Firma ADAM Audio produkuje bardzo dobre monitory studyjne. To dla większości realizatorów jest oczywiste, problem tylko w tym, że cena tych „cacek” już taka „bardzo dobra” niestety nie jest. Próby wejścia firmy na rynek „budżetowy” przy pomocy małych monitorów pasywnych powiodły się częściowo i może dlatego otrzymaliśmy właśnie do testów aktywne monitory bliskiego pola Adam A7 – pierwszy tego typu produkt tej firmy, którego cena nie zmusza do odwracania wzroku w przeciwną stronę. A jak grają?
OPIS
Adam A7 to monitory wykorzystujące szczelinowo-wstęgowy głośnik wysokotonowy wykonany w technologii ART, charakterystyczny dla produktów tej firmy. Przetwornik niskotonowy ma „klasyczną” dla monitorów tego typu średnicę 16.5 cm czyli 6.5 cala (choć „na oko” jest mniejszy niż w NS10). Wykonany jest z laminatu o wyglądzie karbonu i wygląda jak wyczynowy rower, gdyż ten materiał również w branży rowerowej wykorzystywany jest bardzo chętnie, ale tam raczej dla podbicia ceny. Tego typu głośnik to z kolei dla firmy Adam pierwsze doświadczenie, tak więc w nowych monitorach mamy połączenie „nowoczesnej klasyki” w postaci głośników wysokotonowych oraz „klasycznej nowoczesności” w postaci niskotonowych.
Cała reszta nie rzuca się w oczy – czarna matowa obudowa z otworem z przodu, obok otworu regulacja głośności (wg. instrukcji +/-10dB, w rzeczywistości od +6dB do -60dB) i wyłącznik z niebieską diodą, z tyłu mały radiatorek, wejścia XLR i cinch (nie ma jacków), standardowe gniazdo kabla sieciowego i trzy regulatory umożliwiające dostosowanie charakterystyki przenoszenia do warunków pomieszczenia i gustów słuchającego. Możemy w zakresie ±6 dB regulować najniższe częstotliwości (poniżej 150 Hz) oraz najwyższe (powyżej 6 kHz) – regulatory te noszą nazwę Room EQ i według producenta służą do dopasowania parametrów monitorów do charakterystyki pomieszczenia odsłuchowego. Trzecie pokrętło, Tweeter Level, jak sama nazwa wskazuje reguluje w zakresie ±4 dB poziom wejściowy wzmacniacza wysokotonowego. Wszystkich regulacji dokonuje się śrubokrętem i nie ma możliwości przypadkowej zmiany ustawień. Monitory są dość ciężkie i raczej głębokie. Ciężar mógłby być zresztą większy, moc wzmacniaczy wynosi niestety tylko 50W dla każdego głośnika, co nie jest wartością oszałamiającą. Deklarowane przez producenta pasmo przenoszenia to 46 Hz – 35 kHz przy nierównomierności ±3 dB – wygląda bardzo zachęcająco, wszak to mają być monitory bliskiego pola! No cóż, ja też nie mogę się doczekać jak to gra, podłączamy!
TESTUJEMY
Sztukowanymi kablami mikrofonowymi podłączyłem Adamy A7 bezpośrednio do symetrycznego wyjścia interfejsu systemu ProTools. Na początku wszystkie regulatory ustawiłem w pozycji środkowej, z planem późniejszych ewentualnych małych regulacji. Reżyserkę mam dość dobrze wytłumioną, raczej nawet „głuchą” (bo tak lubię), nie przewidywałem więc głębszych korekcji, ale o tym później. Na początek uwaga – to są Adamy! Taki głośnik wysokotonowy mają tylko monitory tej firmy i choć dołowi zwykle „nic nie brakuje”, to właściwe przenoszenie wysokich częstotliwości jest w tych monitorach priorytetem. Nie inaczej jest w przypadku modelu A7. Większość miksów ujawnia natychmiast swoje problemy – zniekształcenia w najwyższym paśmie, najczęściej na skutek kompresji, niesłyszalne (albo słabo słyszalne) na innych monitorach tu wychodzą i „kłują w uszy”. Niestety, słyszalne są też wszystkie ograniczenia brzmieniowe kiepskich korektorów i kompresorów cyfrowych w postaci wtyczek – aż nie chce się regulować barwy. Empetrójki w porównaniu z oryginałami od razu ujawniają, że są empetrójkami – ograniczenie pasma i zawężenie bazy jest ewidentne. Ale przecież to nie są wady, tylko zalety – takiej przestrzeni, „głębokości” i stereofonii nie mają żadne inne monitory. Plany dźwiękowe, pogłosy, ustawienie „w przestrzeni” są doskonale słyszalne i w związku z tym łatwiejsze w realizacji – dźwięk z A7 „wydostaje się” z lekkością i łatwością. Kłopoty sprawił mi też na przykład efekt „starej płyty” w jednym nagraniu – z pewnością mając takie monitory nie puściłbym tego tak jasno…
