„Crazy Heart” jest filmem o ogromnie zniszczonym przez alkohol, wypalonym i zgorzkniałym gwiazdorze country. Na domiar złego rywalem staje się były podopieczny, teraz święcący złoty okres, pojawia się też kobieta-dziennikarka, dzięki której wszystko się zmienia… Nie zamierzam opowiadać fabuły, kto zechce, zobaczy „Szalone serce” w kinie, jest u nas wyświetlany. Wścibscy dziennikarze natychmiast odnaleźli w głównej postaci wątki z posklejanych, najgorszych okresów biografii Johnna Casha, Krisa Kristoffersona, Waylona Jenningsa czy Willie Nelsona. Pewnie w tych dywagacjach jest sporo prawdy, ale twórcy obrazu dedykowali go teksaskiemu wokaliście i gitarzyście z pogranicza country, bluesa i rocka, Stephenowi Brutonowi, który współpracował przy produkcji ścieżki dźwiękowej i zmarł na raka tuż po zakończeniu zdjęć. W każdym razie „Crazy Heart” to film w ogromnej mierze muzyczny, w którym country rozbrzmiewa co chwilę nie tylko na pierwszym planie, ale też towarzyszy innym scenom. Główną rolę Bada Blake’a gra nagrodzony za nią Oscarem Jeff Bridges, także osobiście wykonując kilka piosenek. Robi to tak doskonale, jakby całe życie spędził występując w klubach i na scenach Nashville. Poza nim z aktorów świetnie radzi sobie ze śpiewaniem Colin Farrell w roli wychowanka, oraz Robert Duvall, przy okazji współproducent filmu. Obok aktorów na ścieżce dźwiękowej śpiewa cała plejada żyjących i zmarłych gwiazdorów country. Jest Waylon Jennings („Are You Sure Hank Done It This Way”), Kitty Wells („Searching”), George Jones („Color Of The Blues”), Lucinda Wiliams („Joy”), Buck Owens („Hello Trouble”), Townes Van Zandt („If I Needed You”)… Nad stroną muzyczną czuwał T Bone Burnett, tworząc z różnych muzycznych okruchów fenomenalną i spójną całość. Trudno jego rolę przecenić, śmiem twierdzić, że bez niego „Crazy Heart” po prostu nie byłby nakręcony. Część piosenek do „Crazy Heart”, także we współpracy ze wspomnianym Stephenem Burtonem, napisał właśnie Burnett. Za jedną z nich, zaśpiewaną mrocznym głosem przez Ryana Binghama, „The Weary Kind”, otrzymał już drugiego w swojej karierze Oscara. Jeden z polskich krytyków, znany z niechęci do country, napisał w recenzji, że po raz pierwszy w życiu ta muzyka go nie denerwowała, ani nie przeszkadzała. Ja akurat należę do tych, którzy country lubią i w związku z tym z całą odpowiedzialnością twierdzę, że ścieżka z „Crazy Heart” to jedna z najlepszych tegorocznych płyt country. Radzę posłuchać!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa T Bone’a Burnetta: tboneburnett.com
Recenzja ukazała się w numerze 7/2010 miesięcznika Muzyk.