Po niewątpliwym sukcesie, jakim była seria A monitorów ADAM Audio, producent, na szczęście dla nas wszystkich, zauważył, że cena monitorów tej klasy mogłaby być niższa. I otrzymaliśmy serię F – złożoną z dwóch modeli monitorów i subwoofera. Cena może nie jest dwukrotnie niższa, ale prawie – a to oznacza, że monitory ADAM są w zasięgu każdego z nas. Otrzymany do testu model F7 to standardowej wielkości dwudrożny aktywny monitor bliskiego pola, a siódemka w nazwie oczywiście oznacza wielkość głośnika niskotonowego.
Monitory ADAM Audio wyglądają tak, że trudno je pomylić z innymi – oczywiście, przede wszystkim na skutek charakterystycznego głośnika wysokotonowego, ale nie tylko. Seria F charakteryzuje się owalnym, mocno spłaszczonym otworem bass-reflex (w odróżnieniu od okrągłych w A7X) oraz brakiem jakichkolwiek manipulatorów z przodu. Ta cecha bardzo mi się podoba, nie potrzebuję z przodu regulacji głośności ani wyłącznika – tym bardziej, że monitory same przechodzą w stan czuwania i „budzą się” po podaniu sygnału. Bez regulatorów zestawy wyglądają „poważniej” – no i nikt ciekawski nie pokręci. Waga i rozmiary – podobne do A7X, modelu, do którego naturalnie będziemy się odnosić przy opisie monitorów ADAM Audio F7. Mam wrażenie, że głośnik wysokotonowy jest mniejszy, niż w innych seriach, ale może ma po prostu tylko mniejszą ramkę. Ponieważ jest to seria „budżetowa”, musimy poszukać tych oszczędności. Głośniki nie, obudowa też nie. Z tyłu, komplet gniazd przyłączeniowych, wejścia XLR/jack typu combo oraz cinch – przypomnę, że A7X nie ma gniazd wejściowych jack 1/4”. Regulacja nie taka sama, ale podobna: płynnie regulowana czułość o dużym zakresie działania (niestety, bez zaskoku choćby w pozycji zerowej) oraz regulacja najwyższych i najniższych częstotliwości w zakresie ±6 dB – czyli dość sporo, co ciekawe, te potencjometry mają zaskok w pozycji neutralnej. Dodatkowo, do współpracy z subwooferami bez zwrotnicy mamy filtr dolnozaporowy o częstotliwości granicznej 80 Hz – seria A też tej funkcjonalności nie posiada. No to gdzie oszczędności? Przede wszystkim w małym napisie „Made in China”, ale tego się chyba spodziewaliśmy, oraz we wzmacniaczach. ADAM Audio A7X ma dla woofera wzmacniacz o mocy 100 W, F7 – „tylko” 60 W. W praktyce różnica jest niewielka, no, ale jest. W przypadku tweetera jest ona jeszcze mniejsza – 50 W w A7X, a w testowanym F7 – 40 W. Generalna uwaga – do wszystkich chyba nowoczesnych monitorów – średnice głośników. Testowane F7 stoją w bezpośrednim sąsiedztwie nieśmiertelnych NS-10, które, jak wiemy, mają głośnik niskotonowy o średnicy 6.5 cala. I jakby nie mierzyć, a także oczywiście „na oko”, białe membrany NS-10 są przynajmniej o centymetr większe – i z resorem, i bez – od siedmiocalowych głośników w F7. Tak więc rzeczywiście różnica pół cala jest, ale w którą stronę?
Nieważne średnice, ważne, jak to gra. Prawie dwukrotnie tańsze od porównywalnego modelu, monitory ADAM Audio F7 muszą pokazać, co umieją. Najpierw je podłączymy. Z przodu są dwie diody – czerwona i zielona (nie ma niebieskiej?). Jedna zawsze się świeci – czerwona oznacza tryb STANDBY, zielona – aktywność. Przejście w tryb STANDBY i wyjście z niego związane jest z lekkim, ale słyszalnym stukiem – nie jest to nic groźnego dla głośników, ale jednak trochę to słychać. Myślałem, że czerwona dioda pełni też funkcje wskaźnika przesterowania czy za dużej mocy – ale nie, monitory można „rozkręcić na maksa”, a dioda ani mrugnie. Zamiast patrzeć na diodę, można jednak spojrzeć na głośniki niskotonowe (oczywiście, jeżeli ktoś nie słyszy) – mimo ogromnej amplitudy wychylenia jeszcze w miarę sensownie grają, choć głośność jest raczej absurdalna. Testy na szczęście mogą odbywać się przy normalnych poziomach głośności, zwłaszcza, że taka głośność w dole dla NS-10 jest nieosiągalna. Jak brzmią monitory ADAM F7? Zgodnie z oczekiwaniami. Bas jest mocny a góra bardzo otwarta. Pasmo przenoszenia deklarowane przez producenta to 44 