Myślenie o muzyce jako dziedzinie silnie oddziałującej na człowieka nie tylko na płaszczyźnie estetycznej ma za sobą długą tradycję filozoficzną. Edukacyjna, katartyczna, analgetyczna – tak o sztuce dźwięków pisano od stuleci, jednak dopiero dwudziesty wiek skierował te intuicje na naukowe tory, próbując zbadać wpływ muzyki na ludzkie zachowania.
W wyjaśnianiu mechanizmów odbioru dźwięków przydatne okazało się zwłaszcza neuroobrazowanie – rejestrowanie zmian w przepływie krwi w mózgu, tym samym aktywności danego obszaru. Jednak i ta technika nie potrafi stwierdzić, dlaczego muzyka uśmierza ból i jakie bodźce decydują o jej znieczulającym działaniu. Na pytanie, czy sama muzyka jest swoistym środkiem przeciwbólowym, odwracającym uwagę od fizycznych dolegliwości, czy też jej uzdrawiających mocy należy się dopatrywać w – niezbadanym dotąd – związku między emocjami a doświadczeniami percepcyjnymi, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Leczniczy potencjał tej sztuki wciąż czeka, by go w pełni wykorzystać. Wiadomo tylko, że odpowiednio dobrana muzyka obniża ciśnienie i może zmniejszać dolegliwości bólowe (jednak nie każdego rodzaju) – same kryteria doboru repertuaru pozostają zagadką.
Pod napięciem
Słuchanie ulubionej muzyki potrafi wprawić w dobry nastrój i rozluźnić, ale po drugiej stronie medalu – wykonawstwie – zapisany jest chroniczny, przyjmujący różną postać stres. Napięcie towarzyszy zawodowi muzyka na każdym etapie kariery, pojawia się w codziennych, indywidualnych ćwiczeniach, niekiedy frustrujących ze względu na brak szybko zauważalnych efektów zmagań lub konieczność przyswajania nowego materiału pod presją czasu, w toku edukacji, gdzie mierzenie się z trudnościami stanowi modus operandi młodych adeptów sztuki, wreszcie, podczas występów przed publicznością.
Adrenalina przed występem bywa mobilizująca i pozwala wejść w sceniczną rolę, jednak trema – definiowana jako czynnik zakłócający grę, negatywnie oddziałujący na proces wykonawczy – potrafi sparaliżować najlepszych. U wielu muzyków świadomość, że za chwilę staną oko w oko z grupą, bacznie obserwujących każdy ich ruch, ludzi, wywołuje stany lękowe i ataki paniki.
Oswoić potwory
Psychologowie opisują tremę jako integralny element występów publicznych i postulują uwzględnienie w programach nauczania szkół muzycznych zajęć, które przygotowywałyby przyszłych muzyków do pracy w stresujących warunkach, uczyły strategii radzenia sobie ze scenicznym napięciem. W pokonywaniu lęku mogłyby pomóc także ćwiczenia, pozwalające wykonawcy koncentrować uwagę tylko na grze – czyli na tym, na co realnie ma wpływ. Sytuacja koncertowa to bowiem splot wielu, często niezależnych od samego muzyka, okoliczności.
Układ zależności
Jakość muzyki wykonywanej na żywo i poziom zadowolenia słuchaczy są związane z uwarunkowaniami, których nie można przewidzieć. Techniczne problemy ze sprzętem nagłośnieniowym, źle ustawiony monitor odsłuchowy, przypadkowa – niezainteresowana prezentowanym repertuarem – publiczność to tylko kilka czynników generujących napięcie i utrudniających poprawny występ. W zachowaniu stoickiego spokoju muzykom nie pomaga także świadomość, że są oni oceniani tylko na podstawie efektów swojej pracy, czyli dźwięków, dochodzących do uszu słuchaczy. Publiczność rzadko zastanawia się nad tym, czy matowe brzmienie głosu albo nieprzyjemnie ostra gitara to wynik niedostatków muzyka czy może złej realizacji akustycznej. Dlatego publiczne występy to swoisty egzamin, sprawdzian umiejętności i profesjonalizmu – raz zagranego dźwięku nie da się poprawić a każda niedoskonałość trafia prosto do słuchaczy.
