Po felietonach dokonujących swego rodzaju obrachunku z różnymi, złymi przejawami traktowania muzyki. A więc, m.in. jej niewłaściwego nauczania, byle jakiego słuchania, świadomego psucia, cynicznego wykorzystywania i medialnego odwartościowywania, dzisiaj będzie na odwrót, pozytywnie. Chociaż i tu początki tych pozytywów nie miały szczęśliwego prologu. Pojawiły się bowiem w czasach, w których stosunki społeczne były wysoce naganne, wręcz niehumanitarne.
Blues powstał w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej w okresie niewolnictwa. Panami byli kolonizatorzy przybyli z kontynentu europejskiego, a ich poddanymi, pozbawionymi większości praw obywatelskich, afrykańscy niewolnicy. Pierwsi dysponowali wszelkimi dobrami, drudzy byli ich całkowicie pozbawieni. W ich wzajemnych relacjach nie zaistniało nic zgodnego z moralnym nakazami człowieczeństwa. Współistnienie było całkowicie nierówne i nieludzkie. Dla muzyki jednak, jak się okazało po wielu latach, stanowiło ono wyjątkowo szczęśliwy splot okoliczności. Pozwolił on na zderzenie opozycyjnych wobec siebie kultur muzycznych.
Muzyka emigrantów ze Starego Kontynentu była od stuleci tworzona w systemie równomiernie temperowanej wysokości dźwięków. Istniała zatem harmonia spolegliwa na działania twórcze. W rytmie nastąpiły istotne zmiany wobec naturalnej podzielności wartości rytmicznych. Dominującą stała się podzielność dwójkowa. Skale dźwiękowe wykorzystywane w komponowaniu i improwizowaniu muzyki były już siedmioskładnikowe. Utwory muzyczne zapisywano i odtwarzano z nut. Do wykonywania muzyki wykorzystywano wysoce wyspekulowanego technologicznie (i sonorystycznie) instrumentarium. Istniały ściśle też określone wzorce formalne muzyki oraz techniki jej tworzenia i interpretowania. A obok kompozycji pełniących role użytkowe i sakralne, istniały też utwory napisane wyłącznie w celach artystycznych.
Muzyka niewolników była od zawsze tworzona w systemie naturalnym wysokości dźwięków. Nie zaistniała zatem harmonia jako element przewidywalny, a tylko wielogłos o zawsze zmiennym przebiegu. Rytm stanowił wizerunek archetypiczny. Podzielność wartości rytmicznych była zatem trójkowa. Skale dźwiękowe wykorzystywane w celach muzycznych były pięcioskładnikowe (pentatoniki). Nie istniała notacja muzyczna, a do wykonywania muzyki używano tylko głosów ludzkich i instrumentarium perkusyjnego. Artykulacja stanowiła archetyp interpretacyjny (stałe glissando), a muzyka spełniała potrzeby użytkowe, rytualne i obrzędowe. Tworzono ją w formach otwartych, kształtowanych w dialogu call & response (pol. zawołanie i odpowiedź).
Opisane w wielkim skrócie, dwa odmienne światy muzyczne, zostały ze sobą drastycznie skonfrontowane w realiach społecznych Ameryki Północnej osiemnastego i dziewiętnastego stulecia. Ponieważ ów „proces integracyjny” dokonywał się wyłącznie w kręgach Afroamerykanów – biali nie byli nim zainteresowani – stąd w pierwszym okresie jego zaistnienia zdecydowanie dominowały elementy kultury archetypicznej. Tak więc, podzielność trójkowa wartości rytmicznych, pentatonika molowa anhemitoniczna (bezpółtonowa), dialektyka call & response, otwarte formy, instrumentarium wokalne, perkusyjne oraz inne, stosunkowo tanie i proste do początkowego opanowania (np. gitara i harmonijka ustna) oraz pierwotna artykulacja, stanowiły jej najistotniejsze atrybuty. Ktoś z nieprofesjonalistów (albo niedouczonych teoretyków), nie rozumiejący specyfiki interpretowania pentatonik w stroju naturalnym, spostrzegł, że często pojawia się w śpiewie ciemnoskórych wykonawców dźwięk leżący o wielkość interwału trytonowego wobec podstawowego stopnia skali – a był on w rzeczywistości efektem glissanda między kwartą, a kwintą molowej pentatoniki – i uznał, że jest to jakaś nowa, nigdzie dotąd nieistniejąca, skala sześcioskładnikowa. Nazwał ją bluesową. I tak już, niestety, na wieki pozostało.
Pierwsze bluesy tworzono w pentatonikach bezpółtonowych. Harmonię stanowił w nich – jedyny możliwy do zbudowania w jej ramach – akord molowy septymowy z dodaną kwartą. Wkrótce jednak, kiedy pod wpływem europejskiej skalowości (i wynikającej z niej akordyki), twórcy bluesowi zapożyczyli do swej muzyki etnicznej kadencję wielką doskonałą, pochodzącą ze skal miksolidyjskich, powstała szczególnego rodzaju symbioza. Otóż pierwszy stopień molowej pentatoniki bezpółtonowej stał się też toniką kadencji durowej, wielkiej, doskonałej. Ponieważ o akordyce i trybie utworu decyduje harmonika, stąd bluesy stały się odtąd durowymi. Składniki nie mieszczące się w zwyczajowo pojmowanych skalach siedmiostopniowych, określono jako blue notes. Również bardzo głupio i błędnie. Ale najważniejsze, że prawdziwy blues się naprawdę narodził.
WIĘCEJ O TYM CO ZAWDZIĘCZAMY BLUESOWI W DRUGIEJ CZĘŚCI
Tekst: Piotr Kałużny
Artykuł ukazał się w numerze 5/2015 miesięcznika Muzyk.