Studio znajduje się w Sopocie. Położenie w tym mieście sprzyja twórczości. W bezpośredniej bliskości art-hotel, pensjonaty i hostele, Hipodrom, od morza dystans spaceru. Dwa oddzielne, dobrze skomunikowane ze sobą pomieszczenia nagraniowe oraz dzieląca je reżysernia sprawiają miłe, kameralne wrażenie, jednocześnie umożliwiając rejestrację na żywo nawet większych projektów. Rozmawiamy z założycielem i szefem studia, Sławomirem Szymańskim.
Humidor to określenie drewnianej skrzynki do przechowywania cygar. Skąd taka nazwa dla studia nagrań?
Sławomir Szymański: Drewno, podstawowy budulec ustrojów akustycznych zastosowanych w studiu, może kojarzyć się z wnętrzem pudła na cygara. Głównym zadaniem takiego humidora jest utrzymanie sprzyjającej atmosfery. W odniesieniu do Humidor Records ta metafora jest podwójna. Po pierwsze, jako się rzekło – drewno. Poza dyfuzorami i absorberami na ścianach i sufitach, drewniane są podłogi i przeważająca liczba naszych instrumentów. Obcowanie z drewnem budzi przyjemne odczucia, ale jest to materiał wrażliwy na czynniki zewnętrzne, wymagający. Drewnianym instrumentom trzeba zapewnić odpowiednie warunki przechowywania, a także otoczyć je opieką poprzez okresową konserwację, powierzaną zaprzyjaźnionym artystom-rzemieślnikom. Po drugie i jeszcze ważniejsze – staramy się dbać o wrażenia artystów-muzyków podczas sesji, po to by powstały tu wyjątkowe fonogramy, opatrzone sygnaturą atmosfery tego miejsca. Nie jesteśmy audiofilami-ortodoksami, ale łowcami przekazu. Na pierwszym miejscu jest zawsze dzieło muzyczne; dzieło inżynierów-akustyków ma znaczenie jedynie służebne. Obrazowo rzecz ujmując USTRÓJ akustyczny jest ważny, ale ważniejszy – NASTRÓJ nagrywanych muzyków.
Skoro mowa o drewnianych instrumentach akustycznych… Czy Humidor Records specjalizuje się w klimatach „unplugged”?
Sławomir Szymański: Lubimy naturalne brzmienie instrumentów akustycznych, emitujących dźwięki w pierwotny sposób, bez udziału energii elektrycznej. Wśród naszych szarpanych instrumentów akustycznych znajdziemy ukulele i mandoliny, wiele typów gitar i basów, z których najbardziej charakterystyczne to Gibson SJ100, Martin 000-15SM, banjo Vega Long Neck, Vega Old Tyme Wonder, banjo-cello, irlandzkie i portugalskie bouzouki, mandoliny, używana w fado gitara portugalska (styl Lisboa), gitara z kontrabasowym gryfem Takamine TB-10, barytonowa Alvarez-Yairi. Są tu trzy zestawy perkusyjne, w tym zestawy Gretsch i Rogers: oba z lat 70. Dalej wymienić wypada indyjskie harmonium, stare pianino Nyström w orzechowym kolorze oraz komplet akordeonów diatonicznych. O licznych perkusjonaliach nie wspomnę…
Najwięcej miejsca zajmują instrumenty nazywane elektrycznymi, chociaż trzeba powiedzieć, że mimo iż wzmacniane prądem, są to już dzisiaj instrumenty tradycyjne. Postawiliśmy na przemysłowe standardy: od Fendera są cztery odmiany Telecastera, klasyczny Stratocaster, Jazz i Precision Bass, od Gibsona kilka wersji Les Paula, SG, ES-137 i ES-335. Jest 12-strunowy Rickenbacker 370/12, semi-akustyczny stary Hoyer, dwugryfowa hybryda 4/6 Danelectro i wiele innych. Można je podłączyć do wzmacniaczy typu combo tweed: Fender Vibro-Champ, Bassman, Twin Amp lub blackface: Deluxe, Super Reverb; ponadto jest Ampeg Jet-II lub legendarny basowy B-15, a także Boogie S.O.B. z 1974 roku. Są wzmacniacze w wersji head: Orange Rockerverb, Mesa Boogie Single Rectifier oraz F-30, Marshall JMP, JCM900, Ampeg SVT, V4B, mini Matamp. Do tego zestawy głośnikowe Orange, Mesa Boogie, Ampeg, Fender w konfiguracjach 4×12, 4×10, 2×12, 1×15. Podłogowe efekty gitarowe Boss, MXR, Ibanez, T-Rex, Jim Dunlop i inne w pokaźnej reprezentacji.
