„Gdyby Bóg śpiewał, brzmiałby jak Andrea Bocelli”. Na tę opinię Celine Dion chętnie powołują się organizatorzy koncertów sławnego, niewidomego włoskiego tenora, który osiągnął gigantyczny sukces komercyjny. Dotychczas rozeszło się blisko 80 milionów płyt przez niego nagranych, na dodatek wielkie sale koncertowe podczas swych recitali wypełnia bez najmniejszych trudności. Choć na wielu albumach nagrał repertuar operowy, na koncertach śpiewa wszystko, od arii operowych i operetkowych, poprzez popularne piosenki włoskie, do aktualnych przebojów. Krytycy kręcą nosem, wytykają mu kiepski głos, wyraźne braki wokalne i złe operowanie oddechem, co potwierdzają śpiewacy, którzy z nim współpracowali, ale jednocześnie wszyscy przyznają, że Andrea potrafi jak mało kto korzystać z dobrodziejstw współczesnej techniki, stwarzającej potężne możliwości. Zgodnie z tytułem jego najnowszy album studyjny zawiera kilkanaście słynnych piosenek i tematów filmowych. Same hity, bo Bocelli przypomina szlagiery z tak niezapomnianych dzieł kina, jak między innymi „West Side Story”, „Gladiator”, „Evita”, „Ojciec chrzestny”, „Upiór w operze”, „Zapach kobiety”, „Listonosz” czy „Śniadanie u Tiffaniego”. Mimo wspólnego kinowego mianownika, repertuar jest niezwykle zróżnicowany. Co prawda premiera tego krążka odbyła się dobrych kilka miesięcy temu, ale teraz jego rozszerzona Special Edition zawiera bonus w postaci płyty DVD, z fragmentami koncertów w Dolby Theatre w Los Angeles. Aż dziewiętnaście utworów na CD i piętnaście na DVD, stwarza szansę obcowania ze słynnym artystą przez cały wieczór. Andrea twierdzi, że od lat marzył o nagraniu takich właśnie, filmowych melodii, że sam sobie ten krążek kiedyś wyśnił, a teraz wreszcie udało pomysł przekuć w czyn. Słucha się go świetnie, Bocelli ma zresztą swoich stałych współpracowników, fachowców najwyższej klasy, którzy wiedzą jak pomóc soliście. Andrea potrafi stworzyć odpowiedni klimat, w dodatku sprawia wrażenie bardzo bliskiego kontaktu z każdym ze słuchaczy, przypuszczam, że na tym polega największa tajemnica jego sukcesu. Poza tym każdy słuchacz ma swój ulubiony film i związane z nim wspomnienia, uruchamiane przez śpiewaka z łatwością. Dla mnie tematem numer jeden pozostaje zawsze „Moon River” i tak już zostanie…
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artysty: www.andreabocelli.com
Recenzja ukazała się w numerze 9/2016 miesięcznika Muzyk.