Firma Ultrasone powstała w Monachium, w grudniu 1990 roku, jako wspólne przedsięwzięcie trzech współudziałowców. Najważniejszy z nich jest Florian M. Koenig, utalentowany inżynier-elektryk, a także konstruktor, owładnięty ideą skonstruowania słuchawek z prawidłowym odwzorowaniem efektów przestrzennych. Już pół roku później redakcje pism zajmujących się sprawami dźwięku profesjonalnego i audiofilskiego, otrzymały do testów pierwsze egzemplarze słuchawek HFI-50, HFI-100 i HFI 3D, które w praktyce uwzględniały założenia takiego odsłuchu. Entuzjastyczne recenzje utwierdziły Koeniga w słuszności przyjętych założeń. Niezależnie od słuchawek, firma zajmowała się również opracowaniem zleconych jej różnych zadań teoretycznych i praktycznych, związanych z profesjonalnym rynkiem audio. W trakcie ich realizacji, konstruktorom firmy, a przede wszystkim Koenigowi, udało się uzyskać kilka kapitalnych rozwiązań, które oczywiście opatentowano. Trzy z nich wykorzystano przy produkcji słuchawek. Ich nowe modele zademonstrowane w 1999 roku, znów wzbudziły ogromne zainteresowanie. W tej sytuacji naturalną koleją rzeczy w połowie 2000 roku firmę zreorganizowano, przestawiając się wyłącznie na produkcję słuchawek. Początkowo skierowane tylko na rynek profesjonalny, szybko zaczęły być kupowane także przez wymagających audiofilów.
Specjaliści z Ultrasone natychmiast zauważyli napływ nowych klientów, co nie mogło pozostać bez echa zarówno w skali produkcji, jak i prezentowanych modelach. Spełniając życzenia rynku amatorskiego opracowano zupełnie nowe konstrukcje, a ich sprzedaż powierzono już nie tylko sklepom muzycznym, ale też salonom ze sprzętem audio. Zawodowcom dedykowana jest przede wszystkim Professional Line, a także, w pewnym sensie, DJ Line. Audiofilom przeznaczono HFI Line. Ofertę od dołu zamyka seria iCans, zastępowana w tej chwili przez Zino, przeznaczona do urządzeń przenośnych, natomiast pokazem możliwości technicznych i estetycznych firmy z drugiej strony jest ekskluzywny i drogi model Edition 8. Ultrasone zyskał sobie ogromne uznanie i popularność, przez lata wielokrotnie powiększyła się skala produkcji. Słuchawki tego bawarskiego producenta mieszczącego się w Penzbergu koło Monachium, można kupić nie tylko wszędzie w Europie, a także w Azji, Australii, kilku krajach Afryki, Ameryki Południowej, oczywiście również w USA i Kanadzie.
UKŁADY FIRMOWE ULTRASONE
S-Logic Natural Surround Sound Headphones to najważniejsze opracowanie Floriana M. Koeniga, punkt wyjściowy filozofii jego firmy. Jak wiadomo, w słuchawkach dźwięk lokalizowany jest z reguły w środku głowy odbiorcy, brakuje trzeciego wymiaru, czyli odległości od źródła, co zawsze postrzegane jest jako ich największa wada. Próbowano z nią walczyć elektronicznie, odwracaniem fazy, opóźnieniami i sztucznym echem, radzono sobie też poprzez ustawianie przetworników pod kątem, lub wykorzystywaniem co najmniej dwóch głośniczków na każde ucho, co przynosiło poprawę, ale nie leczyło tej dolegliwości. Niemiecki konstruktor poszedł inną drogą. Przede wszystkim zdecentralizował położenie przetwornika, a następnie między nim a uchem ustawił odpowiedniej grubości odgrodę. Naturalnie są w niej otwory umieszczone nie tylko na wysokości ucha, ale też poniżej jego. Następnie część z tych otworów zakryto materiałem stratnym. W ten sposób dźwięk kierowany jest na małżowinę uszną i za nią, z tyłu, wpadając do kanalika z różnych stron i wyzwalając środek głowy od bezpośrednio tłoczonego dźwięku. Należy podkreślić, że rozwiązanie to ma kilka odmian, otworów bywa mniej lub więcej, odgroda w tańszych modelach jest plastikowa, a najnowsza mutacja nazywa się S-Logic Plus. Dodatkowym zyskiem wynikłym z tego układu jest zmniejszenie głośności dźwięku o 3-4 dB przy zachowaniu identycznej dynamiki. Przy długotrwałych sesjach profesjonalnych takie rozwiązanie ma ogromne znaczenie.