Z instrumentów klawiszowych mamy Ace Tone (pre-Roland, lata 60.) – organy elektryczne typu combo, piano Fender Rhodes Mark I 73 oraz Wurlitzer 206A, a także organy Hammond XK-3 wyposażone w dwa manuały, pedał i mechaniczny Leslie. Jest też Mellotron 4000D – cyfrowe odwzorowanie taśmowego ojca wszystkich samplerów. Jesteśmy otwarci na muzykę elektroniczną. Zaopatrzyliśmy się w analogowe, sprzętowe syntezatory, atrakcyjne dla twórców tego gatunku, bardzo wpływających na obecne i przyszłe trendy w muzyce popularnej: Minimoog Voyager Old School, Arturia Minibrute, Korg MS-20 Mini, ARP Odyssey, Roland TR-8, TB-3, Vermona Kick Lancet. Mamy Akai MPC 2500. Można to środowisko połączyć z własnym laptopem lub skorzystać z jednego z naszych sekwencerów.
Ostatnio miało miejsce zdarzenie, które w przyszłości może mieć wpływ na naszą kolekcję instrumentów. Przechodzili niedaleko legendarny John Porter (Walijczyk) i popularny Kev Fox (człowiek z Manchesteru). Wstąpili, usiedli, zagrali i zaśpiewali. Spontaniczna sesja trwała dobre dwie i pół godziny. W jej połowie John Porter odłożył SJ100 i poprosił o gitarę Gretsch Tennessee Rose lub inny model semi-akustyczny z dźwignią tremolo. Żadna z naszych gitar semi-akustycznych nie ma dźwigni, tę mamy akurat na jednym z Les Pauli. Usłyszeliśmy „it’s a shame” i John pozostał przy gitarze w pełni akustycznej. Być może nie zarejestrowaliśmy przez to jeszcze jednej wyjątkowej improwizacji… Wniosek: trzeba mieć WSZYSTKO – co oczywiście nie jest możliwe – albo raczej odzyskać cenną przestrzeń, ograniczając kolekcję instrumentów, bo artysta prawdopodobnie potrzebować będzie czegoś innego niż to, czego masz pod dostatkiem.
Obfitość i uroda tych wszystkich instrumentów robi wrażenie, ale sprzęt studyjny, który się tu znajduje – jeszcze większe.
