Zgodnie z naszym wielowiekowymi przekonaniami, muzyka nie posiada żadnych treści. Stanowi tylko abstrakcyjny wizerunek energii fal akustycznych. Różni się tylko tym od innych zjawisk fizycznych, że odczytujemy go w kategoriach estetycznych. Zagadką jest jednak wytłumaczenie znanego wszystkim faktu, że muzyka nas wzrusza, zaciekawia, irytuje, a nawet wywołuje agresję. Przecież to nieomal absurdalne, aby coś, co nie jest zbiorem symboli konkretnych rzeczy i zdarzeń, mogło inicjować reakcje odpowiadające w dużym stopniu mowie.
Trudny orzech do zgryzienia. Z jednej strony prawdą jest, że za pośrednictwem muzyki niczego konkretnego nie powiemy, ale też z drugiej strony, muzyką możemy wprowadzić odbiorców, np. w stan uniesienia i euforii. Zresztą, jak z doświadczenia wiemy, dokonamy tego znacznie częściej, niż jest to w stanie uczynić nasza reprezentacja piłkarska. Co więcej, radość jaką przekażemy za pomocą dźwięków będzie zrozumiała przez wszystkich ludzi, i to niezależnie od kraju ich pochodzenia, poglądów i statusu społecznego. Tego żadnym językiem mowy, bez konieczności tłumaczenia, nie uczynimy.
Przekaz muzyczny jest ponadnarodowy. Nie ma w nim barier rasowych, kulturowych, czy politycznych. Odwołuje się wyłącznie do wrażliwości, wyedukowania muzycznego i osłuchania odbiorców. Jest niewiarygodnie zróżnicowany. Wyraża się go w niekończącej się ilości wariantów. Stanowi jedyną na świecie mowę, która odnosi się wprost do uczuć. A więc do tego, co w każdym z nas stanowi istotny element człowieczeństwa.
Abstrakcja języka muzycznego nie jest tak bezwarunkowo oczywista. Każdy z nas przecież wie, że bez większych problemów potrafi odróżnić za pośrednictwem dźwięków energię wyzwalającą w nas nastroje, np. smutku i żalu, bądź radości i euforii. Nie mamy też kłopotów ze wskazaniem odmienności treściowej, np. muzyki wojskowej z weselną. Oczywiście nie chodzi nam tu o rozpoznawanie stylów muzycznych. To zupełnie inne zagadnienie, które jest związane ze znajomością konstrukcji faktur dźwiękowych oraz przyjętych wobec nich szablonów kompozytorskich i interpretacyjnych. Tutaj mamy na myśli wyłącznie same wrażenia wywoływane mową dźwięków.
W świetle powyższych stwierdzeń, oczywistym i niezaprzeczalnym faktem jest to, iż muzyka inspiruje w nas określone stany duchowe. Ale nie tylko taka konstatacja mówi nam o jej naturze. Język muzyczny podlega także ocenom estetycznym, merytorycznym i formalnym. Podobnym zresztą jakich używamy wobec symbolicznego zapisu mowy. O wartościach dzieła muzycznego rozważamy zatem w bardzo podobny sposób, jak czynimy to, np. wobec dzieła literackiego. Nadmieniamy więc, m.in. o jego walorach artystycznych, o wykorzystanych środkach twórczych i o jego budowie formalnej. Nie analizujemy jedynie treści informacyjnej, bo takowej, mówiącej o konkretnych sytuacjach, postępowaniach i poglądach, w nim nie ma. W zakresie jego działania znajdują się wyłącznie prawdy obiektywne, ponadczasowe i ponadnarodowe. Są one zresztą najczęściej nieuświadamiane, mimo, iż w rzeczywistości istniejące i stymulujące czytelne reakcje psychofizyczne.
Każda kultura społeczna posiada swój własny język muzyczny. Przykładowo, inaczej mówią dźwiękami Europejczycy, inaczej mieszkańcy Bliskiego Wschodu, a jeszcze inaczej Azjaci. Na te zróżnicowania składają się odmienne dla ich wyrażania się muzyką zbiory skal, instrumenty, potrzeby rytualne, przyjęty styl życia i tradycja pokoleń. A jednak, mimo wspomnianych niepodobieństw, ekspresja każdego z tych języków jest odczuwalna przez wszystkich, nawet jeśli jest bardzo odległa sonorystycznie, agogicznie, artykulacyjnie i wyrazowo.
Wielu słuchaczy odbiera muzykę w kolorach. Dla nich każda z tonacji w systemie temperowanym ma inną barwę, a język dźwięków odpowiada w dużym stopniu chromatyce języka malarskiego. Wzmacnia to bardziej siłę odbieranych napięć akustycznych i uplastycznia dramaturgię narracji. Z kolei osoby ze słuchem absolutnym więcej wiedzą o usytuowaniu dźwięków w przestrzeni i łatwiej zapamiętują układy ich przebiegów. Dla tej części odbiorców język muzyczny jest jeszcze bogatszy i bardziej finezyjny, niż ma to miejsce w przypadku pozostałych ludzi.
W historii muzyki utrwaliły się pewne konotacje dźwiękowe ze zwyczajami i potrzebami egzystencjalnymi społeczeństw. Takim wydarzeniom, jak: narodziny, inicjacje, śluby, pogrzeby, święta, wojny, zabawy, i klęski, towarzyszyły przeważnie kompozycje o cechach szczególnych, specjalnie wobec nich przyjętych. Te atrybuty utrwalano następnie i rozwijano w czasie, zgodnie ze zmieniającymi się realiami życia. Inne były zatem – i nadal są – oczekiwania od twórczości mającej uświetniać wszelkie okoliczności radosne, od utworów wykonywanych w sytuacjach trudnych i przygnębiających. Mowa dźwięków spełniała wtedy zawsze rolę adekwatną do aktualnych potrzeb i okoliczności. Można powiedzieć, że język muzyki stawał się wtedy jeszcze bliższy językowi mowy.
Warto na koniec pokusić się jeszcze o próbę zdefiniowania języka muzycznego. Określenia jego istoty i symboliki. A więc jest on niewątpliwie mową dźwięków. Mową, która chociaż nie opisuje rzeczywistości, to jednak zmienia się wraz ze zmianami kulturowymi i świadomościowymi ludzi oraz odzwierciedla ich aktualne potrzeby i oczekiwania. Mową, która będąc abstrakcją pojęciową, wyzwala uczucia odpowiadające reakcjom na mowę wykorzystującą język symboli rzeczy, myśli i zdarzeń. Wreszcie mową, zrozumiałą przez każdego przedstawiciela homo sapiens.
Tekst: Piotr Kałużny
Artykuł ukazał się w numerze 9/2012 miesięcznika Muzyk.