Jak wiadomo, słyszymy dzięki przetwarzaniu sygnału elektrycznego na akustyczny. Niestety, w wyniku tego przetwarzania powstaje szkodliwe pole elektromagnetyczne. Jego poziom mierzony jest w nanoteslach. Metodą wielu badań ustalono, że poziom większy niż 200 nT jest szkodliwy dla zdrowia. Tymczasem w słuchawkach przy odtwarzaniu niskich częstotliwości wynosi on z reguły 1000 nT, uzyskując graniczną wartość na poziomie przekraczającym nawet 2000 nT. Aż dziwnym się wydaje, że nikt dotąd nie zwrócił uwagi na ten problem! Dlatego w Ultrasone na przetwornik od strony głowy zakłada się tarczę Metal Shield wyciętą z MU metalu (technologia Ultra Low Emission). W ten sposób udało się zmniejszyć promieniowanie elektromagnetyczne aż o 98 procent. W tańszych słuchawkach Ultrasone stosuje się tak zwaną LE, redukującą radiację o 40 procent.
WYPOSAŻENIE
Ultrasone jest znany z dodawania bogatego wyposażenia dodatkowego. Ponieważ oba modele otrzymane do testu stanowią „okręty flagowe” linii profesjonalnej, dodatki są tu wyjątkowo atrakcyjne. Przed wszystkim słuchawki spoczywają w solidnym i twardym etui, zamykanym na suwak. W środku znajdują się dwa kable, w tym jeden skręcony, lepszy dla profesjonalistów, a drugi prosty, „domowy”, oba o długości 3 metrów, zakończone doskonałym wtykiem Neutrika. Jest też przejściówka na jack 1/8”, wysokiej jakości przewód miedziowy OFC, wyprowadzony jednostronnie z lewej muszli, bardzo łatwo przykręca się, dzięki czemu o jego przypadkowym uwolnieniu nie ma mowy. Do dodatków należą też zapasowe poduszki, a także płyta CD z nagraniami dokonanymi w technice binauralnej, tzw. sztucznej głowy, z zupełnie niezwykłymi efektami przestrzennymi.
PRO 2500
Słuchawki wykonano z utwardzanego, granatowego plastiku wysokiej jakości. Okrągłe muszle z miękkiego weluru co prawda są bardzo komfortowe i dobrze opatulają uszy, ale ich popielato-mysi kolor odrobinę denerwuje, ponieważ od razu wyglądają na mocno używane. Taki sam kolor, ale na szczęście i komfort, zapewnia stykająca się z głową poduszeczka na środku pałąka. Od strony zewnętrznej powagi dodają metalowe płytki na nausznikach. Dokładnie przemyślano przegub między pałąkiem a nausznikami, pozwalający na wygodne umieszczenie tam każdej głowy, pod warunkiem wszakże, że nie będzie wyjątkowo odstawać od normy. W każdym razie jakość wykonania jest bez zarzutu: nic nie trzeszczy, poduszki w całości przylegają do uszu i nawet szybki ruch głową nie zmienia ich położenia. Wysokość nauszników daje się łatwo ustawić, opór położenia jest właściwy i ani razu nie zdarzyło mi się, żeby same zmieniły swe położenie. Nacisk na uszy, mimo nie najmniejszej wagi całości, nie przeszkadza długotrwałemu i komfortowemu słuchaniu. Przewód „nie ciągnie” za lewe ucho, a przewód, nawet ocierany, czy zginany w ręku, nie ekranuje.
Ponieważ byłem właścicielem Ultrasone HFI 2000, a potem poprzedniej wersji PRO 2500, wiedziałem dokładnie, czego mogę się spodziewać, zwłaszcza w odbiorze przestrzeni. Mimo wszystko przeżyłem miłe rozczarowanie. To są, najkrócej mówiąc, świetne słuchawki. Niczego w ich dźwięku nie brakuje, ale też żaden zakres nie góruje nad pozostałymi. To tak, jakby we wzmacniaczu pokrętła góry i dołu ustawić na zero, a potem jeszcze na wszelki wypadek włączyć przycisk niwelujący ich działanie. Bywa, że taka „zerowość” odbierana jest po krótkim czasie jako męcząca poprzez swoją nienaturalność. Tu nic podobnego nie odczułem. Pięknie słyszy się barwę poszczególnych instrumentów. Mam płytę testową, na której kilku pianistów gra na różnych fortepianach. Ich inną barwę słyszy się w pierwszej sekundzie. Dla chętnych wyłapania różnic między kablami połączeniowymi, wkładkami gramofonowymi, bądź brzmieniem kilku egzemplarzy CD, te słuchawki będą nieocenionym narzędziem pomiarowym. Pro 2500 są dość litościwe dla podle nagranych płyt. Oczywiście natychmiast wychodzi prymitywna, przerzucana z kanału na kanał stereofonia z lat 60., podobnie jak miejsca cięcia analogowych magnetofonów, ale jakoś to się daje w sumie wytrzymać. Doskonała też jest dynamika tych słuchawek i to w obu kierunkach, co ciekawe wcale nie przeszkadzająca przy odsłuchu mocnych, pełnych wigoru nagrań. Wypada pochwalić także szybkość z jaką słuchawki reagują na sygnał. Wcale nie twierdzę, że nie może być lepsza, bo pamiętam jaką słyszałem w najlepszych elektrostatach Staxa, ale w słuchawkach dynamicznych trudno byłoby znaleźć im godnego rywala. Za to nad japońskim specjalistą Ultrasone zdecydowanie góruje przestrzenią. Tam dźwięk szamoczący się w głowie jest dla mnie dokuczliwą wadą, istotniejszą od oczywistych zalet.