Najniższe częstotliwości to zwykle dla małych monitorów aktywnych spory problem. Ograniczona moc wzmacniacza, mała obudowa i mały głośnik są źródłem wielu kompromisów. W przypadku A7 na szczęście obudowa jest dość spora, nie musimy się więc obawiać „sztucznego” dołu. Oczywiście, jak na nowoczesną konstrukcję przystało niskie częstotliwości są całkiem inne niż w NS10, ale nie są przesadzone ani kartonowe. Monitory rzeczywiście „schodzą nisko”, ale czy to jest aż 46 Hz? Chyba nie, ale i tak nieźle. Pozostaje niestety wcześniej już poruszony problem mocy – jak każde małe aktywne monitory tak i A7 nie są zbyt głośne, w dodatku trochę dziwi brak limiterów czy choćby diod wskazujących przesterowanie. Bas jest bardzo „szybki”, głośniki nie „buczą”, kontrola najniższych częstotliwości jest bardzo precyzyjna, ale dyskoteki w dobrze wytłumionym pomieszczeniu nie zrobimy, to są raczej zestawy do pracy. A jeżeli o pracy, to przypomnijmy, że najważniejszą cechą osławionych NS10 jest ich środek – jak jest w przypadku A7? Na szczęście podobnie. Średnica nie jest może aż taka „telefoniczna”, w końcu mamy XXI wiek, ale „uśmiechu dyskoteki” też nie stwierdzam. Kontrola głośności wokalu w miksie jest łatwa i precyzyjna. Krótko mówiąc – wyrównane pasmo z bardzo wyraźną i czystą górą, „szybkim” i „twardym”, niezbyt mocno akcentowanym ale obecnym basem i wyraźnym środkiem. Na takich monitorach spokojnie można pracować – ja lekko stłumiłem najwyższe pasmo pokrętłem Tweeter Level – jakoś tak, przynajmniej na początku, „naturalniej” mi brzmiało. Góra, choć precyzyjna, wcale nie męczy ucha, długie prace montażowe są możliwe. Czego brakuje? Trochę głośności w pewnych momentach, ale to cecha prawie wszystkich tego typu konstrukcji. Adamy A7 po prostu nie hałasują, bo mają niskie zniekształcenia. W normalnym pokoju jest bardzo dobrze, w wytłumionej reżyserce o większej kubaturze klienta nie oszołomimy, ale w takich reżyserkach zwykle jest też coś większego.
PODSUMOWANIE
Adam to znana firma i nie może pozwolić sobie na błędy i niedoróbki. Posiadanie monitorów Adam świadczy o ich właścicielu – nie tylko o tym, że go na nie stać. W przypadku modelu A7 firma wywiązała się z zadania doskonale – cena nie odstrasza, natomiast walory użytkowe są takie same, jak w droższych modelach. Do domowego studia jak znalazł. Głośne nie są, ale brzmieniowo wygrywają z konkurencją o parę długości. Trochę trzeba zapłacić, to fakt, ale warto – takie monitory nawet w profesjonalnym studiu będą na miejscu. Możliwość korekcji pasma przenoszenia za pomocą aż trzech regulatorów umożliwia dostosowanie monitorów do warunków pomieszczenia lub osobistych preferencji a regulacja głośności z „zaskokami” pozwala na precyzyjne wyrównanie głośności obu zestawów. To są monitory z nieco „wyższej półki”, ale przed zakupem czegoś tańszego naprawdę warto ich przynajmniej posłuchać – możemy zmienić zdanie.
Tekst: Przemysław Ślużyński
DANE TECHNICZNE:
Moc: 2 × 50 W RMS
Pasmo przenoszenia: 46 Hz – 35 kHz ±3 dB
Częstotliwość podziału pasma: 2.2 kHz
Input Gain: +6 – -60 dB
Tweeter Level: ±4 dB
Room EQ: >6 kHz ±6 dB
Room EQ: <150 Hz ±6 dB
Wejścia: symetryczne [XLR] i niesymetryczne [cinch]
Ciężar: 8 kg
Cena: 1775 PLN/szt.
Do testu dostarczył:
AudioTech
ul. Rosoła 9
02-796 Warszawa
tel. (022) 6482935
Internet: www.audiotechpro.pl, www.adam-audio.pl
Test ukazał się w numerze 12/2006 miesięcznika Muzyk.