Czy można chcieć kupić samochód jedynie dla systemu audio i wyglądu auta? W przypadku tego pierwszego można i będzie to Lexus GS z systemem audio Mark Levinson. Czy da się zrealizować te dwie rzeczy na raz? Dzisiaj mam przyjemność zaprezentować możliwości nowego Volvo S90 T6 Polestar z napędem na 4 koła w białym perłowym lakierze. Przepiękny sedan z dość kontrowersyjnym tyłem, ale przód i profil auta to po prostu mistrzostwo designu tak jakby Giugiaro i Pinifarina czyli projektanci odpowiedzialni za marki takie jak Alfa Romeo i Ferrari połączyli siły i zaprojektowali prawie 5-metrowego sedana. Obłęd!
Z wyglądu auto dostaje ode mnie maksymalne noty, przymykając oko na dość ciężki, masywny zadek. W środku dominuje sportowy charakter szybkiej limuzyny, która od 0 do 100 km/h rozpędza się w 5.9 sekundy co sam zmierzyłem. To dobry wynik przy masie własnej wynoszącej aż 1836 kg.
Jest czarno. Fotele są twarde, sportowe. W testowanym aucie umiejscowienie siedziska oraz pozycję oparcia reguluje się manualnie tak samo jak w Polonezie, ale dzięki temu siedzimy bardzo nisko czyli tak jak lubię. Tym bardziej w autach, które mają mocne silniki docenia się to.
Volvo znane było od dekad z intuicyjnej obsługi urządzeń pokładowych. Kilka miesięcy temu na łamach Muzyka testowałem poprzednią już generację Volvo XC60, która jeszcze miała sprawdzone rozwiązania z dawnych czasów czyli ergonomia, intuicyjna obsługa i „czytelność” kokpitu od pierwszych minut na fotelu kierowcy. Tego już niestety nie ma w Volvo.
Nadeszły nowe czasy w motoryzacji. Świat nie stoi w miejscu i wszędzie pojawia się coraz więcej elektroniki. Samochody powoli stają się komputerami na kołach. Idealnym przykładem tego będzie amerykańska Tesla. To komputer z kołami, fotelami i kierownicą.
Drugi punkt już mamy czyli niesamowity wygląd. Gdyby ten samochód był w matowym czarnym lakierze i miał czarne felgi, wyglądałby niemal jak Batmobile.
Pora na punkt pierwszy czyli system audio. W Volvo S90 za brzmienie odpowiedzialna jest dobrze znana audiofilom brytyjska firma Bowers & Wilkins. Miałem okazję słuchać w przeszłości niemal identycznego systemu audio w Volvo XC90 i było wspaniale. Co prawda przeszkadzało mi wtedy rezonowanie obudowy głośników średniotonowych podczas słuchania nagrań mojego jazzowego tria i kontrabasu, ale od strony akustyki kabiny nie miałem uwag. Wspaniałe brzmienie. XC90 to duży SUV i łatwiej w kabinie tego auta było osiągnąć dobre rezultaty. S90 to sedan i kluczowe było rozmieszczenie głośników w celu stworzenia jak najlepszej sceny. To się udało. Od razu słychać, że jest bardzo dobrze. I jak to bywa w przypadku lepszych zestawów audio, źródło dźwięku ma tu znaczenie, więc im lepsza jakość nagrania tym lepiej dla słuchacza. Zaimplementowany efekt DSP, który symuluje akustykę sali koncertowej orkiestry symfonicznej w Göteborgu daje wspaniałe rezultaty, gdy odtwarzamy płytę z orkiestrą symfoniczną, barokową czy zespołem kameralnym albo chórem. Gdy natomiast użyjemy tego efektu przy inaczej nagranych utworach, innych zespołach, gatunkach muzycznych czy na przykład podczas słuchania radia, brzmienie będzie nie do zaakceptowania przez pogłos, nienaturalne proporcje dźwięku, itd. Wniosek? Nie kłamali.
