Swoją siódmą płytę studyjną zatytułowała po prostu swoim pseudonimem artystycznym. Po przeszło dwóch dekadach kariery uchodzi za królową fado, stylu, który tak rozsławił Portugalię w całym muzycznym świecie. Powiedzieć o niej, że jest wielka, to o wiele za mało. Jej albumy są świetne, ale dopiero koncerty dają pojęcie o ogromnym talencie, jaki Bóg jej darował. Mariza rzeczywiście oszałamia i elektryzuje widownię, choćby wielotysięczną. Kiedy śpiewa o zdradzonej, a potem porzuconej z premedytacją dziewczynie, słuchacze płaczą wraz z nią. Gdy opowiada o radości życia, o słońcu, które świeci dla dobrych ludzi na ziemi, nie ma nikogo nieuśmiechniętego. Wiedzie od początku do końca recitalu widzów dokładnie tam, gdzie zamierza, posiada wyjątkowy dar panowania nad ich uczuciami. Za to jest zresztą najbardziej kochana i podziwiana. Jej sława dawno przekroczyła granice fado, wielbią ją także ci niemający o tym stylu bladego pojęcia. Wie o tym najlepiej także sama zainteresowana, pewnie dlatego jej nowy album nieco odbiega od poprzednich. Rzecz jasna w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że zrywa ze swoim stylem, ale z pewnością znajdzie mnóstwo odbiorców również poza Portugalią. Śpiewa rewelacyjnie, potrafi z głosem zrobić wszystko, uwiarygodnić przejścia z krzyku do niemal szeptu. Gdy wynika to z konieczności interpretacyjnych, mówiąc żargonem wokalistów „leci po gardle”, by chwilę potem zademonstrować niemal operowe umiejętności. Naprawdę dwugodzinne forsowanie gardła nie robi na Marizie żadnego wrażenia! Jeszcze większe zdumienie budzi jej sztuka interpretacji, którą doprowadziła do perfekcji. Wyrosłe z tradycji ludowych fado, w warstwie słownej dość często opiera się na prostych schematach fabularnych, jakie można porównać do tematów poruszanych w naszych piosenkach z Mazowsza, bądź pieśni Grzesiuka. Rzecz w tym, że Mariza potrafi je absolutnie uwiarygodnić i uwznioślić, przenieść w wyższy wymiar, uczynić z nich metaforę człowieczego losu. Piętnaście utworów napisali dla niej stali współpracownicy, z Jorge Fernando i Mario Pacheco na czele. Znają się na tym, zaproponowane proporcje między pieśniami nostalgicznymi a radosnymi wydają się głęboko przemyślane, przez co artystka miała ułatwione zadanie. Większość instrumentalistów wymienionych w stopce, także już w przeszłości z nią współpracowała, Mariza jest współproducentką krążka. To naprawdę wielka artystka, skarb narodowy Portugalii.
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artystki: www.mariza.com
Recenzja ukazała się w numerze 9/2018 miesięcznika Muzyk.