Problematyka, którą chcę dziś się zająć stanowi pierwszą część większego cyklu, w którym podzielę się z wami moimi przemyśleniami i doświadczeniami związanymi z pracą zespołową na próbach, w studiu i na scenie.
Przez lata mojej przygody z gitarą i muzyką uczestniczyłem w niezliczonej ilości prób. Miewały bardzo różną formułę. Wiele z prób organizowanych było w związku ze zbliżającym się koncertem, inne przed wejściem do studia, a jeszcze inne miały charakter regularnych spotkań, kiedy umawialiśmy się, że będziemy pracować niezależnie od tego, czy mieliśmy w perspektywie występ. Z drugiej strony bywały też sytuacje, kiedy przed ważnym i dużym koncertem organizowana była tylko jedna próba. W zależności od tego jaki status miałem w zespole, podzieliłbym próby na takie, w których to ja byłem liderem i odpowiadałem za jej organizację, jak również na takie sytuacje, kiedy byłem „wynajętym” muzykiem i musiałem podporządkować się rygorom i zasadom, które ustalał kto inny. Bywało też, że zespół nie miał lidera i wszyscy mieliśmy podobny status w zespole.
Myślę, że warto jeszcze wspomnieć przy tej okazji o moich doświadczeniach i obserwacjach stosunku różnych muzyków, z którymi się zetknąłem, do samej instytucji próby. Na mojej drodze spotykałem muzyków, którzy widzieli większy sens częstych prób, oraz takich, którzy uważali, że ilość prób należy ograniczyć do niezbędnego minimum, niezależnie od tego czy dysponujemy czasem i warunkami do ich przeprowadzania, czy też nie. Taki stosunek do prób mieli zazwyczaj muzycy z bardzo dobrym warsztatem, dla których muzyka stanowiła wykonywany zawód. Ja uważam, że próby są koniecznym i niezbędnym elementem muzykowania w zespole. Pamiętajmy, że podziwiając w trakcie koncertu ulubiony zespół, którego muzycy współgrają ze sobą jak tryby dobrze nastrojonego mechanizmu, doświadczamy efektu finalnego, który musi poprzedzać ciężka i systematyczna praca.
Dokonując natomiast chronologicznej analizy tego w jakich próbach brałem udział, mam wrażenie, że formuła w której spotykałem się regularnie z kolegami na próbach, niezależnie od planów koncertowych, dominowała w początkowym okresie mojego muzykowania. Nie mieliśmy zbyt wielu doświadczeń związanych z pracą w zespole i samą próbę postrzegaliśmy jako akt spontaniczny, w trakcie którego spotykamy się i próbujemy coś wspólnie stworzyć, zagrać. Czasem udało się poczynić jakiś postęp, ale bywały dni, że owoce takich prób były mizerne. Nie uważam, że taki pomysł na próbę jest z zasady zły i zawsze musi być mało efektywny. Wielu z nas ma pewnie w pamięci film „Some Kind of Monster”, za sprawą którego zespół Metallica dopuścił widza do przestrzeni, która wcześniej była zarezerwowana wyłącznie dla muzyków tej grupy. Artyści uchylają tam rąbka tajemnicy i dzielą się ze światem tajnikami czegoś, co określilibyśmy jako ich warsztat pracy. Film pozwala sobie wyrobić zdanie na temat tego jak wygląda praca w tym zespole, a muzycy nie obawiają się pokazać, że ich formuła funkcjonowania czasem wiąże się z napięciami, frustracjami i może być procesem bardzo męczącym i rozwleczonym w czasie. Jednak mając na uwadze owoce jakie przyniósł system pracy w zespole Metallica, wydaje się, że ta forma współpracy muzyków jest dla nich najlepsza i przynosi znakomite efekty.
