Muzyka jest jednym z atrybutów człowieczeństwa. Stanowi język ekspresji i wzruszeń. Pomija wszelkie bariery związane z pochodzeniem, przekonaniami i uwarunkowaniami egzystencjalnymi. Zaistniała w chwili, gdy homo erectus – a może dopiero, gdy był on już homo sapiens – słysząc, co się wokół niego działo, odebrał to nie tylko w kategoriach informacyjnych, ale także emocjonalnych. Później, świadomie doceniając owe odczucia, zaczął sam artykułować zjawiska akustyczne mające na celu wywołanie w nim, a także wśród jego pobratymców, takie wrażenia. Zaczął nawet w tym celu budować przyrządy, których przeznaczeniem było wywoływanie tych odczuć. Nazwał je po prostu instrumentami muzycznymi. A co zastanawiające, nie spoczął na laurach, a przeciwnie, stale je udoskonalał. Brało się to stąd, że jego oczekiwania wobec nich stale rosły i rosły. Komplikował więc ich konstrukcje tak długo, aż nie uzyskał w nich takie cechy, które zdolne były sprostać jego wyobrażeniom barwowym i wyrazowym. Jak wiemy zresztą, nie ustał w tym działaniu i czyni to nadal z wielkim zaangażowaniem.
Posługiwanie się narzędziami muzycznymi wymagało zawsze specjalnego przygotowania i wymuszało determinacji w poświęcaniu temu zadaniu odpowiedniego czasu. Nie ukrywajmy, bardzo długiego. Ale każdy, który jednak w końcu opanował arkana tej sztuki, cieszył się najczęściej powszechną estymą. Nazywano go wymownie muzykiem. To uhonorowanie miało swoje uzasadnienie w jego statusie społecznym. W wielu kulturach bowiem przynależał do elit intelektualnych. Nic zatem dziwnego, że młodzi adepci sztuk akustycznych starali się dotrzeć do niego by pobierać stosowne nauki. Jeśli maestro się zgodził, to spotykali się w dowolnym miejscu i czasie, gdzie uczeń poznawał tajniki gry na instrumencie i zasady interpretacji. A czasami jeszcze techniki komponowania muzyki. Przy okazji dyskutowali o różnych problemach życiowych. Podopieczny spełniał też wszelkie inne polecenia mentora, np. robił zakupy, lub przepisywał nuty. Taki proces edukacji sztuk akustycznych trwał do dziewiętnastego wieku.
Pod koniec osiemnastego stulecia zaczęła się większa demokratyzacja muzyki. Zaczęto budować specjalne obiekty zwane szkołami muzycznymi, w których studiować mógł każdy, kto tego chciał, a posiadał środki na opłacenia czesnego. Nauczanie było bardziej wszechstronne, a przekazywana wiedza stawała się coraz bardziej szczegółowa i specjalistyczna. Oprócz samej gry na instrumencie poznawano oraz rozważano, m.in. techniki artykulacji, dynamiki i frazowania. Wykładano zasady harmonii i form, oraz przekazywano wiadomości na temat historii muzyki, kompozycji i instrumentacji. Kształcono twórców, interpretatorów i teoretyków muzyki Państwo doceniało ogromne wartości muzyki nie tylko w aspekcie estetycznym, ale także etycznym, intelektualnym i społecznym. Ci, którzy uczyli się muzyki byli uzdolnieni często w innych dziedzinach działalności, nie związanych bezpośrednio z dźwiękami, np. w filozofii (Einstein, Nietzsche, Adorno) czy literaturze (Carpentier, Iwaszkiewicz). Ale, co najważniejsze, prezentowali postawy chwalebne pod względem moralnym.
Korzystne efekty nauczania muzyki spowodowały, że muzykę uwzględniono wkrótce w edukacji powszechnej. Wprowadzono ją do programów szkół podstawowych i średnich o dowolnym profilu wiedzy. W wielu krajach obowiązkowym stało się nauczanie gry na instrumencie i uczestniczenie w zajęciach zespołów i orkiestr powstających w szkole, a tworzących w dowolnych stylistykach. Co zadziwiające, państwa te bardzo szybko stawały się potęgami gospodarczymi,
A jednak, mimo wszelkich pozytywnych efektów, jakie obserwowano w wyniku nauczania muzyki, niektóre społeczeństwa przestały doceniać walory tej edukacji. Zaczęty marginalizować jej obecność w powszechnym nauczaniu i lekceważyć pozytywne skutki, jakie zawsze daje. A przecież już starożytne narody (greckie, egipskie, żydowskie) traktowały muzykę na równi z wiedzą matematyczną, filozoficzną, czy literacką. Wiedziały że twórczość akustyczna rozwija człowieka wszechstronnie, uczy pokory, systematyczności i szlachetności. Nauczyciele muzyki cieszyli się tam wielkim, nie do przecenienia, uznaniem.
Uczenie muzyki jest procesem długoczasowym. Skutki tej edukacji można ocenić i docenić najczęściej dopiero po wielu latach. I wcale nie tylko w aspekcie muzycznym. Tak wielki odstęp czasowy pomiędzy studiowaniem muzyki, a efektami społecznymi, jakie niesie spowodował, że niektóre państwa zapomniały o bogactwie, jakie potencjalnie niesie nauczanie muzyki. Interesują ich bardziej doraźne problemy, a znikają z pola widzenia długofalowe perspektywy. A przecież to te ostatnie będą najbardziej istotne dla następnych pokoleń. Dla dzisiejszych dzieci.
Tekst: Piotr Kałużny
Artykuł ukazał się w numerze 12/2013 miesięcznika Muzyk.