Sławomir Szymański: Od połowy lat 90. uzbierało się tego sporo. Z mikrofonów dynamicznych mamy naręcze Shure SM57 i SM58, SM7, Electro Voice RE-20, Sennheiser MD421, e606, e906, AKG D-20, D-112, Audix D6, D4, D2, z wielkomembranowych lampowe AKG C-12VR, Rode Classic, Classic II (2 szt.), Neumann M147, Oktava MKL5000, ponadto kilka sztuk AKG C414 w kilku wariantach, parę C214, parę Sony C-48. Pojemnościowe z mniejszą membraną: Haun MBC660, Neumann KM85, Rode NT5, dwa zestawy Oktava MK012 z kompletem różnych kapsuł. Z mikrofonów wstęgowych: RCA 44BX (uratowany w Nowym Orleanie przed huraganem), Shure KSM313, Oktava ML52, AEA R84 (z osobistej rekomendacji Wesa Dooleya). Z przedwzmacniaczy: dwa AMS Neve 1073, Shadow Hills Gama w wersji Quad oraz Octo, kilka wielokanałowych Focusrite ISA (łącznie 21 kanałów), para AEA TRP dedykowanych dla mikrofonów wstęgowych, channel strip Universal Audio 6176 (2 szt.) oraz para LA-610, jak też Trident 4T Celebration. Z procesorów dynamiki wymienię Shadow Hills Mastering Processor, limiter Chandler Limited TG1 (EMI TG12413), kompresor Universal Audio 1176, limitery LA3A (3 szt.), LA2A, kompresory stereo AMS Neve 33609JD, SSL Buss Compressor, Elysia mPressor, API 2500 i 527 (2 szt.), SSL X-Rack SuperAnalogue Dynamics (16 szt.), Rupert Neve 543. Z korektorów: Chandler Limited Curve Bender (EMI TG12345) oraz API 5500. W rackach tkwią ponadto SPL Transient Designer 4 i SPL DeEsser, multiefekt Lexicon PCM81 oraz reverb PCM91, a na podłodze TC-Helicon Voice Live 1 i 2 oraz Fulltone Tape Echo (2 szt.).
Centralnym punktem tego wszystkiego jest analogowy stół mikserski…
Sławomir Szymański: Mamy angielską konsoletę TL Audio VTC 24 z lampowymi preampami oraz grupami, kupioną w ostatnich dniach funkcjonowania producenta. Pewnie z tej przyczyny początkowo była zawodna. Serwis gwarancyjny w tej sytuacji praktycznie nie działał. Miksowaliśmy przy pomocy naszego rezerwowego Tridenta Series-8T 24 (który ciągle jest z nami), nabytego od samego Johna Orama – to osobna opowieść. Dzięki dociekliwości, wyobraźni, wiedzy i pracowitości naszego technika Pawła Piórkowskiego, który reanimował i istotnie poprawił wewnętrzny układ połączeń VTC 24, usunęliśmy przyczyny problemów i możemy się cieszyć unikalnym brzmieniem. Paweł jest z nami na stałe i bez niego nie wyobrażamy sobie funkcjonowania – w studiu ciągle potrzeba inżyniera. Największego wyczynu dokonał przywracając pierwotną użyteczność naszych magnetofonów nabytych od jednej z radiostacji, gdzie od lat stały w jakichś magazynach.
No właśnie, jak gdyby nigdy nic w reżyserni pod ścianą stoją sobie Telefunken M15 i Studer A800, a na nich kręcą się szpule z taśmą. To już dzisiaj niecodzienny obraz…
Sławomir Szymański: Studer A800 – szwajcarski majstersztyk, arcydzieło mechaniki precyzyjnej i elektroniki przełomu lat 70., przy tym ciężki i solidny jak czołg. Głowica 16 śladów, duże szpule mieszczące 762 lub 1524 m taśmy o szerokości 2”, duże wskaźniki VU poziomu wysterowania sygnału, konsola do przewodowego zdalnego sterowania – tego trzeba doświadczyć, nie ma co opowiadać. Taśma nie jest antidotum na każdy problem, ma swój szum i inne minusy, ale… U nas można porównać brzmienie oryginalnego A800 z klasyczną już wtyczką A800 UAD-2. Osobiście używam tego magnetofonu często. Gościnnie występujący u nas realizatorzy patrzą na urządzenie z respektem, ale częściej decydują się na DAW – takie czasy. Tym niemniej Studer jest ostatni na liście sprzętu, którego mógłbym się pozbyć w stanie wyższej konieczności. Drugi magnetofon to Telefunken M15: dwuścieżkowy „stereo master recorder” na taśmę 1/4”, standard w niemieckiej radiofonii i światowych studiach nagraniowych przez kilka dekad. Przy A800 to maluszek, jedynie 52 kg. Prosty, nie do zdarcia, skuteczny, znakomicie brzmiący. Przeprowadź prosty test. Weź ulubione CD lub plik WAV, nagraj bez żadnych pośredniczących urządzeń na taśmę M15, po czym odtwórz i pozwól porównać brzmienie oryginalnego krążka i jego nagrania na taśmie. Słuchacz zazwyczaj podejrzewa, że dokonałeś jakiegoś zaawansowanego re-masteringu tych nagrań, tak dobrze brzmią z taśmy.
