Obaj wybitni gitarzyści, niektórzy mówią nawet, że najwybitniejsi w Polsce, znają się jeszcze z czasów wspólnego podwórka w Jeleniej Górze, a potem ze szkół, do których razem chodzili. Bardzo niedawno nagrali piękny album, jeden z najlepszych, jakie ukazały się nad Wisłą w tym roku. Hasło celuloid jednoznacznie kojarzy się z kinem, przede wszystkim ze starą taśmą filmową i ten trop jest jak najbardziej słuszny. Panowie nagrali bowiem tematy z polskich filmów, zarówno te popularne, kojarzące się natychmiast z określonymi tytułami, jak i obrazami mniej znanymi. Kto z nas nie zna pięknej piosenki napisanej przez samego Krzysztofa Komedę do „Prawa i pięści” albo motywu z „Lalki” Andrzeja Kurylewicza? Z przypomnieniem tematu z „Wojny domowej” Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza, też nikt nie miałby kłopotów. Jest też najbardziej znany muzyczny fragment z „Człowieka z żelaza” Andrzeja Korzyńskiego. Natomiast „Pożegnanie z Marią” Tomasza Stańki oraz „Death and the Maiden: Roberto’s Last Chance” Wojciecha Kilara pewnie zna mało kto. Całość uzupełnia utwór tytułowy, kompozycja Marka Napiórkowskiego oraz „Crazy Script” Artura Lesickiego. Panowie długo wybierali repertuar i aranżowali całość, ale samo nagranie krążka trwało ledwie trzy dni, co dziwnym dla mnie nie jest. Obaj gitarzyści grają głównie na świetnych gitarach akustycznych i klasycznych, wykonanych przez czołowych lutników na świecie, jest również mini Martin, gitara 12-strunowa i elektryczna. Chyba nie ma nikogo, kto by tych gitarzystów nie słyszał, bo przecież to ogromnie wzięci instrumentaliści, których każdy chce mieć podczas nagrań. Dla nich gitara nie ma tajemnic, ich biegłość techniczna zwyczajnie zdumiewa. Jednak samo pokazanie warsztatu byłoby dla nich mało ambitnym działaniem. Na tym krążku czarują co rusz innym klimatem, są dowcipni, liryczni, wzruszający, po prostu wielcy. Przykuwają uwagę od pierwszego do ostatniego dźwięku. Wielka w tym zasługa dogłębnego przemyślenia aranżacji, a stąd już tylko krok do budowy niezapomnianych nastrojów. Dodam jeszcze, że ogromne znaczenie mają też same kompozycje. Gdyby były częścią ścieżek dźwiękowych amerykańskich hitów kinowych, przynajmniej niektóre z nich mogłyby zrobić światową karierę. Z pewnością wydawanie dzisiaj w Polsce płyt z muzyką instrumentalną jest obarczone ryzykiem małego zainteresowania rynku, ale ten album powinien poznać na pamięć każdy gitarzysta, niezależnie od uprawianej na co dzień muzyki. Miodzio!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strony internetowe artystów: www.mareknapiorkowski.com / www.arturlesickimusic.com
Recenzja ukazała się w numerze 12/2015 miesięcznika Muzyk.