W ogniu krytyki
Poczucie, że jest się nieustannie ocenianym, generuje w muzykach napięcie nawet przy pełnej świadomości, że publiczność nie posiada wystarczającej wiedzy – odpowiednich narzędzi – żeby profesjonalnie ocenić występ. Od wrażenia pozostawionego na słuchaczach zależy bowiem ich kariera i powodzenie kolejnych projektów. Szczególnie dziś, kiedy o pozycji na rynku muzycznym decyduje wysoka słuchalność, każdy koncert jest jak konkurs a wysoka ocena jury otwiera furtkę do sukcesu zawodowego.
Frustrację potęguje fakt, że samo wykonawstwo muzyczne nie jest wartościowane pozytywnie (zawód muzyka cieszy się w Polsce bardzo niskim uznaniem społecznym), a prawo do oceny specjalistów roszczą sobie osoby, kierujące się jedynie indywidualnym gustem i nastrojem chwili. Trudności ze zgodnym ocenianiem muzyków zdarzają się także między profesjonalistami. Wykonawstwo – zajęcie, w którym znajomość zasad i opanowanie zagadnień technicznych spotykają się z indywidualnym stylem interpretacji – bywa doceniane dopiero po latach, kiedy zmienią się mody i preferencje wykonawcze całego środowiska.
Granice wytrzymałości
Każdy realizowany projekt stawia przed muzykami inne wymagania – nigdy też nie ma pewności, że umiejętności docenione w jednej sytuacji zostaną uznane za zaletę w kolejnej. Odbijanie się od drzwi do drzwi to codzienność osób, próbujących odnaleźć swoje miejsce w branży muzycznej. Zniechęcenie, utrata wiary we własne umiejętność to odczucia, które towarzyszą twórcom nie tylko na początku drogi zawodowej. I choć dobry wpływ muzyki na zdrowie człowieka udowadniają kolejne badania, sami wykonawcy okazują się grupą zawodową szczególnie narażoną na problemy psychiczne.
Wielkie oczekiwania
Na stronie internetowej Help Musicians, organizacji charytatywnej pomagającej muzykom, widnieje hasło: „Muzyka to piękny dar, ale bycie muzykiem jest niezwykle wymagającym zajęciem”. Stres związany z brakiem zawodowej stabilności, widmem utraty pracy i środków do życia w przypadku choroby to niezbywalne składowe tego zawodu a nie każdy wykonawca umie poradzić sobie z długotrwałym napięciem. Opublikowane przez HM badania pokazują, że 75% muzyków doświadczyło lęków związanych z występowaniem na scenie, a 60% boryka się z różnymi problemami psychicznymi (dane dotyczą Wielkiej Brytanii). Symptomatyczna jest zwłaszcza różnica procentowa między muzykami a resztą społeczeństwa, gdzie podobne zaburzenia pojawiają się tylko u 25% populacji.
Złoty środek
Współcześnie zdrowie traktuje się procesualnie jako utrzymywanie równowagi między czynnikami stresogennymi a ludzkimi możliwościami. To oznacza, że pod zdaniem „dbać o siebie” kryje się znacznie więcej aktywności niż tylko zaleczanie bieżących chorób czy regularne uprawianie sportu – psychospołeczne postrzeganie zdrowia kieruje uwagę na zależności między wymiarami życia i nie rozpatruje ich w izolacji. Dla osób wykonujących zawody artystyczne pomocne w radzeniu sobie ze wzmożonym napięciem może być właśnie zrozumienie relacji między stresem a samooceną, wykształcenie właściwej postawy w toku psychologicznego – a nie tylko technicznego – przygotowania do zawodu.
Tekst: Zuzanna Ossowska
Artykuł ukazał się w numerze 2/2019 miesięcznika Muzyk.