Wspomniałem już, że posiadam poprzednią wersję PRO 2500, trudno więc przy takiej okazji nie skonfrontować ich ze sobą. Muszę przyznać, że w bratobójczym pojedynku nowe wygrały ze starymi. Opinia, że poprzednia wersja dysponowała trochę za dużym, w stosunku do innych części pasma basem, okazała się prawdziwa. Wyrównane pasmo to szereg zalet, także w informacji kierunkowej, a przede wszystkim lepszy wgląd w każde nagranie.
PRO 900
W serii PRO słuchawki 900, będące nowym opracowaniem, stoją na samym szczycie hierarchii i cennika. Jeśli chodzi o wyposażenie bliźniaczego etui, jest ono takie samo, tyle, że zapasowe poduszeczki są srebrzyste i trochę bardziej miękkie, natomiast przygotowane do pracy – ciemne i sztywniejsze. Odnoszę wrażenie, że te jasne pochodzą właśnie z modelu 2500. Podobnie jednakowa jest z poprzednimi słuchawkami wielkość przetworników, wynosząca 40 mm, wyprodukowana według specyfikacji Ultrasone przez nieujawnionego, zewnętrznego dostawcę. Membrana została pokryta tytanem. Jeśli chodzi o wygląd, jedyna rzucająca się w oczy różnica polega na gustownej, stonowanej czerni. Jednak zasadnicza zmiana polega na tym, że Pro 900 jest konstrukcją zamkniętą, a takie rozwiązanie zawsze niesie konsekwencje dla brzmienia nauszników, przede wszystkim poprzez większy i gęstszy bas. Przy całej przejrzystości i precyzji dźwięku, można się doszukać, jak się kiedyś mówiło, niemieckiej krzywej częstotliwości, polegającej na nieznacznym uwypukleniu obu skrajów pasma. To nie jest nic nieprzyjemnego dla ucha, może nawet przy wielu nagraniach stanowić dodatkową przyjemność, ale puryści mogą zgłaszać pretensje, zwłaszcza pod adresem niskich, lekko przedłużonych dźwięków. Z tego też powodu doskonale słuchało mi się muzyki klasycznej, zwłaszcza orkiestr symfonicznych, którym takie brzmienie dawało specyficzną zadziorność. Świetnie wypadała także muzyka elektroniczna, ale też country i małe składy akustyczne. Poza tym Pro 900 ma wszystko czego można oczekiwać od słuchawek studyjnych, wgląd w nagrania i miejsca ingerencji realizatorów, jest absolutny. Wszelkie cięcia, nierówności wejść wokalistów czy instrumentalistów, słychać natychmiast. Ewidentnie złe nagrania nie mogą w tym wypadku liczyć na litość, błędy słychać tak, jakby włożono je pod jakieś dźwiękowe szkło powiększające. Te słuchawki są jednymi z pierwszych, w jakich zastosowano ulepszony system S-Logic Natural Surround Sound PLUS. Przyznaję ze skruchą, że polepszenia właściwości kierunkowych nie usłyszałem, natomiast stwierdzam, że przestrzeń jest tak samo fantastyczna, jak w 2500. Osobiście nie przepadam za słuchawkami zamkniętymi, mam po ich dłuższym użytkowaniu poczucie lekkiej klaustrofobii i dyskomfortu, jednak akurat w 900 obcowanie z taką konstrukcją zbyt wiele mnie nie kosztowało i nie musiałem przecierać potu z czoła. Tym, którzy cenią sobie z jakichkolwiek powodów dźwiękowe odseparowanie od świata donoszę, że znajdą w tych nausznikach sprzymierzeńca. Jeszcze jedna uwaga: słuchawki Ultrasone wymagają staranniejszego i dłuższego wygrzania, niż konstrukcje innych firm. Ferowanie wyroków dotyczących brzmienia na fabrycznie nowych, czy też mało używanych słuchawkach tej firmy, może być bardzo mylące.
Tekst: Marcin Andrzejewski
DANE TECHNICZNE
PRO 2500
słuchawki dynamiczne, otwarte
Pasmo przenoszenia: 8 Hz-35 kHz
Impedancja: 40 Ohm
Skuteczność: 94 dB
Ciężar: 294 g (bez przewodu)
PRO 900
słuchawki dynamiczne, zamknięte
Pasmo przenoszenia: 6 Hz – 42 kHz
Impedancja: 40 Ohm
Skuteczność: 96 dB
Ciężar: 295 g (bez przewodu)
Ceny: 1390 PLN (PRO 2500), 1890 PLN (PRO 900)
Do testu dostarczył:
AudioTech
ul. Rosoła 9
02-796 Warszawa
tel. (022) 6482935
Internet: www.audiotechpro.pl, www.ultrasone.com
Test ukazał się w numerze 12/2009 miesięcznika Muzyk.