Mamy jeszcze stary, kasetowy, czterościeżkowy Tascam Portastudio w wersji tylko nieco późniejszej od tego, na który Bruce Springsteen nagrał w swoim domu piosenki do albumu „Nebraska”. To miało być demo, nagrali później normalnie w studiu wersję z całym E-Street Band, ale oryginał okazał się znacznie bardziej porywający (także z powodu brzmienia, co jest paradoksem, zwłaszcza że kasetę z nagraniem Springsteen nosił w kieszeni koszuli bez pudełka podobno tygodniami, zanim to zgrali do stereo) i wydano wersję z Portastudio. Jest także 8-śladowy Fostex R-8 na taśmę 1/4”, od którego zacząłem w połowie lat 90. przygodę z kolekcjonowaniem sprzętu pro audio. Myślę, że siła oddziaływania muzyki realizowanej na archaicznych już dzisiaj urządzeniach, nawet gdy jest właściwie lo-fi, potrafi być zaskakująca. Wszystkie maszyny są w pełni sprawne i stale serwisowane. Zapasy taśmy 2” oraz 1/4” i kaset audio wystarczą na dłużej, a w razie gdybyśmy je zużyli, holenderska RMG International ciągle produkuje taką taśmę w specyfikacji standardu EMTEC/BASF SM911, do której kalibrujemy nasze magnetofony. Lubimy korzystać z wyspecjalizowanych cyfrowych rejestratorów multitrack. Mamy dwa urządzenia Fostex D2424 (jedno w wersji LV Mk II), a w rejestracjach „na wyjeździe” korzystamy z kompaktowych rekorderów Allen&Heath ICE-16, Tascam HS-P82 lub Edirol R-44. Uspokajam osoby przywiązane do strategii pracy z udziałem komputera. Studio jest (niespodzianka!) wyposażone w DAW (Avid Pro Tools 12.5, Steinberg Cubase 8.5, Motu Digital Performer 9, Ableton Live 9) na groźnie skonfigurowanych, wydajnych platformach sprzętowych do wyboru: Mac Pro oraz PC Windows 7 z kartami UAD-2 Octo (z dużym zestawem plug-inów Universal Audio) i licznymi wtyczkami Waves (pakiety Horizon plus Restoration Pack) oraz PSP, jak też takimi narzędziami edycji audio, jak Izotope (RX5), Steinberg WaveLab 9 i Adobe Audition. Odsłuchy w kilku wariantach (w porządku od największych): para Adam S3XH, para APS AEON, para pasywnych Auratone napędzanych przez Crown D-75 oraz maluchy Fostex 6301NX.
Kto na co dzień zajmuje się realizacją nagrań w studiu?
Sławomir Szymański: Trudno mówić o codzienności, która kojarzy się z powszednim znojem. U nas każda sesja to rodzaj święta wiosny, nawet gdyby przebiegały w deszczowym, zimnym listopadzie jedna za drugą, 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Taplanie się w falach dźwiękowych, nieustająca zabawa, której nigdy dość, nie żadna – pardon – codzienność. Współpracujemy stale z doświadczonym inżynierem dźwięku i producentem Krisem Górskim, absolwentem SAE Institute w Paryżu z długoletnią praktyką w studiach paryskich, obecnie ekspertem współpracującym z Wydziałem ETI Politechniki Gdańskiej, pianistą, kompozytorem muzyki filmowej i realizatorem dźwięku do produkcji telewizyjnych, a także współtwórcą firmy APS budującej aktywne monitory studyjne, które cieszą się uznaniem na świecie. Nota bene, para monitorów APS AEON zagościła na dobre w Humidor Records wiele lat przed poznaniem Krisa. Druga postać to Marek Heimbürger. Mamy za sobą pierwsze wspólne produkcje i wiążemy ze sobą dalsze plany. Marek jest doświadczonym w wielu gatunkach muzycznych realizatorem, mikserem, producentem oraz wykładowcą gdańskiej szkoły Nuwave. Był związany ze Studiem SELANI, Teatrem im. Stefana Jaracza w Olsztynie, Radiem Olsztyn, Radiem Gdańsk oraz Filharmonią Bałtycką. Realizował i miksował muzykę zespołów Kombi, Shannon, Cuba De Zoo, Enej i innych.