Hz – 50 kHz, i rzeczywiście dół jest. Na szczęście, nie jest to dół „zachęcający” do nagrywania gitary basowej „w linię”, raczej rozciągnięcie pasma w rejony niedostępne dla NS-10, ale bez przesady. Nic nie buczy, a różnica między F7 a „dużymi” monitorami jest słyszalna. Jak widać, producent słusznie od razu uzupełnił linię F o subwoofer, dzięki temu monitory nie muszą udawać, że są dużymi zestawami dalekiego pola. Nowoczesne utwory wprawdzie mają „dół”, ale linia basowa wyraźnie słyszalna jest na dużych monitorach, na F7 niektóre dźwięki basu są słyszalne, a inne po prostu zanikają. Co ciekawe, po podcięciu filtrem dolnozaporowym 80 Hz F7 w brzmieniu w środkowym paśmie zaczynają upodabniać się do NS-10 (pomijając górę oczywiście, o tym później) – tak więc środek jest obecny. Góra – wiadomo, ADAM. Przy głośnym słuchaniu nie jest to tak oczywiste, ale zmniejszenie głośności sprawia, że chciałoby się NS-10 po prostu wyrzucić – albo przynajmniej naprawić głośniki wysokotonowe. Po chwili, jak już przyzwyczaimy się do brzmienia, okazuje się, że góra nie jest przesadzona, czego szczerze mówiąc trochę się obawiałem. Analiza różnych utworów (zwłaszcza starszych) pokazuje, że ta góra jest raczej bardziej „otwarta” i jakby przeniesiona wyżej. Oczywiście, jest jej zdecydowanie więcej, niż w NS-10, co w połączeniu z mocnym dołem sprawia wrażenie „konturowości”, ale jest to wrażenie, środek też jest.
W dodatku mamy przecież z tyłu możliwość regulacji – więc wykorzystajmy to. Zakres regulacji jest wystarczający – to znaczy zdjęcie „góry” o 6 dB to przesada, aż tyle nie trzeba. Optymalne brzmienie (oczywiście subiektywnie, pamiętając, że obok stoją NS-10) uzyskałem tłumiąc wysokie częstotliwości mniej niż o połowę, czyli mniej więcej -2, -3 dB. Uzyskałem w ten sposób jakby wyżej brzmiące „yamahy” z mocniejszym dołem – ale i z środkiem umożliwiającym właściwą ocenę proporcji. Najniższe częstotliwości oczywiście też można osłabić, ale… szkoda mi ich trochę, jak już są, to niech zostaną. Ile to jest „oktawa w dole” można się przekonać, aktywując filtr dolnozaporowy – takie ustawienie nadaje się tylko do pracy z subwooferem, przy takiej otwartej górze brak równowagi w dole nie jest ładny i wprawdzie dół upodabnia się w pewien sposób do NS-10, to jednak to nie to samo. Nie wiem, czy z powodu szerszego pasma, czy konstrukcji, ale mam wrażenie, że bardziej słychać zmniejszenie dynamiki czyli generalnie kompresję współczesnych nagrań – tego nie słychać na NS-10, przynajmniej nie w taki sposób. Dotychczas nie zwracałem na to uwagi, może to jest wspólna cecha małych monitorów z dobrym dołem?
Brzmienie głośników wysokotonowych firmy ADAM Audio jest specyficzne i trzeba się do niego przyzwyczaić. Nie ulega wątpliwości, że monitory ADAM Audio F7 mimo niewysokiej ceny charakteryzują się wysoką jakością – tak brzmienia jak i wykonania. Jeżeli zauważymy, że F7 są tańsze niż mniejsze przecież A5X, a F5 są tańsze od malutkich A3X, wybór staje się trudny – dozbierać czy już kupić? Wiadomo, że monitorów firmy ADAM Audio, dowolnej serii, nie trzeba się wstydzić – brzmienie jest znane, charakterystyczne i przede wszystkim wiarygodne, a firma znana i renomowana. ADAM Audio serią F z pewnością utrudni życie producentom tanich monitorów studyjnych.
Tekst: Przemysław Ślużyński
DANE TECHNICZNE
Pasmo przenoszenia: 44 Hz – 50 kHz
Przetwornik wysokotonowy: X-ART
Głośnik niskotonowy: średnica 177 mm (cewka 37 mm)
Wzmacniacz niskotonowy: klasa A/B, moc 60 W RMS
Wzmacniacz wysokotonowy: klasa A/B, moc 40 W RMS
Regulacja czułości: od minus nieskończoności do +6 dB
Korekcja półkowa HI: ±6 dB @ >5 kHz
Korekcja półkowa LO: ±6 dB @ <300 Hz
Wejścia: BALANCED IN [combo XLR/jack 1/4”], UNBALANCED IN [cinch]
Wymiary: 321 × 225 × 266 mm
Ciężar: 9 kg
Cena: 1345 PLN/szt.
Do testu dostarczył:
Audiostacja
ul. Główna 20A
03-113 Warszawa
tel. (22) 6161398
Internet: www.audiostacja.pl, www.adam-audio.com
Test ukazał się w numerze 5/2013 miesięcznika Muzyk.