Grupa Riverside przyzwyczaiła już wszystkich do tego, że z każdą kolejną płytą nie tylko nie schodzi poniżej pewnego poziomu, ale też sama podnosi sobie poprzeczkę. Zespół nie przestaje też poszukiwać inspiracji i odkrywać nowe obszary, czego dowodem jest najnowszy album zatytułowany „Shrine of New Generation Slaves”. Mariusz Duda, Piotr Grudziński, Piotr Kozieradzki i Michał Łapaj kolejny raz zapraszają słuchaczy do swego muzycznego świata. Chociaż nowy krążek jest nieco odmienny od wcześniejszych, to nie brakuje na nim elementów charakterystycznych dla zespołu. Na słuchaczy czeka jednak także wiele niespodzianek. Nawet po kilkukrotnym przesłuchaniu „Shrine of New Generation Slaves” trudno mi wybrać spośród nich jednego zdecydowanego faworyta. Co więcej, żaden utwór nie odstaje też poziomem od reszty w drugą stronę. Zespołowi udało się bowiem nagrać płytę wyrównaną i spójną pod względem muzycznym. Owszem, każdy z utworów ma własny charakter (a w wielu przypadkach dzięki konstrukcji poszczególnych kompozycji także różne oblicza), ale wszystkie utrzymują ten sam poziom. Trudno określić wśród nich „lidera”, gdyż każdy przykuwa uwagę i „wciąga” na swój sposób, w każdym znajdziemy coś interesującego, jakieś „smaczki”… Chociaż jak zwykle na płycie nie brakuje zróżnicowanych pod względem barwy, ekspresji czy charakteru gitarowych riffów i solówek, co najmniej równie ważną rolę (zresztą nie o licytację chodzi) odgrywają klawisze – chociażby organy Hammonda w dynamicznych, energetycznych „New Generation Slave”, „Celebrity Touch” i „Feel Like Falling” czy wyjątkowo rozbudowanym „Escalator Shrine”, fortepian w nastrojowym i delikatnym „We Got Used To Us” oraz drugiej części „Deprived”, a także klimatyczne pianino elektryczne czy klasyczny syntezator we wspomnianym już „Escalator Shrine”. Ten ostatni utwór w największy sposób przywodzi na myśl klasykę rocka progresywnego czy hard rocka sprzed paru dekad. W tej swego rodzaju suicie znajdziemy mniej lub bardziej bezpośrednie odniesienia do tuzów tych gatunków, a co więcej każdy z muzyków Riverside ma tu okazję aby pokazać się z najlepszej strony. Mimo ponad 12 minut w utworze cały czas coś się dzieje i to w pozytywnym znaczeniu. Nie wspomniałem jeszcze o „The Depth of Self-Delusion” ze smyczkami, gitarą akustyczną i… dzwonkami. Warto też wyróżnić gościnne solo Marcina Odyńca na saksofonie sopranowym w „Deprived”, świetnie wkomponowane w ten utwór. Po wysłuchaniu „Shrine of New Generation Slaves” można powiedzieć tylko – więcej takich płyt… i ponownie wcisnąć PLAY. Jak zwykle ważną rolę odgrywają też teksty autorstwa Mariusza Dudy, poruszające w tym przypadku istotne kwestie związane ze zniewoleniem i uzależnieniem współczesnego człowieka. Przy okazji – ciekawy zabieg zastosowany został w krótkim utworze kończącym płytę. „Coda” to nie po prostu akustyczne nawiązanie do „Feel Like Falling”– wystarczy wsłuchać się w słowa… Tradycyjnie też zespół Riverside zadbał o oprawę graficzną płyty, za którą znowu stoi Travis Smith. Warto też zaznaczyć, że oprócz standardowego kompaktu dostępna jest też wersja dwupłytowa. Na drugim krążku bonusowy materiał w postaci zapisu dwóch „nocnych sesji”. Oczywiście fanów zespołu nie trzeba do tego namawiać, ale jeśli także ktoś nowy chciałby przekonać się „na własne uszy” jak utwory z nowej płyty wypadają na żywo, będzie miał do tego okazję już w kwietniu, podczas jednego z kilkunastu koncertów. Naprawdę warto z niej skorzystać…
Tekst: Grzegorz Bartczak
Strona internetowa zespołu: riversideband.pl
Recenzja ukazała się w numerze 4/2013 miesięcznika Muzyk.