W ostatnim czasie w działania Humidor Records bardzo angażuje się Michał (vel Michael Jeremy) Drabczyk, zdolny inżynier dźwięku i potencjalna gwiazda rocka, obiecujący absolwent kierunku Music Technology and Popular Music na University of Wolverhampton. Nasz łącznik międzypokoleniowy, multiinstrumentalista, autor i wykonawca piosenek, rockman i entuzjasta muzyki elektronicznej. Jako posiadacz renesansowych uszu właśnie realizuje sesję duetu wiolonczela-akordeon z muzyką Astora Piazzolli. W charakterze asystentów pojawiają się na sesjach osoby z grupy utalentowanej, zaprzyjaźnionej młodzieży muzycznej. Ponadto zawsze możemy liczyć na naszych znajomych weteranów, takich jak znawca riffów Metalliki oraz teorii propagacji dźwięku inż. Adam Michalski (absolwent wspomnianego Wydziału Politechniki Gdańskiej, obecnie nazywanego ETI), z którym przed laty zaczynaliśmy budowę i wyposażanie tego miejsca dla potrzeb własnego zespołu rockowego; Adam w razie potrzeby zawsze zrealizuje nagranie, coś przylutuje, zaprogramuje EPROM, napisze fragment kodu lub zbuduje czarną skrzynkę sterującą np. sygnalizacją „Recording”, a na deser zgrabnie zagra na gitarze albo basie. Uniwersalny scyzoryk gdański [śmiech]. W razie potrzeby sam też uszy mam na swoim miejscu, i potrafię włączyć i podkręcić, co trzeba, a nawet podstroić, zagrać i zaśpiewać. W ostatnim czasie, wobec rosnącej oferty współpracy ze strony kolegów audio-profesjonalistów wziąłem na siebie produkcję wideo; studio realizuje przede wszystkim dokumentalne filmy z sesji, ale także wideoklipy ze scenariuszem i fabułą. Ekwipunek w tym zakresie doprowadziliśmy właśnie do założonego poziomu, możliwości są znaczne i zamierzamy działać coraz intensywniej.
Ze ścian w korytarzu spoglądają na nas Tom Waits, Iggy Pop, Lou Reed, John Lennon, Bob Marley i najbardziej obecny Bob Dylan. Rozumiem, że te postaci gościliście już w Humidor Records?