W testowanej wersji mamy doładowany silnik 2.0 z kompresorem o mocy 330 koni i 440 Nm oraz napęd 4×4 z 8-biegowym automatem, który spisuje się dobrze. Skrzynia nie wykonuje irytujących zmian biegów, ale opcjonalne manetki bardzo by się przydały czego zabrakło w specyfikacji auta testowego. Zabrakło, ale mimo to piękna limuzyna z 2-litrowym, czterocylindrowym silnikiem kosztuje aż 363 tysiące złotych. Co gorsze, spalanie tego silnika w mieście było przez cały okres testów na skandalicznie wysokim poziomie. 20 l/100 km podczas normalnej miejskiej jazdy. To jakiś absurd. W trasie, którą wykonałem w nocy do Radomia i z powrotem, spalanie wynosiło około 10 l/100 km, więc jak widać komputer nie kłamał. W tak ciężkim aucie i silniku o mocy 330 koni oraz napędzie na 4 koła trzeba się liczyć, że podczas jazdy z prędkościami 120-140 km/h spalanie w trasie będzie wynosiło 9-10 l/100 km. W mieście przy normalnej jeździe nie powinno wynosić więcej niż 14 l/100 km, a często przekraczało 20 l/100 km. Dlaczego więc tak koszmarnie dużo to Volvo spalało podczas typowej jazdy po Warszawie? Tego nie wiem. Być może opcjonalny pakiet podnoszący moc o nazwie Polestar tutaj zawinił albo była to przypadłość tego egzemplarza, który w miejskim cyklu przepalał benzynę jak szalony. Być może też błędy elektroniki, ale zasięg przeliczany w km na analogowo-cyfrowym wskaźniku stanu paliwa w baku spadał w oczach, więc nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Wnioski są takie, że jeśli ktoś nie chce co chwilę tankować w mieście to tylko Diesel w S90 albo ewentualnie wyraźnie słabszy silnik benzynowy T5.
Volvo nie miało klejonych, akustycznych szyb, a mimo to podczas autostradowej jazdy było bardzo cicho. Ciszej niż w Lexusie GS, a tego się nie spodziewałem. W tym segmencie jeśli miałbym wytypować dwie najlepiej wyciszone limuzyny na autostradzie to właśnie Volvo S90 i Mercedes E Klasa. Do prędkości 100 km/h Lexus GS był odrobinę cichszym autem niż Volvo.
Zawieszenie w tym aucie to bajka. Idealnie zestrojone. Sportowo, dość twardo, ale w ciasnych zakrętach auto się nie przechyla i można je pokonywać z dużo wyższą prędkością niż innymi ciężkimi autami z napędem na 4 koła, które testowałem. Auto genialnie trzyma się drogi.
W nocy światła ledowe Volvo, które już znam z modelu XC90 pokazały klasę. Jasność, zasięg, rozkład światła i temperatura barwowa ledów to niemal doskonałość. Asystent świateł drogowych też spisał się na medal.
Podsumowując, auto idealne w trasę dzięki świetnie wyciszonej kabinie, wspaniałym światłom ledowym, bardzo dobrze działającemu adaptacyjnemu tempomatowi i rewelacyjnemu systemowi Bowers & Wilkins. Spalanie w trasie też nie przeraża. Pali tyle ile się spodziewamy na autostradzie.
Średnie spalanie testowe wyniosło aż 17 l/100 km wg danych komputera pokładowego.
Samochód został udostępniony do testów przez Volvo Polska.
Jeśli chcesz lepiej poznać to auto zanim zdecydujesz się odbyć jazdę testową, zapraszam na mój kanał motoryzacyjny z testami samochodów „Saturday Car Fever” w serwisie YouTube.
Tekst i zdjęcia: Mateusz Borowski
Artykuł ukazał się w numerze 10/2017 miesięcznika Muzyk.