1. Niejednokrotnie zapewne słyszeliście sformułowanie „przyniosłem na próbę utwór, pomysł, riff”. Myślę, że jeśli macie czas, warunki i decydujecie się spotykać regularnie, dobrze jest nie pozostawiać wyłącznie losowi i przypadkowi tego jak przebiegnie próba. Świetnie, jeśli jako gitarzysta na próbę „przyniesiesz” jakiś pomysł, bądź nawet prosty riff, który zaprezentujesz zespołowi. Będzie to jakiś punkt zaczepienia i zwiększy prawdopodobieństwo, że próba przyniesie owoce. Kiedy zespół dochodzi do wniosku, że po kilku miesiącach prób jest w tym samym muzycznym miejscu, morale wszystkich bardzo spada. Planując częstotliwość spotkań koniecznie zadbajcie również o to, żeby nie „zmęczyć materiału”. Uważam, że nic nie motywuje zespołu bardziej do dalszej pracy, jak udany koncert. Nie dopuszczajcie do sytuacji, kiedy nieustannie próbujecie i nie udaje się wam przejść przez całe miesiące z etapu prób do etapu grania koncertów, które obok nagrań płyt są przecież zwieńczeniem waszych wysiłków.
2. Niezależnie od tego w jakiego rodzaju próbach będziecie brali udział w przyszłości, przygotowanie do nich jest bardzo ważne. Granie w zespole powinno nakładać na każdego z muzyków odpowiedzialność za efekt końcowy. Wyobraź sobie, że jeden z piłkarzy w drużynie nie jest w formie i jest nieprzygotowany do ważnego meczu. Niesprawność jednego z trybów machiny zaważy na jakości gry całego zespołu. Podobnie dzieje się w muzyce. Zawsze dbajcie też o to, żeby szanować czas swoich kolegów. Brak przygotowania do próby jest lekceważeniem pozostałych muzyków. Nie dopuszczajcie zatem do sytuacji, w której nie pamiętacie swoich partii bądź gubicie formę utworu bo na przykład jej zapomnieliście. Kiedy perfekcyjne przygotowanie do próby wejdzie wam w nawyk, z pewnością zaowocuje to w przyszłości propozycjami kolejnych grań. Jest wielu dobrych muzyków, lecz pracę często dostają nie ci najlepsi warsztatowo ale mający opinię niesumiennych, a tacy, którzy wyrobili sobie markę solidnych muzyków. Pamiętajcie o tym. To bardzo ważne w budowaniu sobie swojej muzycznej marki.
3. Tak samo istotnym elementem jak samo merytoryczne przygotowanie do próby, jest punktualność. Zadbajcie też koniecznie o to, żeby wyeliminować potencjalnie jak najwięcej elementów, które sprawią, że z waszego powodu nastąpią komplikacje i przeszkody w odbyciu planowanej próby. Jeśli z jakiegoś powodu nie będziecie mógł stawić się na próbę, poinformujcie o tym kolegów z odpowiednim wyprzedzeniem. Nie róbcie tego w dniu w którym próba jest umówiona. Sami, kiedy będziecie liderem zespołu, starajcie się budować zespół z muzyków, na których będziecie mógł liczyć, którzy tak jak wy traktują muzykowanie poważnie i z należytą starannością.
4. Gitarzyści i basiści – zawsze miejcie ze sobą na próbie komplet zapasowych strun. Sytuacja w której pęknięta struna rozłoży na łopatki wszystkie wasze plany będzie irytująca i frustrująca dla całego zespołu. Ja wożę ze sobą w bagażniku samochodu również coś co określiłbym mianem „zestawu pierwszej pomocy dla wzmacniacza”. W jego skład wchodzi zestaw zapasowych lamp oraz bezpieczników. Zawsze mam ze sobą również przedłużacz do prądu. Tych na próbie nigdy nie za wiele, szczególnie gdy próba aranżowana jest w nowym miejscu, gdzie nigdy dotąd nie spotykaliście się.
5. Podczas próby przećwiczcie planowane ustawienie sceniczne każdego z muzyków. Wasz pierwszy publiczny występ nie będzie trudną konfrontacją z nową sytuacją, kiedy nie stoicie zwróceni do siebie twarzami i nie macie kontaktu wzrokowego. Skupcie się na małych fragmentach utworów, z którymi macie problem. Zapętlajcie je i grajcie aż do pełnego ich opanowania. Jeśli macie wrażenie, że jakiś fragment utworu nie brzmi zadowalająco, ale nie wiecie co jest tego przyczyną, przećwiczcie ten fragment, zaczynając na przykład od posłuchania tylko partii sekcji rytmicznej, dodając stopniowo kolejne instrumenty. Taka technika wypreparowywania brzmienia poszczególnych instrumentów i wsłuchiwania się w ich partie pozwoli wam „czyścić” materiał. Spróbujcie też koniecznie pracy z metronomem. Pamiętajcie, że rytm i dobry timing to pierwszy sygnał, który dociera do słuchacza i buduje jakość waszej muzyki.