Sławomir Szymański: [śmiech] Wiedziałem, że zapytasz. Dopiero się o nich staramy, zwłaszcza o tych żyjących, ale gdyby przelatywał w okolicy duch Lennona, Marleya lub Lou Reeda, serdecznie zapraszam, udzielimy poważnej zniżki. A tak serio – to oni są sprawcami tego wszystkiego. Oni i wiele innych postaci, jak Patti Smith, P.J. Harvey, Glenn Gould, Jordi Savall, Władysław Szpilman, Jacek Kleyff, Katarzyna Nosowska, że wymienię kilka nazwisk z długiej listy. Zainfekowali mnie nieuleczalną chorobą. Bez nich zajmowałbym się fryzjerstwem, globtroterką, masażem tajskim albo czymś innym. To patroni mentalni tego przedsięwzięcia. Ale skoro już pytasz o szerzej znanych gości-artystów… Ostatnio gościli tu wspomniany John Porter oraz Kev Fox (ostatnio z powodzeniem koncertujący ze Smolikiem), jakiś czas temu wpadł Tymon Tymański z Marcinem Gałązką (Transistors), jeszcze wcześniej pianista Sławek Jaskułke, cudowne dziecko perkusyjne Igor Falecki, Phia – dziewczyna z kalimbą i looperem, australijska artystka mieszkająca w Berlinie i koncertująca w Europie (ostatnio znowu w rodzinnym Melbourne, gdzie mają wesołe banknoty). Przeprowadziliśmy tu rejestrację gitarowych partii Krzysztofa „Dżawora” Jaworskiego (Harlem) oraz wokalnej partii Adama Wolskiego (Golden Life) do wydawanego przez Narodowe Centrum Kultury albumu „Twardowski dla Polski”. Do mikrofonu RCA 44BX śpiewał u nas Glennskii Meyer (znany z Blenders, obecnie współpracujący z Deadly Plants). Pojawiła się u nas folkowa grupa Annutara, z którą nakręciliśmy klip w stylu live-session do utworu „Jasio”. Jakiś czas wcześniej studyjny klip live-session oraz klip fabularyzowany w jednym z gdańskich pubów realizowaliśmy dla efemerycznego włosko-polskiego składu Dario Alberti & The Immigrants. Był też BixBit, laureaci gdańskiej FAMY. Wkrótce sesja MOA, ansamblu z udziałem innej laureatki – Marty Fitowskiej. Nagrywaliśmy koncert pianisty Marcina Maseckiego. W ostatnią Wielkanoc odwiedził nas niespodziewanie Maciej Cieślak – twórca Ścianki, formacji Kings Of Caramel, Lenny Valentino i innych frapujących zjawisk muzycznych, producent brzmienia wielu artystów, animator My Shit In Your Coffee. Coś się dzieje. Czasy nie są najłatwiejsze, ale wbrew trudnościom są plany. NPTPnP – Niezwykle Poważne Tajne Plany na Przyszłość. To dopiero początek drogi. Właściwie do przełomu roku 2015 nie zależało nam wcale na promocji tego miejsca. Słyszałem, że dzięki niezweryfikowanym, szerzej krążącym wiadomościom stało się ono przedmiotem (trój)miejskiej legendy. Ale teraz uwaga, ludzie: wychodzimy z cienia! Zapytaj o referencje za dwa-trzy lata, takie miejsca potrzebują czasu, by rozpropagowała się ich renoma. Mam nadzieję, że osoby, które spotkałem na wspólnej drodze do tego celu i te, które jeszcze spotkam, cel ten uczynią bliższym.
Jak w kilku zdaniach zachęciłbyś muzyków do skorzystania z oferty Humidor Records?
Sławomir Szymański: Naszym marzeniem jest gościć tu tych, którzy mają swoją twórczością coś do przekazania. Tylko tyle i aż tyle. Najważniejszy jest przekaz. Dobry utwór musi mieć przekaz – to przyczyna i skutek twórczości. Nie musisz być wirtuozem (choć to oczywiście nie przeszkadza), jeżeli Twój przekaz przekonuje. Co więcej, jeżeli Ty wiesz, że przekaz jest, trzymaj się tej wiedzy i nie zniechęcaj nawet wtedy, gdy słyszysz niechętne opinie. Jeżeli masz rację, w końcu uchwycą go dokładnie ci wszyscy, do których naprawdę jest on adresowany. My jesteśmy czuli na przekaz. Naszą rolą jest Twój przekaz wzmocnić, dać mu wehikuł. Zapraszamy artystów z przekazem – bez względu na gatunek muzyczny. Poza tym, mamy tu dobrą kawę…
Napijesz się, panie redaktorze?
Opracowanie: Mikołaj Służewski
Zdjęcia: Humidor Records sp. z o.o. w Sopocie
Strona internetowa studia: www.humidorrecords.com
Artykuł ukazał się w numerze 5/2016 miesięcznika Muzyk.