Branford Marsalis Quartet to jedna z najjaśniejszych gwiazd tegorocznej edycji Letniego Festiwalu Jazzowego Piwnicy Pod Baranami w Krakowie. Muzycy na scenie krakowskiej Opery pojawili się 11 lipca 2017. Koncert „wyprzedał się” na pniu, widownia Opery wypełniła się do ostatniego miejsca.
Panowie zaczęli bardzo dynamicznie, zapowiadani przez Aleksandrę Marzec i Witolda Wnuka z Cracovia Music Agency pojawili się na scenie w nienagannie skrojonych garniturach i od razu zdrowo przyłoili. Od pierwszych nut koncertu widać było znakomity miks niebywałej muzykalności i nieziemskich umiejętności technicznych ze skupieniem, zaangażowaniem i radością grania. Po chwili do kwartetu dołączył zaproszony na tę trasę wybitny jazzowy wokalista, Kurt Elling, anonsując swa obecność na scenie pięknym tematem Gershwina, There’s A Boat Dat’s Leavin’ Soon For New York. Kolejne wykonane wspólnie przez wokalistę i muzyków kompozycje to m.in. Sotinha de Ser Com Voce Jobima, Blue Gardenia, From One Island To Another, czy przepiękna aranżacja Practical Arrangement z repertuaru Stinga. Panowie ochoczo wykonywali co bardziej dynamiczne numery zawarte na ich wspólnej płycie, Upward Spiral. W stosunku do pierwowzoru z krążka w wersji koncertowej na pewno było więcej „dynamitu”, luzu, energii, którą dosłownie kipieli zwłaszcza znakomici panowie odpowiedzialni za pracę w sekcji – kontrabasista Eric Revis i bębniarz Justin Faulkner. Ale dzielnie wtórował im wyśmienity pianista Joey Calderazzo. Chwilami pan kierownik Marsalis chował się do cienia w tylnej części sceny żeby łyknąć mineralnej i chwilę odpocząć, panowie ochoczo popisywali się solówkami, może najmniej kontrabasista, ale wszystko to było smakowicie ułożone, a partie instrumentalne były podporządkowane scenariuszowi całości, który Branford Marsalis ułożył w sposób wzorcowy zgodnie z zasadą „na początku trzęsienie ziemi, a potem jest już tylko lepiej i ciekawiej”.
Po głównym secie publiczność oczywiście owacyjnie dziękowała za koncert i nie można było się spodziewać, że bisów nie będzie. No i były dwa – wpierw na scenie pojawili się panowie Marsalis i Elling, by wspólnie wykonać nastrojową balladę I’m A Fool To Want You, po czym na scenie pojawił się postawny kontrabasista, i z jego partii solowej po dołączeniu reszty kolegów „z pracy” wyłonił się nieśmiertelny temat bluesowy St. James Infirmary Blues, który panowie wykonali tyleż ogniście, co z potężną dawką radości i poczucia humoru. Oj, na chwilę krakowska Opera przeniosła się gdzieś nad Missisipi w Nowym Orleanie, aby przy ostatnich dźwiękach znaleźć się z powrotem nad Wisłą i zgotować muzykom owacje na stojąco.
Po koncercie wszyscy panowie karnie stawili się w foyer Opery i cierpliwie podpisywali płyty i plakaty oraz ochoczo pozowali do wspólnych zdjęć z melomanami oczekującymi w bardzo długiej kolejce. Branford Marsalis nie pierwszy raz wystąpił w Krakowie, miejmy nadzieję, że Cracovia Music Agency jeszcze nie raz zaprosi tego wybitnego saksofonistę wraz z kolegami do naszego miasta. Takiej, tak zagranej muzyki nigdy za wiele, a sukces frekwencyjny jedynie potwierdza teorię zachwyconego autora niniejszej relacji.
Poniżej prezentujemy fotorelację z krakowskiego koncertu:
Tekst: Sobiesław Pawlikowski
Zdjęcia: Ada i Sobiesław Pawlikowscy