6. W pewnym momencie mojej drogi muzycznej doszedłem do etapu, w którym liczba oraz częstotliwość prób zmalała. Było to powodowane różnymi czynnikami. Muzycy często mieszkali w innych miastach oraz grali również w innych zespołach. Mieliśmy mniej czasu, zatem musieliśmy zadbać o to, żeby próby, które mogliśmy odbyć przed koncertem były maksymalnie efektywne. Był to etap kiedy grałem już z muzykami, którzy czytali nuty i tzw. „kwity”. W tego typu formule funkcjonowania, zespół zazwyczaj miał swojego lidera, a przynajmniej osobę, która odpowiedzialna była za przygotowanie i prowadzenie próby. Jeśli byłem nim ja, zawsze z odpowiednim wyprzedzeniem czasowym przesyłałem kolegom komplet materiałów, na który składały się „kwity” i nagrania utworów. Jeśli nie dysponowałem materiałami z koncertów, bądź miałem jakąś zupełnie nową kompozycję, starałem się przesłać muzykowi „szkic” utworu zaaranżowany i nagrany na komputerze. Bywało, że spotykałem się z zupełnie nowym zespołem w przeddzień koncertu i perfekcyjne przygotowane materiały do próby oraz indywidualne przygotowanie wszystkich nas sprawiało, że na samej próbie zajmowaliśmy się jedynie niuansami i byliśmy po kilku godzinach gotowi do występu.
Kiedy staniecie się muzykami profesjonalnymi często będziecie spotykać się z sytuacjami, gdy otrzymacie komplet materiałów, a przed samym koncertem umówione zostaną maksymalnie dwie próby. Jeśli chcesz zostać profesjonalnym muzykiem zacznij jak najwcześniej uczyć się zapisywać i czytać muzykę. To długi proces, ale wbrew temu co sądzicie, w oszacowaniu waszego warsztatu nie będzie oceniane tylko to jak szybko potraficie zagrać na przykład sekstole, ale to, czy umiecie również czytać muzykę, i to, jak szybko jesteście w stanie przygotować się do próby, występu, nagrania w studio. Jeśli dysponujecie jednak czasem i możecie zagrać materiał z pamięci, róbcie to nie tylko dlatego, że np. słabiej czytacie muzykę od kolegów pianistów czy saksofonistów. Granie z pamięci zrobi wrażenie na artystach, którzy zaproszą was do współpracy. Będzie to dowód waszego dużego zaangażowania.
7. Na koniec jeszcze jedna ważna kwestia. Próba to najlepszy czas, w którym możecie efektywnie pracować nad swoim brzmieniem, testować ustawienia efektów, sprawdzać nowe pickupy itd. Szybko przekonacie się, że to co dobrze brzmi w zaciszu domowym, niekoniecznie sprawdzi się na próbie w kontekście brzmienia całego zespołu. Wykorzystajcie zatem etap prób najlepiej jak możecie do pracy nad swoim brzmieniem. Pamiętajcie jednak, żeby korekty w ustawieniach wzmacniacza, efektów, wysokości pickupów odbywały się sprawnie i nie stały się dominującym nurtem waszej aktywności na próbie. Nie dopuszczajcie zatem do sytuacji, w której przez większą część próby będziecie „grzebali” w pedalboardzie, ustawieniach wzmacniacza, tym samym wywołując wrażenie, że bardziej jesteście skupieni na swoim sprzęcie niż na merytorycznej pracy zespołowej. Kiedy odkryjesz optymalne ustawienia możesz je zanotować, oznaczyć na wzmacniaczu lub efekcie, żeby nie szukać ich na kolejnej próbie.
Pamiętajcie również o tym, że krótka przerwa w wielogodzinnej próbie jest tak samo potrzebna jak przerwa w długiej podróży jest potrzebna kierowcy. Chwila ciszy, łyk kawy, herbaty, zamienione dwa słowa z kolegami pozwolą za chwilę wrócić wam do pracy ze zdwojoną siłą. Tyle na dziś. W kolejnym odcinku podzielę się z wami moimi doświadczeniami związanymi z pracą studyjną.
Tekst: Piotr Wójcicki
Artykuł ukazał się w numerze 4/2019 miesięcznika Muzyk.