyczną. Grają, śpiewają i słuchają muzyki w przedszkolach, szkołach i uczelniach każdego typu. Programy nauczania uwzględniają edukację dźwiękową na równi z pozostałymi przedmiotami, a w ośrodkach kształcenia znajdują się pierwszorzędne instrumenty. Także w ich aulach przystosowanych, m.in. do występów muzycznych mieszczą się często studia nagraniowe. To wszystko sprawia, że tworzą się w szkołach, w sposób naturalny, różne zespoły i orkiestry grające wszelkie style dźwiękowe, jakie tylko interesują ich założycieli.
Wielkie znaczenie przyznawane nauczaniu muzyki w większości państw nie jest oczywiście odkryciem współcześnie rządzących. Oni tylko kontynuują przekonania światłych ludzi, którzy dawno temu gloryfikując konieczność poznawania idiomu sztuk akustycznych kształtowali społeczeństwa mądre, pracowite i rozumne. Wystarczy przypomnieć o starożytnym Egipcie, gdzie status muzyków na dworach faraonów był podobny pozycji członków królewskiej rodziny. A w starożytnej Grecji edukację muzyczną uznawano za jedną z najważniejszych dla właściwego i pełnego rozwoju człowieka. Warto jeszcze dodać, że w Indiach pokora wobec muzyki jest tak wielka, iż wykonawca, np. trzydziestominutowej ragi, jeśli pomyli się nawet przed samym jej końcem, to powtarza ją od początku.
Muzyka nie tylko stymuluje rozwój intelektualny i emocjonalny ludzi. Pełni też wśród nich funkcje terapeutyczne. Leczy, uzdrawia i uśmierza wszelkie bóle i dolegliwości. Ale nie tylko jej rolą jest pomoc czysto medyczna. Znacznie istotniejszą stanowi jej działanie na mentalność człowieka. Pomaga przetrwać człowiekowi najtrudniejsze chwile. Także nie ma dyktatury, która zdolna byłaby ocenzurować treści muzyczne i w jakikolwiek sposób nimi manipulować. Twórczość dźwiękowa może nawet pomagać w niwelowaniu strachu i przeciwstawiać się przemocy. Nie wszystkim to odpowiada… Ten idealny przejaw wolności homo sapiens stanowi bowiem bastion nie do pokonania.
Muzyka jest nie tylko estetyką zjawisk akustycznych, ona wyraża także filozofię mowy dźwięków. Co przez to należy rozumieć? Otóż to, że za jej pośrednictwem możemy przekazywać idee, abstrakcyjne wprawdzie pod względem werbalnym, ale w rzeczywistości bardzo konkretne pod względem emocjonalnym. A te już wywołują w nas stany uczuciowe identyczne z powodowanymi przez otaczające nas realia. Wywołują np. poczucie radości, smutku, melancholii i złości.
Muzyka, co wydaje się paradoksem, stanowi jeszcze jedną z gałęzi nauk ścisłych. Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna jej za analogię matematyki, czy fizyki, ale każdy lepiej wtajemniczony w jej arkana wie, że taki atrybut, jak np. harmonia, zdecydowanie bardziej odpowiada spekulacyjnym rozważaniom na jej temat, niż romantycznemu „bujaniu w obłokach”. Samo zresztą komponowanie muzyki jest procesem głównie myślowym, kombinatorycznym.
Opanowanie, nawet w stopniu podstawowym, dość wszechstronnych wiadomości o muzyce, wymaga niestety wielu intensywnych lat edukacji. A przeszkód po drodze jest wiele. Najtrudniejszymi wśród nich są, m.in. te, ustawione przez najbliższą rodzinę. Jej członkowie często są przekonani, że z działalności muzycznej nie da się wyżyć i zadają pytanie o sensowność podejmowania decyzji bycia profesjonalistą w tak ulotnej dyscyplinie.
Muzyki nie można wyuczyć w sposób doskonały. Kształcenie dotyczy wyłącznie pojmowania jej wartości i opanowania skonstruowanych dla niej narzędzi wypowiedzi. Potem dopiero muzyk może pracować nad uzyskaniem środków pozwalających nadawać mu w niej piętno własnych preferencji. A to jest najtrudniejsze.
Tekst: Piotr Kałużny
Artykuł ukazał się w numerze 1/2011 miesięcznika Muzyk.